Menu

Czego nie mówić osobom z zaburzeniami?

I co powiedzieć w zamian?

Wciąż niezmiennie odnoszę wrażenie, że takich wpisów nigdy za dużo. Trochę to smutne, że nadal osobie cierpiącej na depresję, przy tylu kampaniach społecznych, akcjach, książkach i dostępie do informacji, potrafimy rzucić w twarz: „Weź się w końcu w garść i rusz dupę z łóżka”.

Chory budzi się często z nieokreślonym ciężarem w piersi. Każdy kolejny dzień jest wyzwaniem na miarę zdobycia Everestu, a stygmatyzacja i ignorancja społeczeństwa tylko tę wspinaczkę utrudniają. Często w zmaganiu z zaburzeniem psychicznym pomaga otwarcie się na innych i mówienie o swoich problemach, jednak wiąże się to z ogromną uwagą i potrzebą przede wszystkim akceptacji i zrozumienia.

Dlatego dzisiaj, po raz kolejny, powiem Wam, czego nie mówić osobom z zaburzeniami, bo nie jest to ani pomocne, ani miłe, ani nie działa kojąco, a może przynieść więcej szkody niż pożytku. Powiem Wam też, co możecie mówić w zamian. Przyjrzyjcie się sami, jak to wygląda i jak może to brzmieć w głowie chorego.

NIE MÓW: „Masz takie wspaniałe życie i tyle rzeczy, za które możesz być wdzięczny”. Osoby cierpiące np. na depresję spędzają sporo czasu (na pewno na początku choroby), szukając czegokolwiek, co będzie ich cieszyć, za co mogą być wdzięczni, co da im nadzieję, że jutro będzie chociaż odrobinę lepiej. Gdy powiesz komuś choremu, że powinien być wdzięczny lub bardziej się cieszyć, poczuje jeszcze większe poczucie winy i wstyd, bo „widocznie za słabo się stara”. W chorobach psychicznych poczucie winy i wstyd towarzyszą choremu na każdym kroku. To zdanie implikuje, że Twoim zdaniem są słabi i nie robią wystarczająco dużo, by się lepiej poczuć. To, czego możesz być pewien, to to, że chory z całych sił chce, by było lepiej.

POWIEDZ: „Doceniam Cię”. Czy sam nie chciałbyś czegoś takiego usłyszeć, gdy zmagasz się z czymś bardzo, bardzo trudnym? Nie chciałbyś wiedzieć, że jesteś wystarczająco dobry taki, jaki jesteś i ktoś widzi i docenia Twoje starania? No właśnie.

 

NIE MÓW: „Powinieneś medytować”. Albo iść pobiegać. Trenować jogę. I inne tego typu pomysły. Chory najprawdopodobniej już tego próbował, bo szukając dla siebie ratunku, próbuje się niemal wszystkiego. Możliwe, że medytuje regularnie, więc nie mów mu, że coś musi lub powinien. To, że coś działa na Ciebie, nie oznacza, że zadziała na innych. Nie tylko chorych.

ZAPYTAJ: „Co Cię odpręża?”. Medytacja to jedna z wielu ścieżek do osiągnięcia spokoju. Innym przynosi go np. modlitwa, spacer, czytanie, gorąca kąpiel czy cokolwiek innego. Zapytaj o to. Nie mów, że coś się powinno lub nie powinno robić. Sam też na pewno nie lubisz, gdy ktoś Ci coś narzuca.

NIE MÓW: „Wszystko będzie dobrze”. Gdy chory chce tylko umrzeć, czuje pustkę, bezsens, izoluje się, chce być sam i ma wrażenie, że nie ma już dla niego nadziei na wyleczenie, to czy aby na pewno można powiedzieć, że „będzie dobrze”? To nie pomaga. Zaburzenia często zniekształcają postrzeganie rzeczywistości. Świat jest np. czarny (metaforycznie) i żadne słowa otuchy tego nie zmienią, a mogą jedynie frustrować.

POWIEDZ: „Jestem tu dla Ciebie. Będę Cię wspierać”. To duża ulga wiedzieć, że jest ktoś, na kim można się wesprzeć, gdy upadamy. Zaburzenia psychiczne bardzo często sprawiają, że chory izoluje się od ludzi. I nawet jeśli będzie twierdził, że nie skorzysta z Twojej pomocy czy obecności, to świadomość tego, że jesteś, będzie działała kojąco. Bez napinania. Bez przymusu. Tak po prostu.

NIE MÓW: „Po prostu bądź szczęśliwy”. Mówiąc takie zdanie, pokazujesz ignorancję i twierdzisz, że to, że ktoś cierpi, jest kwestią jego dobrej lub złej woli. Uwierz, że nikt nie lubi cierpieć i chce być szczęśliwy, chce budzić się z motywacją do życia. Czy Ty, gdy jest Ci źle, potrafisz pstryknąć palcami i „po prostu być szczęśliwy”?

ZAPYTAJ: „Co mogę zrobić, by pomóc Ci poczuć się szczęśliwszym?”. Takie słowa dają dużo siły do tego, by może spróbować zrobić jeszcze jeden krok, gdy gdzieś utkniemy w miejscu. Komunikujesz w ten sposób, że jesteś, że wspierasz, że chętnie pomożesz, ale nie będziesz naciskał i do niczego zmuszał. Po prostu będziesz i jeśli zajdzie taka potrzeba – okażesz wsparcie.

 

NIE MÓW: „To wszystko jest w Twojej głowie”. No, a gdzie ma być? Tak, to zaburzenie psychiczne, ale takie zdanie sugeruje, że Twoim zdaniem chory coś wymyśla i powinien po prostu porzucić swoje irracjonalne myśli. To trywializuje emocje, przeżycia i potrafi wpędzić w duże poczucie winy. Przemyśl to sobie, zanim wypowiesz cokolwiek takiego.

POWIEDZ: „Zróbmy coś fajnego”. Gdy trudno jest choremu uciec od swoich myśli, które przysparzają mu jedynie cierpienia, czasem warto zaproponować mu oderwanie się od nich. Może to być spacer do parku, wizyta w księgarni, odcinek serialu, cokolwiek, co przyjdzie Ci do głowy i co lubi robić Twój bliski. Pomoże to odepchnąć choćby na chwilę negatywne myśli i odprężyć się na jakiś czas.

NIE MÓW: „A czym Ty się w ogóle tak martwisz/smucisz/stresujesz?”. Prawda jest taka, że nie wiesz, co się dzieje w życiu chorego. Nie wiesz, czym spowodowana jest choroba. Powyższym zdaniem sugerujesz, że osoba nie ma prawa czuć tego, co czuje. W pewien sposób na to nie zasługuje. Pamiętaj, że Twoje informacje są ograniczone, a takie słowa ranią, wpędzają w poczucie winy i zwyczajnie krzywdzą. Każdy z nas ma swoje granice.

POWIEDZ: „Jak mogę Ci pomóc poczuć się lepiej?”. Musisz założyć, że tak naprawdę nie wiesz, co się dzieje z drugim człowiekiem. Nie znamy wszystkich problemów, z którymi się zmaga. Zamiast bazować na powierzchownych informacjach, po prostu wyciągnij dłoń. Pokaż, że jesteś otwarty i chętny, by ulżyć im w cierpieniu.

NIE MÓW: „Ludzie mają gorsze problemy”. Ależ oczywiście, że mają. Wojny, głód, utrata pracy, śmierć bliskich. Przypominanie o tym choremu wpędza go w głębokie poczucie winy, że nie może „wziąć się w garść” i zacząć cieszyć tym, że nie spotyka go nic gorszego. Poza tym jak wartościować, co jest gorsze, trudniejsze?

POWIEDZ: „Przykro mi. Chcesz o tym pogadać?”. Osoby borykające się z zaburzeniami psychicznymi nie potrzebują ciotek i wujków „dobra rada”. Zwłaszcza, że te „dobre rady” najczęściej dają ludzie, którzy nie mają zielonego pojęcia o chorobie. Najlepsze, co możesz zrobić, to zaoferować wsparcie i być. Po prostu być, bez oceniania i osądzania.

Weź sobie po raz kolejny te zdania do serca. Pierwsze wyrzuć ze słownika. Drugą grupę stosuj, gdy tylko zajdzie taka potrzeba lub chęć. Powodzenia.

Monika Kotlarek
Autor: Monika KotlarekStrona www: http://www.psycholog-pisze.pl
Ukończyła Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej we Wrocławiu. Swoją pasją dzieli się na blogu: www.psycholog-pisze.pl. Prywatnie lubi podróże, uwielbia biegać i dawać z siebie 110% na treningach, kocha swojego psa, kota i dwa szczury.

Komentarze  

Gestaltowy
# Gestaltowy 2016-01-14 17:46
Pani Moniko! Świetny materiał. Powinno się takie zwięzłe zestawienia wręczać członkom rodziny osoby chorej.
Odpowiedz
Łukasz
# Łukasz 2016-01-15 15:18
Pani Moniko.
Pani pomysły są wyrazem normalnego szacunku wobec drugiej osoby, ale niestety ludzie, którzy nie zastanawiają się nad swoim życiem, których jest cała masa rzeczywiście muszą się tego uczyć, jakby wciąż nie chcieli dorosnąć.
Jako katolik mogę coś więcej - działać miłością.
Coś jak Pani pisała " Zróbmy coś fajnego" i to robić dopóki, dopóty osoba której towarzysze zaczyna zauważać sens. To jest trudne, ale naprawdę warto.
Odpowiedz
Kamil
# Kamil 2016-02-03 00:39
Czy nie będąc katolikiem nie można działać miłością? Czy to nie jest kolejny stereotyp, który powtarzany po wielokroć prowadzi do przekłamywania rzeczywistości, szufladkowania ludzi a także tytułowych zaburzeń?
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-01-19 14:09
Depresja w całej swojej złożoności etiologicznej, obrazu objawów i epikryzy, pozostaje w jakiejś mierze chorobą fizyczną. Potocznie jednak wartościowanie społeczne czyni z niemożności fizycznej mobilizacji zarzut w postaci jednego z grzechów głównych, czyli lenistwa. Przeciętnemu człowiekowi trudno wyobrazić sobie, że można utracić wolicjonalną kontrolę nad swoim ciałem i aktywnością. On odnosi to zwykle do swoich doświadczeń z odczuwania przemożnej niechęci do robienia czegokolwiek, szczególnie do pracy czy działań wynikających z innych zobowiązań, a więc też przypomina sobie, jak środkami przymusu i nacisku dyscyplinować czyjeś zachowanie się w podobnych sytuacjach. Niestety podobnie jak w przypadku wprowadzania wielu życiowych zmian, zmiany niezdrowych nawyków lub nałogów, okazują się zupełnie nieskuteczne rozmaite wezwania, zaklęcia i komendy typu: „weź się wreszcie w garść, ogarnij się, zabierz się w końcu do roboty, przestań się mazać, przestań palić, zacznij się w końcu ruszać” i temu podobne. „Przestań mi w końcu wypominać” jest tutaj prostą analogią. Wszystkie takie komunikaty zdają się wskazywać na brak wzajemnego zrozumienia wynikającego z zaburzonej komunikacji. Ta rzeczywiście wymaga szczególnej troski.
Skąd jednak mieć pewność, że czyjaś immobilność wynika z depresji, a nie z czystego wygodnictwa czy lenistwa? Łatwiej jest, kiedy można wskazać na uwarunkowania wynikające z doznanego wstrząsu emocjonalnego lub traumy psychicznej. Jak zrozumieć depresję „bez specjalnego wyraźnego powodu”? Dla otoczenia osoby zmagającej się z depresją wcale nie musi to być łatwa sytuacja. Dlatego może warto byłoby zamiast połajanek, komend i wezwań „do niepamięci” zaproponować takie sugestie i propozycje, które wynikają bardziej z troskliwości, a mniej zaprawione pouczaniem? To niestety kolejny przykład "wszystko - wiedzy - lepiej", jak ktoś inny powinien lub nie powinien się zachowywać.
Odpowiedz
MilkyWayyy
# MilkyWayyy 2016-03-25 22:24
Bardzo dobrze, że piszę się o tym, czego chory słyszeć nie powinien.
Cierpię na depresję i usłyszałam już chyba wszystkie te wypisane zdania.
Codziennie od rodziców słyszę tylko "Ale czym ty się tak stresujesz?", a najgorszy był tekst matki: "wiesz, chciałabym cię kiedyś zabrać do szpitala, żebyś zobaczyła chore dzieci i to, jakie ludzie naprawdę mają problemy". Nie chcę wspominać już o wyzywkach babci "jesteś śmierdzącym leniem", kiedy leżę łóżku i nie mam na nic ochoty.
Od strony nauczycieli wiedzących o mojej chorobie też nigdy nie usłyszałam niczego, czego powinnam. "Uprawiasz jakiś sport? Może powinnaś chodzić na spacery. A może joga?" i klasyczne "Czy ty wiesz, jakie ludzie mają problemy i sobie z nimi muszą radzić?".
Jeśli chodzi o rówieśników, nie mam zbyt wielkiego grona koleżanek, ale dowiedziałam się, że powinnam cieszyć się życiem, przestać się zamartwiać, że problem leży w mojej psychice i jak będę chciała, to się go pozbędę.
Nawet psychiatra częstuje mnie tekstami z serii "wszytko będzie dobrze", "nie martw się".

Mówcie ludziom o depresji i obalajcie stereotypy.

Pozdrawiam!
Odpowiedz
Asia
# Asia 2016-06-08 14:24
Rozstałam się z narzeczonym, pół roku przed ślubem. Przez ostatnie miesiące nie byłam sobą. Początkowo myślałam, że wszystko jest ok - popłacze i będzie dobrze. Z dnia na dzień popadałam jednak, w coraz większe załamanie nerwowe. Zaczęłam opowiadać znajomym o swoim życiu, problemach, sytuacji, która się wydarzyła. Mówiłam, codziennie wyrzucałam z siebie, to co czułam. Słyszałam często tekst - "nie powinnaś o tym mówić, po co inni mają wiedzieć". Mało, kto rozumiał, że nie robiłam tego, żeby inni poznali moją historię, jak to u mnie źle i niedobrze. To była forma terapii. Robiłam to dla samej siebie. Dziś wiem, że to dzięki temu udało mi się wyjść na prostą. To, że pozbierałam się psychicznie, zawdzięczam ludziom, którzy znaleźli czas, aby mnie wysłuchać i przy tym nie oceniać. Nie zawsze, to co mówiłam miało sens. To były gorzkie żale. Jednak, dzięki temu znalazłam w samej sobie akceptację i wewnętrzny spokój. Odzyskałam wiarę i poczucie własnej wartości.

Czasami wystarczy wysłuchać, kogoś kto chce mówić, nie dawać rad a jedynie okazać "jestem z Tobą" - to może zdziałać naprawdę wiele. Dać człowiekowi siłę. Nic nas to nie kosztuję.
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-06-08 15:58
Zgadzam się z Tobą Asiu, wystarczy być, co i tak jak pewnie wiesz nie zawsze jest też łatwe i proste.
To co w Twoich słowach ma dla mnie szczególną wagę, to wdzięczność. Uważam, że tak samo jak wybaczanie, tak i wyrażanie wdzięczności ma niezwykłą moc "uzdrowicielską ". Przynosi ulgę.
Odpowiedz
aga
# aga 2016-06-18 09:24
ale niestety coś w tym jest że sie przyzwala na depresję i młodzi ucza sie ze z nią żyć ok, tolerują ją......a traktują się chorymi, patrzę z niedowierzaniem kiedy młoda piękna, bo teraz wszystkie nastolatki wyglądają lepiej, umieją lepiej się pomalować i wyeksponowac wdzięki niż ja 32 letnia baba......podaj ą mi receptę i patrzę depresja......n o nie mogę tego zrozumieć ni jak, wiem że może to moja głupota ale miałam na prawdę ciężko w życiu, i mam do dziś a one jeszcze mają różne boje przed sobą i już uważają to za mur nie do przebicia...... smutno
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-06-18 15:23
Aga, nie sądzę aby to była jakaś Twoja "głupota", masz prawo do zdziwienia i dziwienia się czemuś, a poza tym przecież wcale nie musisz rozumieć ani okazywać zrozumienia, tak samo jak komuś może się nic nie chcieć, poza jednym, że oczekuje zrozumienia. Poruszasz kilka ciekawych wątków:
1. przyzwalanie na depresję
2. uczenie się żyć z depresją
3.niedowierzanie - jak rozumiem, że ktoś wyglądający atrakcyjnie, a na pewno nie wyglądający na osobę chorą, może się nią "legitymować"?
4. co to znaczy "mieć naprawdę ciężko w życiu"
5. prawdziwe życiowe boje
i wreszcie
6. depresja jako mur nie do przebicia.
Każdy wątek to obietnica ciekawej dyskusji.
Ja dołożę od siebie tylko jeden powiązany z nimi temat. Mianowicie przyjęcie etykietki związanej z diagnozą i w konsekwencji wejście w rolę chorego, a następnie identyfikacja czy też utożsamienie się z ta rolą i posługiwanie się nią czy też jak to wcześniej nazwałem - legitymowanie się. Podobne zjawiska już przerabiamy przy okazji załatwiania przez rodziców zaświadczeń dla swoich dzieci a to o dysleksji, a to dysortografii, o dyskalkulii czy innych dys ... Chciałoby się rzec w końcu -dyskwalifikacj ach. Kłopot nie w tym, że powstają jakieś lepsze czy gorsze diagnozy, ale w tym, że się je "naciąga", żeby uniknąć czegoś, nie ponosić odpowiedzialnoś ci, żeby mieć handicap i jest to nagminnie nadużywane w oczekiwaniu obniżenia wymagań. Spotkałem w życiu sporo młodych mężczyzn, którzy dla uniknięcia obowiązkowej służby zdrowia "załatwiali sobie żółte papiery", a potem ich zdziwienie, że w dorosłym życiu te żółte papiery odcięły ich od wykonywania wielu zawodów. Jeśli ktoś chce taryfy ulgowej od życia, to czy faktycznie cierpi na depresję, czy też tylko posługuje się nią jako wymówką i etykietką człowieka chorego, odcina się od jakiejś sfery życia. Problem moim zdaniem bardziej tkwi w tym, jak można by efektywnie i szczęśliwie żyć POMIMO choroby, rzeczywistej czy tylko modnej, a nie jak się nią posługiwać wobec innych ludzi. Zresztą depresja nie jest tutaj chorobą wyjątkową, bo niestety jest wiele takich, z którymi niektórzy z nas borykają się często przez całe życie, a które niosą ze sobą jakieś ograniczenia, nawet nie ma sensu wymieniać.
Pamiętam też pewnego młodego człowieka, napotkanego na forum poświęconym prokrastynacji, jak się rozradował wielce, gdy dowiedział się, że on cierpi na taką właśnie chorobę [nawiasem mówiąc prokrastynacja nie sklasyfikowana jako choroba] i teraz jego życie stało się dla niego jasne. Niestety okazało się też, że poza tym w jego życiu to niczego nie zmienia.
Jeszcze jedna kwestia. Gdzieś już napotkałem publikację na temat udziału przemysłu farmaceutyczneg o w upowszechnianiu diagnozy depresji. Wydaje mi się też [poproszę kogoś bieglejszego o ewentualne sprostowanie], że także w DSM V, czyli klasyfikacji chorób i zaburzeń, mniej objawów wystarczy „zaprezentować” , żeby spełnić kryteria diagnostyczne depresji. Innymi słowy łatwiej się „wykazać” depresją, łatwiej jest dostać taką diagnozę od lekarza i receptę na nowej generacji cudowne uzdrawiacze farmakologiczne . Gdybym sam cierpiał na depresję, to pewnie dopiero teraz poczułbym się naprawdę przerażony.
