Magical Girl - recenzja
- Szczegóły
- Utworzono: 03 lipca 2015
- Milena Drzewiecka
Pedro Almodovar powiedział o tym filmie, że jest jednym z najlepszych obrazów hiszpańskiego kina. Docenił grę aktorską, scenariusz i reżyserię Vermuta. Docenił uwikłanie, które dopada bohaterów i z którym musi zmierzyć się widz-obserwator. Ten sam widz w kinie może poczuć się jak psycholog. Magical girl zderza bowiem różne osobowości, zaburzenia, intrygi oraz marzenia.
Na początku historia wydaje się prosta: Luis, ojciec śmiertelnie chorej Alice, próbuje spełnić jej marzenie. To marzenie to strój bajkowej postaci, tytułowej magical girl. Obiekt tak pożądany, jak i nieosiągalny dla bezrobotnego nauczyciela literatury. Im częściej widzimy go jednak z córką, tym bardziej jesteśmy pewni, że zrobi wszystko, by ucieszyć swoje jedyne dziecko. Tyle że wszystko gotów jest zrobić także kto inny i dla kogo innego. Mężczyzna dla kobiety, ale nie chodzi tu wcale o dwoje partnerów. To Damian, emerytowany nauczyciel matematyki, i jego dawna uczennica Barbara. Teraz mieszkają obok siebie, kiedyś... To pozostaje tajemnicą. Im więcej mamy danych, tym więcej pytań. Reżyser – świadomie lub nie – przewidział rolę dla widza. Ten, kto ogląda film, z każdym kadrem zyskuje nowe informacje, niczym terapeuta, który – co sesja – słucha nowych opowieści pacjenta.
„Pacjentem”, czyli bohaterem o najbardziej skomplikowanej historii, wydaje się Barbara. Piękna brunetka w głębokiej depresji (?), uzależniona od swojego męża – nomen omen – terapeuty. Pewnego wieczoru poznaje Luisa. Ten, kto liczy na romans, szybko sie jednak zawiedzie. Po wspólnie spędzonej nocy Luis szantażuje Barbarę, że jeśli nie da mu pieniędzy, powie o wszystkim jej mężowi. Nauczyciel literatury intrygantem? A może po prostu troskliwym ojcem, który potrzebuje pieniędzy na spełnienie marzeń córki? Barbara oszukaną chorą psychicznie kobietą? A może to ona sama oszukuje?
Szantażowana odkrywa przed nami swoją przeszłość i nie jest to obraz... dla grzecznych dzieci. Z Barbarą wchodzimy w świat pornografii, poznajemy sadomasochistyczne upodobania bogaczy i kobiety, które zarabiają na naiwności innych kobiet oraz męskim pociągu do niewinności. Tym razem musimy zmierzyć się z innymi emocjami, ale – w odróżnieniu od filmów Almodovara – obrazy u Vermuta nie są tak krzykliwe. Co nie znaczy, że przestają być intensywne. Im więcej emocji, tym trudniej określić psychologiczne portrety naszych „pacjentów”.
Jest jeszcze Damian i to między nim a Luisem rozegra sie finałowa scena. Dwaj nauczyciele owładnięci tak silnym uczuciem (pierwszy do córki, drugi do Barbary), że zdolni do wszystkiego. Ta finałowa scena jednych rozśmiesza, innych wprawa w osłupienie. Kończy film, ale nie problemy. Widzowi znów brakuje danych, by „postawić diagnozę”. Na szczęście z roli terapeuty wychodzi się tu wraz z wyjściem z kina.
Film „Magical girl” w reż. Carlosa Vermuta obejrzałam w ramach 10 edycji Zurich Film Festival
W polskich kinach można go oglądać od 12. czerwca 2015.