Emmmmmm...?
- Szczegóły
- Utworzono: 21 czerwca 2013
- Jarosław Świątek
Spośród reklam mBanku chyba tylko jedna zasługuje na szczególne uznanie. I to nie ze względu na oryginalność kreacji samego produktu, a głównie ze względu na grę jej głównego bohatera, który to dziwi się, że w jego samochodzie siedzą jacyś drwale. Reklama ta także pozostawia wiele do życzenia pod względem konstrukcji aparatu percepcyjnego człowieka i jego zdolności poznawczych, ale zdecydowanie była to najlepsza produkcja pod kątem tego, jak funkcjonuje i odbiera świat ludzki mózg.
Każda kolejna produkcja to staczanie się po równi pochyłej. W pewnym momencie wydawać by się mogło, że reklama tejże marki sięgnęła nawet rynsztoka, bo oto w jednej z nich pojawiła się świnia. Świnia na szczęście szybko zniknęła i jej miejsce zajął mnich. Najprawdopodobniej jest to mnich tybetański. Choć to akurat nie ma najmniejszego znaczenia.
Poziom abstrakcji w tej produkcji i jej prototypowość przekracza granice, które mózg w stanie, który Posner określa jako stan rozproszonej uwagi – uwagi ekstensywnej, potrafi poprawnie wyantycypować. Określenie: „Czujesz, jak dobro do Ciebie wraca?”, w którym to owo dobro jest odpowiedzią na ludzki altruizm, stanowiąc swoistą karmę i jednocześnie stanowi metaforę dóbr materialnych, jest tak rozbieżna pod względem konstrukcjonizmu pojęciowego, że dla nawet bardzo uważnego widza może budzić poważne problemy z jego zrozumieniem. W prostym badaniu korelacja pomiędzy rozumieniem reklamy a poziomem IQ mogłaby okazać się dodatnia i być powyżej współczynnika r=0.50 (zachęcam szczególnie studentów do sprawdzenia tej hipotezy). To oznaczałoby, że abstrakcję rozumieją jedynie osoby z inteligencją ponadprzeciętną. A to z kolei poważne zawężenie grupy docelowej.
Niezależnie jednak od tego, czy wyniki takiego badania okazałyby się zgodne z moimi przewidywaniami, to w stanie rozproszenia uwagi, w jakim oglądamy zazwyczaj reklamy, ta dwuznaczność i tak jest niezrozumiała. To jednak nie jest jedyny problem. Gdyby podłączyć EEG do głów osób badanych, niektórzy pod wpływem tego, co ujrzeliby na wykresie, zawołaliby natychmiast lekarza, myśląc, że pacjent nie żyje. Wykres praktycznie nie wykazuje żadnych „gór” ani „dołów”. Jakby mózg spał. Oznacza to tyle, że osoba oglądająca tę reklamę jest kompletnie wobec niej obojętna. Jakby patrzyła na jakiś mebel. A są przecież meble, które potrafią wzbudzić emocje. I to niemałe.
Zamiast przekombinowywać i zakańczać mało wyszukanym dźwiękiem naśladowczym powiązanym zaledwie jedną literą z nazwą banku, znacznie lepiej by było pójść już sprawdzoną drogą. Drogą, która jest już przetorowana i pozbawiona wszelkich drewnianych przeszkód wskutek działania dobrze znanych drwali.
Jarosław Świątek jest psychologiem społecznym, absolwentem Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założycielem Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentatorem medialny i popularyzatorem nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.
Komentarze
Jeśli chodzi o przekaz to podzielę się refleksjami z dyskusji z moimi studentami, gdzie bez najmniejszego trudu udało nam się ominąć nieprzystawalno ść kulturową, przetłumaczyć to na język już bardzo swojskiego "coś za coś", "akcja budzi reakcję", a nawet "nic za darmo" (bo przecież owe dobra które mamy otrzymać, nie są darem niebios czy tez banku, ale wyraźnie widać, że coś musisz zrobić - zapłacić kartą, przez co wydaje się to nawet bardziej wiarygodne, niż różne reklamowe obietnice, gdzie coś dostajesz za nic)
A dźwiękonaśladow cza końcówka tej reklamy moim zdaniem nie jest wcale zła i przecież bardziej powiązana niż tylko jedną głoską. Słyszymy i drugą sylabę - przy wdechu: eeemmmm i wydychając: baaaan(g?)k
Chociaż... trudno się nie zgodzić, że pod względem docierania do widza drwale rządzą, mocno i topornie dobijając się do najbardziej nawet odpornego na subtelności umysłu. Tylko czy akurat dla usług bankowych toporność to styl adekwatny???