Warszawskie „słoiki” podbijają stolicę – czyli o konsekwencjach kategoryzacji grupowej
- Szczegóły
- Utworzono: 11 czerwca 2013
- Marta Obojska
Zdjęcie dzięki uprzejmości firmy designlab
„Warszawskie słoiki. Portal Warszawiaków Prowincjonalnych”, ponad dziesięć tysięcy fanów, którzy go lubią. Łatka „słoika” przypięta przyjezdnym przez część warszawiaków bardzo mocno weszła w dyskurs społeczny.
Definicja słoika? Najogólniej rzecz ujmując „Słoik to osoba zamieszkała w Warszawie, której rodzice mieszkają poza Warszawą”. A dokładniej? Bardzo ciężko ustalić, być może dlatego, że sama nazwa niesie ze sobą bardzo duży ładunek emocjonalny.
Ponad trzysta komentarzy na portalu pod próbą zdefiniowania słoików – to przemawia do wyobraźni. Czy jednak rzeczywiście wszystkich jednoczy ten sam cel, ta sama motywacja?
Już po kilku komentarzach orientujemy się, że nie mamy tutaj do czynienia z rzetelną próbą stworzenia definicji. Wokół tematu odnajdujemy dwa obozy warowne Polaków. Znajdujemy się w samym środku bitwy. Jeden z obozów tworzą rodowici Warszawiacy, drugą – przyjezdni, nazywani przez tych pierwszych właśnie „Słoikami”. Tak – słoikami, bo dehumanizacja przyjezdnych rozpoczęła się dużo wcześniej. Bo przyjezdni to nie goście, którzy zaznaliby słynnej polskiej gościnności. Nie są nawet sąsiadami, których rodzice nie rzadko mieli okazję poczęstować nas świeżym mlekiem, obdarować świetnej jakości jajami, ugościć w sielance pobliskich pól, jezior, lasów. Nie są również naszymi partnerami biznesowymi z innych wspaniałych miast kraju nad Wisłą.
„Najechali na Warszawę niczym horda Czyngis Chana
Na furmankach, w dobrych autach ciągną od samego rana
Zakręcone w szklanych słojach mają całe swoje życie
Bigos, grzyby, kompot z jabłek
I tak podbić chcą stolicę, stolicę, stolicę”.
Rodowici, przestraszeni zachwianiem spójności grupy własnej, atakują przybyszów, sprowadzając ich życie do weków przywożonych z weekendowych wyjazdów do rodziców oraz oskarżają o podbieranie dóbr, o które sami muszą walczyć. Przyjezdni się bronią, próbują odnaleźć własną tożsamość i oddają zadawane im ciosy.
Mamy więc przed sobą dwie grupy, które są ustrukturalizowane ze względu na role, status oraz sposób komunikacji. Wypracowane przez Rodowitych normy, które precyzują, jak należy, a jak nie należy zachowywać się w danej sytuacji, niekoniecznie wpisują sie w standardy Przyjezdnych. Wspólne oczekiwania dotyczące tego, jak członek grupy powinien postępować, jeśli chce uzyskać społeczną aprobatę lub uniknąć dezaprobaty jest czymś, czego Ci Nowi według Rodowitych powinni się nauczyć, pokornie przyjąć i wejść w ściśle określone role. Podporządkować się istniejącym hierarchiom. Nierzadko jednak polska Brać nieposiadająca warszawskich korzeni przynosi ze sobą nową jakość, nowe zachowania, odmienne sposoby dążenia do celu. Wszystko, co nowe zaś, zawsze niesie ze sobą dozę niepewności. To, co stare, dobrze znane, określone, łatwiejsze jest do opanowania.
Według Henri'ego Tajfela ,istnieje mechanizm, który mówi o różnorodności danej grupy. W przypadku grupy własnej informacja o jej członkach kodowana jest jako informacja o jednostkach. Odwrotna sytuacja ma miejsce w przypadku grupy obcej. Informacja o jej członkach kodowana jest jako informacja o grupie. W efekcie kategoryzacji obserwujemy wzrost spostrzeganych różnic międzykategorialnych oraz spadek spostrzeganych różnic wewnątrzkategorialnych. Faworyzujemy grupę własną – nasza samoocena wzrasta.
Podsumowując ,możemy powiedzieć, że w oczach kategoryzujących członków grupy warszawiaków „Oni wszyscy są tacy sami. Oni wszyscy są Słoikami, żerującymi na porządnych obywatelach miasta, którzy w myśl sprawiedliwości społecznej, dla jego dobra walczyli i pracowali od pokoleń i wyłącznie oni powinni zbierać plony. My – Rodowici, jesteśmy różni. Jesteśmy w stanie uwierzyć, że przecież nikt z Nas nie jest doskonały. Generalnie w życiu jednak kierujemy się kulturą wyższą, jesteśmy dumni z tego, kim jesteśmy. Kochamy nasze miasto, znamy jego historię, jego ulice, ludzi, którzy w nim żyją”. Odzywa się patriotyzm ...patriotyzm warszawiaka – wartości, które nakładają na niego zobowiązanie do utożsamiania się z własnym narodem (warszawiakami), bronienia jego honoru, poświęcania się w jego obronie, kiedy grozi mu niebezpieczeństwo. Nie zostawilibyśmy ukochanego miasta, nie wyjechali, nie byli na utrzymaniu rodziców. Jesteśmy samowystarczalni!
Członkom grupy obcej słabiej przypisujemy emocje wyższe, specyficzne, tj. dumę czy miłość. One są domeną społeczności, której częścią jesteśmy My sami. Inaczej ma się rzecz z emocjami podstawowych, tzw. „zwierzęcymi”, takimi jak gniew czy strach. W stosunku do członków grupy obcej słabiej funkcjonują normy moralne. Słabsza jest również empatia i skłonność do pomagania w potrzebie.
Kategoryzacja staje się więc źródłem stereotypów, uprzedzeń i dyskryminacji, które prowadzą do konfliktów. Grupę obcą postrzegamy w nadmiernie uproszczony, uogólniony sposób. Nasze postrzeganie jej z upływem czasu jedynie umacnia się. Negatywny stosunek opiera się już tylko i wyłącznie na przynależności do danej grupy. Bo dlaczego ten przyjezdny, mówiący z dziwnym akcentem, ma się czuć jak u siebie? Dlaczego ma zarabiać więcej niż ja? Ba, dlaczego ma być moim szefem?!
Czyż to nie przed dyskryminacją polski naród tak bardzo się broni na arenie międzynarodowej? Próbując zmienić swój wizerunek, zapraszamy do Polski, bo Polak jest gościnny, uprzejmy, chętnie pokaże przepiękne włości nadwiślańskiej sielanki. Przyjedź, gościu z zagranicy. Byle nie z sąsiedniego miasta.
Uprzedzenia i stereotypy są skutkiem ubocznym całkiem normalnego funkcjonowania ludzkiego umysłu. Dzięki podziałowi osób na kategorie nie musimy uczyć się każdej osoby oddzielnie, od nowa. Wykorzystujemy jedynie wiedzę o rodzajach ludzi, którą uprzednio nabyliśmy. Stereotypy stają się „automatycznym pilotem”, dzięki któremu możemy automatycznie przetwarzać informacje o drugim człowieku, oszczędzając nasz czas i zasoby umysłowe.
Powstałe stereotypy bardzo trudno jest zmienić. Pełnią one wiele istotnych, ułatwiających nam życie funkcji. Zmiana sposobu myślenia wymaga pozyskania trudnych do zdobycia informacji, np. pozytywnej informacji o członkach grupy obcej, którą jeżeli już spotkamy, postrzegamy jako osobę nietypową! Powstałe w wyniku kategoryzacji stereotypy trudno zmienić również dlatego, że sprzyjają im liczne procesy związane z funkcjonowaniem struktur poznawczych. Selektywność poszukiwania informacji, asymilacja nadchodzących danych do schematu czy samospełniające się proroctwo – to tylko część z nich. Nasz ukierunkowany sposób myślenia ciężko jest zmienić, ponieważ bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że kierują nim właśnie stereotypy.
Pozytywne światło na zastaną sytuację zdają się dawać współczesne wyniki badań, stawiające na hipotezę rozszerzonego kontaktu. Mówi ona o tym, iż sama wiedza o tym, że przedstawiciele grupy własnej nawiązali bliskie stosunki z przedstawicielami grupy obcej, może prowadzić do obniżenia poziomu uprzedzeń.
Fragment utworu zespołu Big Cyc – Słoiki