Menu

„Ida”. Recenzja widza.

Milena Drzewiecka

„Ida” idzie po Oskara. Bez względu na decyzję jury, wielu widzów już wydało… wyroki. I choć słowo „wyrok” pasuje bardziej do sądownictwa niż kinematografii, są odbiorcy, którzy ostatnio chętnie odgrywają rolę sędziego. Co sprawia, że w czarno-białym obrazie jedni widzą tylko czerń, a inni - tylko biel?

Film Pawła Pawlikowskiego na polskich ekranach można było zobaczyć już jesienią 2013 roku, ale dopiero deszcz międzynarodowych nagród sprawił, że o „Idzie” nad Wisłą zrobiło się głośniej. Dyskusje artystyczne zostawmy krytykom filmowym. Psycholog może analizować przeżycia i osobowość bohaterów, ale mnie w tym przypadku bardziej zainteresowała psychologia widza.

Część widzów „Idy” się zbuntowała i nazwała film antypolskim. Powstała nawet specjalna petycja, by każdorazową emisję filmu opatrzyć informacjami, kto był okupantem Polski i kto odpowiada za pogrom Żydów. Inna grupa nazwała produkcję antyżydowską, przekonując, że reżyser nic, tylko powiela negatywny obraz Żyda.  I jedni, i drudzy oglądali te same 80 minut. I jedni, i drudzy słuchali tych samych dialogów. I jedni, i drudzy widzieli te same czarno-białe zdjęcia. A jednak zobaczyli i usłyszeli co innego.

Ja obejrzałam i – w przeciwieństwie do wielu – dostrzegłam biel, czerń i sporo szarości. A jednak łatwiej zawiesić oko tylko na wybranym elemencie. W przypadku wieloznacznych obrazów sami wybieramy to, co – nawiązując do psychologii Gestalt – jest figurą, a co tłem. Wybieramy najczęściej to, co bardziej sprzyja naszym poglądom, szukamy potwierdzenia własnych stanowisk, niechętnie dopuszczamy do siebie argumenty innej strony – w dyskusji, a co dopiero przed szklanym ekranem.

W kinie siedzą ci sami skąpcy poznawczy, których spotykamy w pracy czy na ulicach. Skąpcy, którzy na rzeczywistość (tę „tu i teraz” i tę w filmie) patrzą przez okulary zbudowane z doświadczeń, poglądów i (nie)wiedzy.

W tej recenzji zachowań widza nie tyle chodzi o konkretny film, co pojawiającą się coraz częściej polaryzację. Polskie-niepolskie, nasze-ich, liberalni-solidarni – możemy mnożyć pojawiające się co i raz opozycje. Najczęściej nie są niczym innym jak kolejną odsłoną sporu „swój-obcy”. Co ciekawe, głośno grzmią także ci, którzy przedmiotu sporu nie znają. Nic mnie tak ostatnio nie „rozbawiło”, jak negatywna recenzja filmu wygłoszona przez osobę, która… w ogóle go nie widziała.

Człowiek zwykle chce bronić samooceny (przyznanie się do braku racji boli) i za wszelką cenę unika dysonansu poznawczego (poznanie innego punktu widzenia zmusza do myślenia, rodzi wątpliwości). To zrozumiałe, aczkolwiek nie do końca bezpieczne. Jeśli, cytując klasyka: „Nic nas nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne”, jak dostrzeżemy inne barwy?

Milena Drzewiecka
Autor: Milena Drzewiecka
Psycholog i dziennikarz. Zawodowo związana z niemiecką telewizją publiczną ZDF, a wcześniej z Telewizją Polską (od „Teleexpressu” przez „Wiadomości” po TVP Info). Naukowo wierna Uniwersytetowi SWPS, gdzie pisze doktorat dot. przywództwa i prowadzi zajęcia ze studentami. Młodzi adepci psychologii odkrywają razem z nią tajemnice psychologii społecznej i marketingu politycznego. Ukończyła dziennikarstwo na UW, psychologię społeczną w SWPS w Warszawie i Studium Polityki Zagranicznej w Akademii Dyplomatycznej PISM. Członek Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Społecznej i International Society of Political Psychology. Na portalu bez polityki, co nie znaczy, że bez pasji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku