Menu

I żyli długo i szczęśliwie…

Jeżeli zapytalibyśmy parę młodą, dlaczego bierze ślub, więcej niż pewne, że usłyszymy: „my się bardzo kochamy”. Wersje alternatywne: „musimy” vel „jesteśmy już ze sobą tak długo” także występują, ale rzadko kiedy wypowiada się je głośno, szczególnie, gdy biją już kościelne dzwony. Para młoda zmierza więc do ołtarza, wyznaje sobie przed nim miłość, obiecuje wierność aż do śmierci… z nadzieją, że to życie w małżeństwie od owej śmierci ich oddali. I proszę, oto najnowsze dane: szczęśliwe pary małżeńskie cieszą się lepszym zdrowiem i rzadziej chorują. Tylko jak brzmi recepta na szczęście w miłości? 

To, że ludzie w związkach czują się lepiej i żyją dłużej niż single, wskazywano już w szeregu badań. Jednakże badanie opublikowane w Journal of Marriage and Family jest o tyle ważne, że -używając języka bardzo naukowego- jest longitudinalne. Mówiąc bardziej po polsku, podłużne, ergo badania tych samych osób kontynuowane w czasie. W trwającym 20 lat badaniu Rick Miller i jego współpracownicy dowiedli, że wraz ze wzrostem jakości małżeństwa zwiększa się jakość zdrowia pary. Posłużyły im do tego dane od 1681 małżonków. Małżeństwo może być tu nie tyle przyczyną lepszego zdrowia, ile mediatorem na drodze ku niemu. Według Millera, jeżeli np. mamy zły dzień, a nasz współmałżonek potrafi nas wesprzeć, poziom stresu maleje. Jego wniosek praktyczny: ubezpieczenie powinno pokrywać koszty porad małżeńskich. Założenie: lepiej płacić za to poradnictwo niż za leczenie nieszczęśliwych małżonków.

Słowo klucz to jednak „szczęście”. Ostatnio pisałam o tym, jak trudno je zdefiniować. Jeszcze trudniej je osiągnąć. Najtrudniej, gdy para (małżeńska czy inna) pojmuje je inaczej. Inne oczekiwania wobec małżeństwa będzie mieć 20-latek o typie erosa, a inne 40-letnia pragmatyczka. Większość z nas powinna jednak przyznać rację (jakkolwiek irracjonalny nie byłby sam temat miłości) Sternbergowi, który szczęście w miłości upatruje w triadzie: namiętność, intymność, zaangażowanie. I tak w ujęciu Sternberga idealnej miłości doświadczają ci, którzy jednocześnie darzą siebie zaufaniem i bliskością (intymność), przeżywają pobudzenie fizjologiczne (namiętność) oraz troszczą się o trwałość związku (zaangażowanie). Brak któregoś z tych komponentów powoduje, że mamy albo miłość braterską (intymność + zaangażowanie), albo romantyczną (intymność + namiętność), albo fatalną (tak trudne do pogodzenia w czasie: namiętność + zaangażowanie). Jeszcze trudniej jest wtedy, gdy mamy tylko jeden składnik.

Kiedy wspomniałam tę teorię kilka lat temu w jednym z wydań „Pytania na śniadanie”, moja interlokutorka Agnieszka Perepeczko krzyknęła: -ładne- i choć trudno wejść jej w słowo, słuchała do końca. Tej teorii faktycznie bardzo dobrze się słucha, bo choć traktuje o skomplikowanym fenomenie miłości, robi to w sposób fenomenalnie prosty. Szkoda, że tak trudne jest znalezienie i -dalej- utrzymanie miłości idealnej. Naturalnie są pary, które przechodzą od miłości romantycznej po braterską, ale pełnię szczęścia przynosi miłość trójskładnikowa. Ta feralna namiętność, można by rzec, bo to właśnie jej dynamika tak utrudnia utrzymanie idealnej triady.

Nie wiem, czy pary małżeńskie badane przez Millera osiągnęły w swoich związkach miłość idealną na długo i dzięki temu czują się szczęśliwe. Jeśli nie dzięki temu, to i tak -wierząc wynikom badania- są szczęśliwie zdrowe. Szczęśliwa miłość, szczęśliwe zdrowie… właściwie nie wiem, który ze stanów jest bardziej deficytowy? Bo sądząc po ilości tegorocznych zaprosin na ślub, jakie dostałam, stan małżeński deficytowy nie jest. Choć może wnioskowanie powinno być tu… odwrotne.

Milena Drzewiecka

Dla zainteresowanych nazwiskami z felietonu, „wskazówki literaturoznawcze”:

  • Miller, R., Hollist, C.S., Olsen, J., Law, D. (2013). Marital Quality and Health Over 20 Years: A Growth Curve Analysis. Journal of Marriage and Family,75, 3, s. 667–680.
  • Sternberg, R., J. (1988). The Psychology of Love. New Haven, CT: Yale University Press.

O miłości idealnej przeczytacie też w:

  • Wojciszke, B. (2009). Psychologia miłości. Gdańsk: GWP.
Milena Drzewiecka
Autor: Milena Drzewiecka
Psycholog i dziennikarz. Zawodowo związana z niemiecką telewizją publiczną ZDF, a wcześniej z Telewizją Polską (od „Teleexpressu” przez „Wiadomości” po TVP Info). Naukowo wierna Uniwersytetowi SWPS, gdzie pisze doktorat dot. przywództwa i prowadzi zajęcia ze studentami. Młodzi adepci psychologii odkrywają razem z nią tajemnice psychologii społecznej i marketingu politycznego. Ukończyła dziennikarstwo na UW, psychologię społeczną w SWPS w Warszawie i Studium Polityki Zagranicznej w Akademii Dyplomatycznej PISM. Członek Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Społecznej i International Society of Political Psychology. Na portalu bez polityki, co nie znaczy, że bez pasji.

Komentarze  

Mateusz
# Mateusz 2013-07-16 13:54
Ciekawy artykuł, choć z nieco chaotyczną końcówką. Troszkę brakło mi połączenia rozpoczętych na początku wątków w jedną całość.
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku