Nie krzycz na mnie!
- Szczegóły
- Utworzono: 21 maja 2013
- Jarosław Świątek
Irytacja to stan, który osiągnąć jest stosunkowo łatwo. Wystarczy, że coś nie idzie po naszej myśli. A to krawat nie chce się dać zawiązać tak jak chcemy, a to ociekający gęstym sosem czosnkowym gyros, zawinięty w pyszną tubę, wymyka się ukradkiem tuż sprzed naszych ust i ląduje na kolanach.
Sytuacji tego typu jest sporo. Cała masa wręcz. Masa ugniatana przez irytujące błędy własnej nieudolności. Równie łatwo jest się zirytować z czyjegoś powodu. Przesadziłem. Jest to o wiele prostsze. Gdy ktoś śmierdzi w tramwaju powonieniem bezdomności, albo krzyczy, bo mama zabrała ulubioną zabawkę akurat wtedy, kiedy wokół zgromadziła się gromada kaszlących i siorbających nosem ludzi, oczekujących na swoją kolej u gburowatego lekarza, to o wyziew, a nawet krzyk irytacji jest niezmiernie łatwo.
Nieco trudniej, choć wcale niekoniecznie jakoś wyjątkowo ciężko, jest się wkurzyć. A nawet użyć mocniejszego słowa. Ostatniej telewizyjnej reklamie Saturna udaje się to zupełnie łatwo. Przynajmniej na mnie działa ona jak płachta na byka. Wydzierająca się przenikliwym piskiem kobieta rzeczywiście wybija człowieka ze stanu błogiego relaksu lub drzemki i każe wlepiać ślepia w ekran telewizora. Przynajmniej za pierwszym razem, bo za drugim powoduje raczej błyskawiczną zmianę kanału. Aktywizacja uwagi – pierwsza klasa.
Tyle, że aresztować uwagę można na wiele sposobów, co nie oznacza, że przyczyni się to do pozytywnych konsekwencji. Można np. kogoś wystraszyć i spowodować, że aktywuje się wzgórze, tylna część prawego płata ciemieniowego i ciało migdałowate w mózgu, ale to nie oznacza, że w ślad za tym uruchomione zostaną przednie partie płatów czołowych, odpowiedzialne za wykonawczy i świadomy mechanizm uwagi, który zagwarantuje zapamiętanie tego wydarzenia. Znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że przestraszony ów ktoś da nura albo pacnie nas w twarz z automatu. Automatyczna reakcja organizmu pod wpływem stymulacji ciała migdałowatego jest dalece bardziej prawdopodobna w takim przypadku.
W przypadku reklamy sieci handlowej również. Przenikliwy pisk powoduje reakcję awersywną. Następujące po nim komunikaty nie dość, że są jednym wielkim bełkotem informacyjnym, który zalewa naszą małżowinę absurdalną ilością bitów informacji, której pamięć operacyjna i tak nie jest w stanie przerobić, to w dodatku tak się mają do niepokojącego krzyku, jak żaba do baletu. Żabę w stroju baletnicy jestem jeszcze w stanie sobie wyobrazić. Może, dlatego że taki obraz widziałem już w jakimś filmie. Może dlatego – na całe szczęście dla właściciela sieci – marka nie pozostawi po sobie trwałych śladów w pamięci nie tylko operacyjnej, ale także utajonej. Zbyt mało brand cuesów ratuje skórę sieci. Ale nie powinno ratować skóry twórcom tego arcydzieła.
Jarosław Świątek jest psychologiem społecznym, absolwentem Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założycielem Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentatorem medialny i popularyzatorem nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.