Menu

Czym skorupka za młodu… czyli o zakochiwaniu się i rozstaniach

Zauroczenie, zakochanie, zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, fascynacja seksualna – na papierze to tylko słowa. W rzeczywistości, dla wielu z nas, recepta na udany związek.

Natura zaprogramowała człowieka w ten sposób, że jego najbardziej podstawowym celem jest przetrwanie – przetrwanie gatunku oczywiście. Od zarania dziejów ludzie łączą się w pary, rozmnażają i wychowują potomstwo tak, aby to potomstwo miało swoje potomstwo, a to potomstwo swoje potomstwo. I tak dalej, i tak dalej… Sprytna natura osiągnęła swój cel – rasa ludzka funkcjonuje na świecie nieprzerwanie od milionów lat. I nieprzerwanie człowiek dąży do rozmnażania. Ewoluowały tylko pewne określenia i podejście – kiedyś człowiek podtrzymywał gatunek, teraz zakłada rodzinę. Kiedyś łączył się w pary, bo w dwójkę łatwiej było przeżyć, teraz spędza życie – a przynajmniej jego część – z drugą osobą, bo odczuwa silne emocje, które zwykliśmy nazywać miłością. Kiedyś receptą na długotrwałą relację było to, że mężczyzna zapewnił pożywienie dla swojej rodziny, a kobieta opiekowała się ogniskiem domowym. Dzisiaj mamy cały dekalog postępowania w związku, czy nawet wręcz instrukcję obsługi bliskiej osoby – nie kłam, nie obrażaj, kochaj do końca życia, bądź romantyczny, lojalny i oddany… Wychowujemy się w wierze, że istnieje jedna, prawdziwa, romantyczna i idealna miłość, i że każdy prędzej czy później znajdzie swoją drugą połówkę. Pytanie tylko, czy nie żyjemy w iluzji? Czy taka sielanka nie jest jedynie złudnym wymysłem rodem z Hollywood?

I że Cię nie opuszczę….

Związki partnerskie nie są łatwe. Trzeba wiele wysiłku i zaangażowania, aby utrzymać relację na satysfakcjonującym obie strony poziomie. Z czasem uczucie się zmienia, staje się jakby słabsze, ustępując miejsca przyjaźni i przywiązaniu. W trakcie tego procesu para dodatkowo musi zmagać się z olbrzymią ilością negatywnych czynników, które nieustannie wystawiają związek na próbę. Zaskakującym jest fakt, że jednym z aspektów szkodzących związkowi może być sytuacja rodzinna, w której wychowywali się partnerzy. Dzieci, które otoczone były rodzicielską opieką, dorastając w kompletnej rodzinie, w której ojciec na równi z matką zaangażowani byli w ich wychowanie, częściej zakładają szczęśliwe rodziny.

Napiętnowani

Coraz bardziej widoczny staje się problem DDRR (dorosłych dzieci rozwiedzionych rodziców) czy DDA (dorosłych dzieci alkoholików). Osoby wychowywane w rodzinie dysfunkcjonalnej mają więcej problemów z ułożeniem swojego dorosłego życia. Z jednej strony pragną życia innego niż te, które zgotowali im rodzice, a z drugiej strony nie są zdolni, aby nawiązać głębsze relacje z otoczeniem, nie potrafią zaufać innej osobie. Doświadczenie rozwodu rodziców jest dla dziecka traumatycznym doświadczeniem, które zapisuje się na stałe w jego pamięci. Dziecko, które wychowywane jest tylko przez matkę, cierpi na brak męskiego wzorca, i jeśli jest to dziewczynka, to jak w dorosłym życiu ma zaufać mężczyźnie, skoro wizerunek dorosłego mężczyzny kojarzy jej się głównie z postacią, która odchodzi? Jeśli jest to chłopiec, to jak można od niego wymagać, aby jako dorosły człowiek przejawiał wszystkie cechy przykładnego, kochającego męża i ojca? Podobnie dzieje się w przypadku syndromu DDA – alkoholizm rodziców bądź jednego z nich wiązał się z brakiem ich obecności w życiu dziecka – główną rolę w takim domu odgrywał alkohol i wszystko kręciło się wokół niego.

Niestety związek z DDRR czy DDA jest jak tykająca bomba, która prędzej czy później może wybuchnąć. Często bywa tak, że strach przed zaangażowaniem i kolejnym zranieniem jest tak silny, że stworzenie stabilnego, długotrwałego związku nie jest możliwe. Schemat jest prosty – im związek staje się poważniejszy, tym DDRR czy DDA bardziej się wycofuje, aż w konsekwencji całkiem ucieka. I choć wydaje się to zupełnie nieracjonalne, myślenie takich osób jest  następujące –„boję się, że kiedyś mnie zostawisz, więc lepiej, żebym to ja zostawił Ciebie”. Niestety jedynym ratunkiem dla takiej osoby najczęściej jest terapia.

Do poczytania:

  • Bejanyan, K., Marshall T.C., Ferenczi, N., Associations of Collectivism with RelationshipCommitment, Passion and Mate Preferences: OpposingRoles of Parental Influence and Family Allocentrism. PLOS one, February 26, 2015
Joanna Michalska
Autor: Joanna Michalska
Redaktor
Dyplomowany psycholog, absolwentka Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu. Ukończyła dwie specjalizacje: psychologię zarządzania i marketingu oraz psychologię kliniczną. Obecnie doktorantka na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Pięcioletnie doświadczenie zawodowe w globalnej, holdingowej organizacji pozwoliło ukierunkować jej zainteresowania w kierunku psychologii w biznesie, głównie w obszarze HR oraz marketingu.

Komentarze  

Przemysław
# Przemysław 2015-07-26 12:35
Nie koniecznie się z tym mogę zgodzić. Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej. A raczej z wielu rodzin. Przeżucano mnie z jednej do drugiej. Dzieciństwo więc miałem nie zaciekawe. Teraz jestem w związku już od ponad roku. Z początku miałem pewne obawy. Teraz jednak nie wyobrażam sobie życia bez mojej drugiej połówki. To ona dodaje mi skrzydeł i tylko dzięki niej mam odwagę żyć, a nie wegetować.
Odpowiedz
Marek
# Marek 2015-07-27 16:12
Dziękuję, za artykuł.
Ja również jak przedmówcy nie do końca się zgadzam z treściami w artykule, mój przykład nie potwierdza "kluczowego" wpływu DDRR. Na pewno jakiś wpływ ma, jak wszystko co doświadczamy w życiu. Ale nie jest "clue".
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku