Menu

Dziesięć procent refleksji

Jarosław Świątek

W zeszły czwartek do polskich kin weszła Lucy. Z pewnością zrobiła wrażenie, ponieważ twarzy tej postaci udzieliła słynna Scarlett Johansson. Uwielbiana przez rzeszę fanów na całym świecie, w tym piszącego te słowa. Zwiastuny filmowe donośnie głosiły: „Przeciętny człowiek wykorzystuje 10% mózgu. Ona wykorzysta 100%”. Po takim sloganie sam chciałbym stać się mózgiem, wykorzystanym przez piękną Scarlett w 100%.

W 2011 roku z kolei w kinach pojawił się film Limitless (Jestem Bogiem) z Bradleyem Cooperem w roli głównej, który ostatnio zbiera laury za rolę szopa pracza w Strażnikach Galaktyki. We wspomnianej produkcji sprzed trzech lat Cooper zażywa narkotyk, który ma uwolnić pełen potencjał jego mózgu i z rzekomych 20%, które to ludzki mózg ma wykorzystywać, przeskoczyć za pomocą małej przeźroczystej tabletki na 100% możliwości. A zatem dwie wielkie produkcje Hollywood i dwa różne sposoby wykorzystania pełnej mocy możliwości. Szkoda tylko, że jest to niemożliwe. Jednak nie dlatego, że nikt nie wynalazł takich tabletek, jakie spożywał tytułowy Eddie Morra w Limitless, ale dlatego, że już używamy 100% naszego mózgu.

Do opinii publicznej przedostała się już dekady temu informacja, jakoby człowiek wykorzystywał ograniczony zakres swojego układu nerwowego. W różnych przekazach było to 10%, 20%, 3% lub 30%. Możliwe, że tych wskaźników było więcej. Niemniej to, co je charakteryzowało, to fakt, że były one niskie i nie przekraczały 1/3 rzekomego potencjału naszego umysłu. Już sama różnica we wskaźnikach procentowych powinna budzić refleksję nad prawdziwością tej informacji. Gdy informacja jest solidna, na ogół nie przybiera różnych, w dodatku tak skrajnych od siebie wartości. Ale OK – informacja przekazywana z ust do ust może przybrać zupełnie inne znaczenie i kształt, co prosta gra w głuchy telefon może łatwo pokazać. Skąd jednak wziął się ten mit o niewykorzystanym potencjale naszego mózgu i dlaczego jest on nieprawdziwy? Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Nasz organizm składa się z różnych organów. Mają one różne funkcje, ale wszystkie mają na celu zapewnienie nam maksymalnie optymalnego funkcjonowania w otaczającym środowisku. Powstawały one przez miliony lat w toku ewolucji, która choć działa na ślepo, to rozpowszechnia jedynie te geny i rozwiązania funkcjonalne, które się sprawdziły. Jeśli się nie sprawdziły, to najpewniej osobniki o nieprzystosowawczych mechanizmach wyginęły i już ich nie ma. Nie ma w naszych ciałach organów, które byłyby niewykorzystywane lub nie były wykorzystywane w naszej ewolucyjnej historii gatunku. Ani serce, ani wątroba czy płuca nie działają na 20% swoich możliwości. Działają na 100%. Oczywiście tak jak można powiększać swoje mięśnie czy zwiększać pojemność płuc poprzez ćwiczenia i przebywanie w określonym środowisku, tak różne organy mogą w zależności od okoliczności środowiskowych pracować wydajniej lub mniej wydajnie, ale to nie oznacza, że posiadały one niewykorzystany potencjał, który został uruchomiony, kiedy zabrakło im zasobów. W danym momencie działały one na maksimum swojej mocy przerobowej, a pod wpływem warunków zewnętrznych zwiększyły nieco swoje zasoby. Zazwyczaj jednak ten wzrost nie może być znaczący.

Nie inaczej jest z ludzkim mózgiem. Owszem, i mózg może zwiększać ilość substancji białej i szarej (komórek nerwowych oraz połączeń pomiędzy nimi) i tym samym usprawniać swoje funkcjonowanie w różnych zakresach. Paul Brooks opisuje nawet liczne przypadki defektów działania układu nerwowego. W wielu z opisywanych studium przypadku pewne części mózgu przejęły funkcje tych, które zostały uszkodzone. Nie działają jednak nawet w połowie tak sprawnie, jak przed urazem.

Zwiększanie potencjału nie oznacza jednak, że zaczynamy wykorzystywać niewykorzystane części mózgu, które są tajemne i pozostają w uśpieniu. Takich neuronów po prostu nie ma. Każdy obszar mózgu pracuje, choć nie wszystkie jednocześnie. Ale to z kolei wynika ze specjalizacji poszczególnych modułów układu nerwowego. Inny obszar jest odpowiedzialny za mowę, inny za myślenie logiczne, abstrakcyjne czy przestrzenne. Inny za przetwarzanie sygnałów emocjonalnych, a jeszcze inny za śledzenie wzrokiem ruchu palca wyciąganego w naszym kierunku na ulicy. Skąd więc wziął się mit o kilkuprocentowym wykorzystywaniu mózgu?

Do człowieka w ciągu sekundy dociera średnio 11 mln bitów informacji. Ludzka świadomość przetwarza z tego zaledwie 40 bitów na sekundę. To oznacza, że świadomie odbieramy znacznie mniej niż 1% informacji, a cała reszta przetwarzana jest poza świadomością. Nie ma w tym nic dziwnego. Świadomość jest bardzo młodym wynalazkiem natury. Większość struktur mózgu przystosowana jest poprzez miliony lat ewolucji do reagowania bez jej udziału. Zresztą nie sądzę, by ktokolwiek chciałby być świadomy całego szumu informacyjnego, który jest odfiltrowywany przez wzgórze. Świadomość każdego oddechu, ruchu mięśnia serca, trzymania wyprostowanej postawy ciała doprowadziłaby do szaleństwa nawet superkomputer, a co dopiero przeciętnego zjadacza bułek z masłem.

Prawdopodobnie wyniki badań neurobiologów nad przetwarzaniem informacji zostały błędnie odczytane i zrozumiane, po czym poszły w świat w takim kształcie, że człowiek używa jedynie ograniczonej części swojego mózgu. Tymczasem, jak postuluje Andrzej Wróbel z Państwowej Akademii Nauk oraz liczni neurofizjolodzy – nawet obserwowanie muchy na ścianie angażuje cały mózg. Gdyby bowiem 90% mózgu było niepotrzebne, to istniałaby spora szansa na przeżycie ludzi z mniejszymi mózgami, co proces selekcji naturalnej by wykorzystał. Zwłaszcza, że ludzki mózg jest bardzo kosztownym energetycznie organem. Zużywa ponad 20% energii, a ważny zaledwie 2% masy całego ciała. Gdyby natura mogła się pozbyć chociaż jego połowy, to wydatnie zmalałaby liczba energii niezbędna do jego zasilania.

To, że cały mózg pracuje nieustannie, dokumentują badania z zastosowaniem Funkcjonalnego Rezonansu Magnetycznego. Nawet podczas snu wszystkie części mózgu wykazują pewien stopień aktywności. Tylko w przypadku poważnych uszkodzeń pewne regiony mózgu „milczą”.

Tak więc na filmy opisane we wstępie niniejszego felietonu należy patrzeć z mocnym przymrużeniem oka. Znacznie bliżej im do bajek nie tylko pod kątem cudownych środków wyzwalających określone, niedostępne potencjały – co jesteśmy w stanie wskazać jako nierzeczywiste, ale także pod względem tego, co ma zostać za pomocą owych środków wzbudzone. W pewnym sensie wszyscy możemy poczuć się jak bohaterowie wielkich produkcji amerykańskich. Każdy z nas bowiem używa podobnie jak Lucy 100% swojego mózgu.

Do poczytania:

Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku