Więcej szkody niż pożytku: skutki uboczne rozpaczliwego podwyższania samooceny
- Szczegóły
- Utworzono: 07 października 2014
- dr Jarosław Kulbat
Pisałem wcześniej, z jakich powodów samooceny podwyższać nie warto. Dziś chciałbym dla odmiany zwrócić uwagę na konsekwencje rozpaczliwych prób obrony (lub podwyższania) samooceny, o których eksperci od samorozwoju zazwyczaj zapominają wspomnieć. Z powodów, które nie są do końca jasne.
Kilka lat temu Jennifer Crocker i Lora Park (2004) dokonały przeglądu badań, których wyniki wskazują na różne negatywne konsekwencje prób podwyższania i ochrony poczucia własnej wartości. Konsekwencje takich działań (w psychologii kojarzymy je z motywem autowaloryzacji) widać wyraźnie w kluczowych aspektach funkcjonowania człowieka – poczuciu autonomii, przynależności, kompetencji czy samoregulacji. Kluczowych dla dobrostanu człowieka czy poczucia spełnienia, do których sprowadzić można większość działań kojarzonych z rozwojem osobistym.
Warto mieć świadomość negatywnych następstw podwyższania samooceny przede wszystkim dlatego, że ich reperkusje bywają czasem dość mocno odroczone w czasie. Dzieje się tak między innymi dlatego, że powikłania rozpaczliwego podwyższania samooceny stają się widoczne dopiero wtedy, gdy skumulują się skutki wielu takich działań. Poza tym dokonując bilansu prób podwyższania samooceny, dość często należy rozważyć także zachowania innych ludzi. Głównie tych, których zachowania człowieka podwyższającego swoją samoocenę bezpośrednio dotykają i którzy na te zachowania reagują. Podsumowując, w porównaniu do natychmiastowej satysfakcji, której źródłem jest podwyższenie samooceny, nie jesteśmy zazwyczaj świadomi kosztów działań czy decyzji, które do tego wzrostu samooceny doprowadziły.
We współczesnej psychologii dość dobrze ugruntowane jest oczekiwanie, że ludzie dążą do utrzymania, ochrony oraz wzmocnienia poczucia własnej wartości poprzez odnoszenie sukcesów i unikanie porażek w dziedzinach, które mają kluczowe znaczenie dla ich poczucia własnej wartości. Oznacza to, że ludzie podejmują decyzje, które wydają się optymalne dla ich samooceny w danym momencie, decydują o wielkości wysiłku, jaki wkładają w osiąganie ważnych dla nich celów oraz sposób reagowania na sukcesy i porażki. Crocker i Park zwróciły uwagę na to, że dążenie człowieka do podwyższania (lub ochrony) własnej samooceny może sprzyjać wyborom, których konsekwencje będą szkodliwe zarówno dla niego samego, jak i dla innych ludzi. Warto podkreślić, że autorki nie kwestionują znaczenia samooceny i korzyści wynikających z posiadania wysokiej samooceny. Kluczowe znaczenie ma tu pokazanie, że w dążeniu do podwyższania samooceny z łatwością można zejść na manowce, na których stosunkowo łatwo się pogubić.
Dokonanie bilansu zysków i strat związanych z dążeniem do podwyższania własnej samooceny wymaga wskazania zasobów o zasadniczym znaczeniu dla funkcjonowania psychologicznego i poczucia dobrostanu, który stanowi subiektywny wskaźnik stopnia zaspokojenia tych podstawowych potrzeb. Crocker i Park odwołały się do teorii autodeterminacji (Ryan, Huta, i Deci, 2008), w której kluczowe znaczenie dla psychicznej integralności człowieka, jej osobistego wzrostu i dobrostanu mają: a) poczucie kompetencji, b) więź z innymi ludźmi i c) poczucie autonomii, jakich doświadcza człowiek. Życie codzienne przynosi wiele okazji do tego, aby poprzez różne działania zaspokajać te podstawowe potrzeby psychiczne, co jest warunkiem doświadczania poczucia spełnienia. Pogorszenie samopoczucia w tym ujęciu jest konsekwencją podejmowania działań, które uniemożliwiają lub utrudniają zaspokajanie kluczowych potrzeb człowieka.
Kiedy podwyższanie samooceny prowadzi do obniżenia poczucia kompetencji?
Poczucie kompetencji odzwierciedla zdolności uczenia się i rozwoju w oparciu o własne doświadczenia. Może być niezależne od tego, co człowiek wie, czy czego nie wie. Dążenie do podwyższania samooceny może blokować zdolność tak rozumianego uczenia się z przynajmniej kilku powodów. Na przykład, dla uczenia się kluczowe znaczenie mają informacje zwrotne dotyczące wykonania zadania. To, czy wykonałem zadanie dobrze czy źle, szybko czy wolno, co mógłbym zrobić, żeby wykonać zadanie lepiej, szybciej czy przy mniejszym nakładzie wysiłku. Problem polega na tym, że informacje zwrotne dotyczące zadania (zwłaszcza wtedy, gdy są krytyczne), porażki i błędy traktowane są przez ludzi zaabsorbowanych szczególnie mocno podwyższaniem samooceny jako zagrożenia dla samooceny. Nie prowadzą więc do zmiany na lepsze, nie sprzyjają rozwojowi czy wykorzystywaniu swojego potencjału. Zamiast tego uczenie się nowych rzeczy, podejmowanie wyzwań stają się narzędziem podwyższania swojej wartości. W konsekwencji ludzie ograniczają (lub blokują) zaspokajanie potrzeby samorozwoju, której poczucie kompetencji jest wyrazem.
Dla ludzi zaabsorbowanych podwyższaniem samooceny zasadnicze znaczenie ma poszukiwanie okazji do tego, żeby wypaść dobrze, a nie tego, żeby się nauczyć czegoś nowego. A gdy już osiągną w czymś sukces, nie analizują przyczyn odniesienia sukcesu. Nierzadko nie wiedzą tak naprawdę, dlaczego ten sukces osiągnęli. Ich wiedza na swój temat nie zmienia się. I to stanowi problem, bo w prawdziwym życiu osiąganie celów czy odnoszenie sukcesów jest zazwyczaj uwarunkowane dużą liczbą czynników, których część ma charakter zewnętrzny, czyli nie zależy od człowieka. Zwracanie uwagi jedynie na ważne dla nas cechy charakteru czy zdolności, których ma dowodzić sukces, prowadzi do ignorowania tych wszystkich uwarunkowań sukcesu, które nie mają znaczenia z perspektywy samooceny jednostki.
Gdy człowiek odnosi porażki w dziedzinach, które mają dla jego samooceny znaczenie kluczowe, ochrona poczucia własnej wartości manifestuje się w tendencyjnym przetwarzaniu informacji, które wynikają z analizy przyczyn tej porażki. Wyrazem takiej tendencyjności może być na przykład kwestionowanie wiarygodności porażki dla naszej samooceny. Można to zrobić, podkreślając znaczenie czynników zewnętrznych (poniosłem porażkę, bo wszystkie okoliczności sprzysięgły się przeciwko mnie), których rolę ludzie pomijają, gdy wyjaśniają przyczyny swojego sukcesu. Innym sposobem radzenia sobie z porażkami może być zmniejszenie szans na jej zapamiętanie. W istocie pamiętamy własne sukcesy zdecydowanie lepiej niż własne porażki. Osiągnięcie tego celu jest możliwe w bardzo prosty sposób: wystarczy poświęcić na myślenie o porażce mniej czasu niż potrzeba na jej dobre zapamiętanie.
Repertuar działań, jakie ludzie podejmują w następstwie porażki w dziedzinie, która jest ważna dla ich poczucia własnej wartości, jest bardzo urozmaicony. Na przykład, szukają wymówek, żeby zracjonalizować porażkę, aktywnie szukają okazji do porównywania się z ludźmi, którym poszło jeszcze gorzej, albo dystansują się od tych, którym poszło lepiej. Nie zapominajmy też o tym, że gdy stawką jest samoocena, ludzie mogą podejmować działania, których celem jest uniknięcie porażki – na przykład mogą oszukiwać albo zmniejszać swoje szanse na odniesienie sukcesu w sposób, który pozwoli im wyjaśnić odniesioną porażkę w sposób bezpieczny dla samooceny. W konsekwencji utrwalają w ten sposób wiedzę na swój temat, która niekoniecznie musi mieć z rzeczywistością wiele wspólnego, i wkraczają w etap stagnacji samorozwoju.
Kiedy podwyższanie samooceny pogarsza relacje z innymi ludźmi?
Ludzie są istotami społecznymi, a dążenie do nawiązywania i utrzymywania kontaktów z innymi wymienia się wśród podstawowych potrzeb człowieka na gruncie wielu psychologicznych koncepcji natury człowieka. I nie chodzi tu jedynie o subiektywne przekonanie, że inni nas lubią albo że można na innych polegać w razie potrzeby. Prawdziwa więź z drugim człowiekiem to coś znacznie więcej. Oznacza interpersonalną bliskość, obustronną wymianę zasobów czy wsparcia oraz zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa wtedy, gdy zachodzi taka potrzeba. Warto tu podkreślić, że choć bliscy człowiekowi ludzie pomagają mu zaspokajać podstawowe potrzeby, to równie ważna dla tworzenia i utrzymywania relacji z bliskimi jest gotowość człowieka do dzielenia się wszystkim, czego bliscy mu ludzie mogą potrzebować, a co my mamy do dyspozycji. Bliskie relacje z innymi ludźmi poprawiają funkcjonowanie psychiczne i fizyczne, zaspokajają potrzebę bezpieczeństwa i zwiększają potencjał radzenia sobie w trudnych, stresujących momentach życia.
Gdy priorytetem staje się dążenie do podwyższania własnej samooceny, nieuchronnie pogarszają się relacje z innymi ludźmi. Jest to naturalna konsekwencja tego, że człowiek przestaje monitorować potrzeby innych ludzi, bo koncentruje się głównie na sobie. Poza tym ludzie zaangażowani w podwyższanie własnej samooceny chcą być lepsi od innych. Wpływa to na sposób, w jaki spostrzegamy ludzi w naszym bezpośrednim otoczeniu społecznym. W takiej sytuacji innych ludzi łatwiej jest spostrzegać jako rywali czy wrogów niż współpracowników czy przyjaciół. Nie zapominajmy także, że reakcje człowieka na zagrożenie dla samooceny przyjmują często postać zachowań aspołecznych (jak agresja, pretensje, gniew, wymówki). Nie sprzyjają więc podtrzymywaniu pozytywnych relacji z innymi. Gdy taki stan się przedłuża, może dojść do rozluźnienia istniejących więzi, któremu towarzyszy spadek szans na pogłębienie czy nawiązywanie pozytywnych relacji z innymi. I tu robi się naprawdę nieprzyjemnie, bo ludzie, którzy tracą kontakt z innymi (zwłaszcza z bliskimi), dość szybko zaczynają doświadczać bolesnych konsekwencji tego stanu – poczucia izolacji czy samotności.
Kiedy podwyższanie samooceny ogranicza autonomię?
Autonomia odnosi się do subiektywnego przekonania człowieka, że jest odpowiedzialny za swoje zachowanie. Zachowania, które są autonomiczne wynikają z woli jednostki, są zamierzone i towarzyszy im subiektywne przekonanie o samodzielności dokonanego wyboru. Obniżenie autonomii wiąże się z poczuciem działania pod presją i nie ma tu znaczenia, czy źródłem tego nacisku jest otoczenie człowieka (które formułuje pewne oczekiwania czy wywiera oczywisty nacisk, jak szef wydający polecenie), czy sam człowiek (który stara się postępować zgodnie ze swoimi standardami moralnymi albo stara się wypaść jak najlepiej). Wysokie poczucie autonomii jest dość wyraźnie powiązane z różnymi aspektami dobrostanu psychicznego, w kontekście dążenia do celów ludzie z wysokim poczuciem autonomii są bardziej wytrwali i bardziej efektywni.
Dążenie do podwyższania własnej samooceny w dość oczywisty sposób ogranicza autonomię człowieka. Dzieje się tak dlatego, że zaabsorbowany podwyższaniem swojej samooceny człowiek podejmuje działania, których wybór uwarunkowany jest tym, co, jak sądzi, zrobić (dla swojej samooceny) musi, niż tym, czego człowiek chce. Myślenie o samoocenie sprawia, że ludzie zaczynają doświadczać stresu, presji czy lęku już na samą myśl o potencjalnych skutkach porażki, które mogą doprowadzić do obniżenia samooceny. Wyobraźmy sobie studenta, dla którego podstawą wysokiej samooceny są jego akademickie sukcesy. Nauka w takim przypadku staje się sposobem odnoszenie akademickich sukcesów i unikanie porażki. W takiej sytuacji nie można wykluczyć, że taki student może stracić wewnętrzną motywację do nauki.
Do czytania (pdf – link do artykułu):
- Crocker, J., & Park, L. E. (2004). The Costly Pursuit of Self-Esteem. Psychological Bulletin , 130(3), 392-414. [pdf]
- Ryan, R. M., Huta, V., & Deci, E. L. (2008). Living well: A self-determination theory perspective on eudaimonia. Journal of Happiness Studies, 9(1), 139-170. [pdf]
Komentarze