Bombonierka
- Szczegóły
- Utworzono: 01 lipca 2013
- Jarosław Świątek
Wysłanie e-maila nie trwa zbyt długo. Wystarczy wcisnąć jeden przycisk na klawiaturze lub kliknąć raz myszą w odpowiednim polu i już kilka sekund później wiadomość, którą napisaliśmy, ląduje w skrzynce odbiorczej adresata. Znacznie dłużej trwa sklecenie paru słów, które mają zostać zawarte w treści wiadomości. Okazuje się, że skutki takiej radosnej twórczości, mogą już nie być tak krótkotrwałe i banalne.
We wtorek 25 czerwca kilkanaście instytucji państwowych zostało sparaliżowanych i ewakuowanych, po otrzymaniu wiadomości, że w ich placówce podłożona została bomba. Wiadomości te rozesłane zostały pocztą e-mailową. Adresatem było wiele instytucji w różnych miejscach w kraju, w tym wiele szpitali. Każdy taki alarm wiąże się z potężnymi kosztami, związanymi z ewakuacją, przeszukaniem i działaniami operacyjnymi policji oraz odpowiednich służb szybkiego reagowania. Niezależnie od tego, czy alarm jest prawdziwy, czy nie, policja zawsze musi go sprawdzić i wdrożyć stosowne procedury ewakuacji oraz powziąć stosowne kroki reakcji. Tym razem, podobnie jak w zdecydowanej większości tego typu zawiadomień (o ile nie we wszystkich dotychczas znanych w Polsce), alarm okazał się fałszywy. Co jednak powoduje, że ludziom przychodzą do głowy takie pomysły?
Z alarmami bombowymi jest trochę tak, jak z próbami samobójczymi. Gdy ktoś planuje je naprawdę, nie informuje o tym nikogo, tylko po prostu dokonuje czynu. Niedoszli samobójcy, którzy ostrzegają, że się pozbawią życia, zazwyczaj próbują zwrócić na siebie uwagę lub wymusić na kimś takie czy inne działania, związane z jego osobą. O prawdziwej próbie samobójczej zazwyczaj dowiadujemy się, gdy jest już po niej i doszła lub nie doszła do skutku. Andrzej Lepper nie informował nikogo, że zamierza się powiesić i nie wykazywał ku temu żadnych symptomów, które zaniepokoiłyby przyjaciół czy rodzinę. Zamachowcy z Bostonu także nie wykrzykiwali wszem i wobec, że mają bombę własnej roboty i ją zdetonują. Udaremnionemu zamachowi w Polsce także nie towarzyszyły obwieszczenia i groźby. Oczywiście nie oznacza to, iż należy lekceważyć osoby, które mówią, że chcą się zabić lub zdetonować ładunek wybuchowy w supermarkecie. Bynajmniej. Zawsze trzeba poświęcić ową uwagę, natomiast nie ulegać, pod żadnym pozorem, szantażowi. Inaczej może być podobnie jak w przypadku małego dziecka, które uczy się, że może za każdym razem, gdy coś chce, a rodzice nie chcą mu tego dać, tupać nogami i krzyczeć, a to dostanie.
Fałszywe zawiadomienia o podłożeniu ładunków wybuchowych, podobnie jak sygnalizowanie niezamierzonego samobójstwa, mają na celu spełnienie określonego celu. Cele te mogą być różne. Od uniknięcia klasówki w szkole, po chęć odwetu na instytucji, do której żywimy żal za to, co zrobiła lub czego nie zrobiła dla nas. Ten drugi motyw może zresztą także leżeć u podłoża prawdziwego zamachu bombowego. W tym przypadku jednak stopień determinacji i poczucia krzywdy oraz chęci odwetu jest znacznie wyższy i nierzadko nawiązuje do naszego poczucia sprawiedliwości i postrzegania świata. O ile w sytuacji fałszywego zawiadomienia o podłożeniu bomby, chcemy po prostu dokuczyć i dać nauczkę, o tyle w sytuacji realnego zamachu, odczuwamy doraźną chęć ukarania tych, którzy dopuścili się niesprawiedliwości wobec nas lub osób nam bliskich, wyznających takie same wartości. Stajemy się sędziami i obrońcami wizerunku świata, który drzemie w naszych głowach. Właściwie mówienie „My” jest tutaj zupełnie nie na miejscu. Takich aktów dopuszcza się stosunkowo niewielki odsetek osób. Łatwiej i bardziej adekwatnie więc powinienem używać słów typu: „Oni”, „Ich”.
Jakimi motywami kierował lub kierowali się sprawcy felernej wiadomości e-mailowej, która sparaliżowała liczne polskie instytucje? Tego typu akcja znacznie bardziej przypomina zamach terrorystyczny, niż chęć odpłacenia się w ramach osobistych porachunków. Zasięg był ogromny i istnieje raczej niewielkie prawdopodobieństwo, że wszystkie zaalarmowane instytucje dokuczyły autorowi wiadomości. Choć klucz ich doboru na pewno jest interesujący i wymaga wyjaśnienia, to jednak cała akcja bardziej wygląda na chęć uderzenia w państwo polskie, niż odpłacenia za nadobne. To, czy był to sprzeciw wobec obecnej władzy, porządku panującego w kraju, fatalnej sytuacji gospodarczej czy może wszystkiego po trochu, będzie musiało wyjaśnić śledztwo i oby te wnioski zostały odkryte i ujawnione opinii publicznej. Niezależnie jednak od tego, czyny takie muszą być surowo karane po to, żeby liczba „Ich” malała i zastępowana była przez „Nas” - ludzi współżyjących w jednym, spójnym, choć wielokulturowym i barwnym społeczeństwie. Powiało trochę utopią może z tą wielokulturowością i różnorodnością w Polsce, ale trzeba mieć jakieś marzenia i ideały. Mi się marzy kraj otwarty na innych, ale i inni otwarci oraz respektujący jego instytucje i prawo. W przeciwnym wypadku karani i izolowani od społeczeństwa, na które sami podnieśli rękę. Zmiany można dokonywać na wiele sposobów. Szantaż i terroryzm jest nie tylko skrajnym aktem egoizmu, ale i najmniej efektywną drogą, bo kiedy zagrożenie minie, ludzie i tak zapomną o co w ogóle chodziło zamachowcy i odrzucą jego powody działania. A przecież nie o to chodzi.
Komentarze
FAŁSZ. Według badań wielu autorów, specjalistów w tej dziedzinie, od 80 do 85% samobójców ostrzegało swoją rodzinę i przyjaciół o chęci popełnienia samobójstwa.
więcej na temat mitów: suicide.org, policja.pl i mnóstwo innych
to tak tylko w ramach sprostowania :)