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-06-21 13:53
Oczywiście chodziło mi o obowiązkową służbę wojskową , a nie służbę zdrowia, ale ten lapsus też zawiera ciekawe skojarzenia [dziękuję, Panie Freud] :roll:
Odpowiedz
kasia23
# kasia23 2016-07-12 23:33
To, że ktoś jest młody, piękny i umie się malować nie oznacza, że nie może chorować na depresję. Choroba nie wybiera i nie gustuje jedynie w „brzydkich” i „starych”. Za to wielu chorych umie „kamuflować” objawy choroby, pomalować się i uśmiechać do otoczenia, choć wcale nie jest do śmiechu, po czym wrócić do domu i płakać w samotności. A może podaje receptę, bo właśnie te leki pozwalają tej osobie w miarę normalnie funkcjonować? Świat innych ludzi nie musi koniecznie być taki jak to na zewnątrz wygląda dla kogoś kto o tej osobie niewiele wie. Dlatego lepiej nie oceniać i nie porównywać swojej sytuacji do sytuacji innej osoby, której się nawet nie zna i ocenia się po wyglądzie zewnętrznym. A czy młoda i ładna dziewczyna nie może zachorować na nowotwór, białaczkę, cukrzycę albo czy nie może złamać nogi?
Odpowiedz
MalGorzata
# MalGorzata 2016-06-18 22:30
Deprresja
Odpowiedz
Aga
# Aga 2016-06-18 23:49
Artykuł mądry, potrzebny, ale... Bliscy nie wiedzą jak dotrzeć do osoby chorej, starają się pocieszyć - tak jak potrafią, a to też jest wartość! Zauważyli, chcą pomóc, to już jest dużo! Ponadto, zdania, których 'nie należy mówić' mówią też bliscy, którzy sami coś tam w życiu przeszli, być może nawet jakiś epizod choroby psychicznej mieli, i WIEDZĄ, że w gruncie rzeczy, niestety, ale taka jest prawda: akceptacja stanu rzeczy i szukanie punktu zaczepienia to jest jedno z dobrych wyjść, zrozumienie, że choroba to pułapka umysłu to też pewien klucz...itd, itd. Naprawdę, nie demonizowałabym 'dobrych rad' bliskich, bo są one podyktowane troską, jakąś tam jednak mądrością życiową i w większości przypadków dobrą wolą. Wiem, 'rusz tyłek' wkurza i wcale nie mobilizuje, ale może jednak wywołuje energię, interakcję, gdzieś z tyłu głowy myśl,że komuś zależy... komuś, kto ostatecznie nie jest przecież winny choroby... W artykule apelujesz o nie wpędzanie chorego w poczucie winy - a więc ja apeluję o nie wpędzanie w poczucie winy bliskich, którzy swoją nieporadną radą niby dobijają chorego... Ile osób teraz odpuści rozmowę ze znajomym, współpracowniki em, przyjacielem... ? Bo jeszcze powie coś nie tak... Podajesz przykłady co mówić w zamian - świetnie. Tyle, że te 'złe' są po prostu bardziej naturalne, wynikające z życiowego doświadczenia, są formą pocieszenia, a nie pytania, analizy - bo przecież, życie jest jednak dobre, prawda? I doświadczenie uczy, że jednak wszystko będzie raczej dobrze...
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-06-20 02:38
Dzięki Aga za ten głos rozsądku. Najpewniej obu stronom może przydać się wsparcie i jak wspomina Asia, istotne może być nie tylko to, co i jak się mówi, ale co się robi i jak ludzie potrafią być ze sobą w takich trudnych chwilach. Problem z depresją wydaje mi się tkwić w tym, jak długo osobom z otoczenia może bardziej zależeć na czyimś wyjściu z depresji, niż samej osobie cierpiącej, czyli jak długo potrafią dawać sobie z tym radę, jak długo po prostu są w stanie wytrzymać. I tutaj na nic połajanki, proste instruktaże czy uniwersalne recepty. Żyć z [prawdziwą] depresją nie jest łatwo, ale żyć z osobą z depresją też wcale nie jest łatwo.
Odpowiedz
Paulina
# Paulina 2016-06-20 11:18
Aż chciałabym dodać komentarze mojej mamy w stylu "ja też mogę powiedzieć że mam depresję i rozłożyć się na łóżku i nic nie robić" no i oczywiście nieśmiertelne weź się za siebie i coś ze sobą zrób" i kilkanaście wykładów dziennie na temat tego jak fatalna jestem w każdej dziedzinie życia. To....nie pomaga. Dodam tylko że od mniej więcej 3 lat trwa leczenie i pomimo tego, że zaczynam wychodzić na prostą ciągle jeszcze są okresy wyłączenia.
Dlatego takie artykuły powinny być szeroko propagowane żeby każdy miał do nich dostęp.
Pozdrawiam :)
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku