Mechaniczna twarz czy poczwara?
- Szczegóły
- Utworzono: 29 października 2013
- Milena Drzewiecka
Do maszyn przywykliśmy, do automatów część z nas wciąż jeszcze przywyka. Roboty oswoiliśmy, gdy idzie o te, które oszczędzają nam wysiłku. Oswojenie robotów o twarzy człowieka zostawiamy Japończykom i Amerykanom. Tyle że coraz częściej i my stajemy w sytuacji face to screen face. I nie chodzi tu o twarz wyświetlaną np. na Skype.
Automaty, roboty - cuda techniki czy przekleństwo człowieka? Gdy automat ułatwia nam życie, mówimy: cudo. Gdy robot zajmuje nasze miejsce pracy, krzyczymy: przekleństwo. Miernikiem jest właśnie bezpośrednie zaangażowanie, czy też używając przysłowia: „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Siedzi nam się więc wygodnie na kanapie, gdy pralka pierze, a maszyna do espresso parzy ulubioną kawę. Siedzi nam się niewygodnie lub nawet w ogóle nam się… nie siedzi, gdy firma redukuje nasze miejsce pracy, wstawiając za nas automat, np. do sprzedaży biletów czy wydawania kluczy w hotelowej recepcji. Automat niekoniecznie skomplikowany, takie „pudło” z kilkoma przyciskami, z wyświetlaczem, może z jakąś postacią na monitorze. Przecież postać na obrazku to nie rzeczywisty kontakt z klientem - powiedzą zwolennicy komunikacji face to face. Komunikacji, która odgrywa szczególną rolę w usługach. A co jeśli ów robot ma… twarz? Czy jego mechaniczny uśmiech może konkurować z uśmiechem kelnera lub pielęgniarki?
Jedno z ostatnich badań opublikowanych w Public Library of Science wskazuje, że robot robotowi nierówny. Elisabeth Broadbent obserwowała kontakt osób badanych z robotem z gatunku People Bot. Roboty te projektuje się właśnie do usług oraz interakcji z człowiekiem. Robot użyty w badaniu mówił, na monitorze prezentował trójwymiarową twarz i miał za zadanie zmierzyć ciśnienie badanym. Przyjmijmy więc umownie, że pełnił rolę pielęgniarki.
Procedura była zawsze taka sama: badany siedział w pokoju, robot podchodził do badanego i mierzył mu ciśnienie. Manipulowano jednak twarzą robota. W pierwszym warunku robot prezentował twarz człowieka, w drugim - ludzką twarz o metalicznej powłoce, w trzecim - zamiast twarzy na ekranie pojawiał się tylko napis: robot medyczny.
Wyniki? W pomiarze poziomu ciśnienia nie stwierdzono różnic. Różnice dotyczyły jednak oceny robota-pielęgniarki. Badani zdecydowanie preferowali robota o twarzy człowieka, uznając go za najbardziej myślącego i posiadającego najlepszą osobowość. Na drugim miejscu stawiali jednak już nie tego o srebrnej metalicznej twarzy, ale tego ze standardowym wyświetlaczem. Wyjaśnienie jest o tyle proste, co być może trudne do zaadaptowania przez część konstruktorów. Ludzie nie chcą kontaktu z dziwnymi twarzami. Kontakt z mechaniczną twarzą rodzi dysonans. Twarz ludzka jest czymś, co znamy; napis także, ale srebrna twarz była oceniana jako… poczwara. Większość ludzi unika sytuacji dziwnych i nieznanych. Niejasności są trudne do sklasyfikowania, mogą rodzić zakłopotanie, a nawet strach.
I tak okazuje się, że lepiej, by robot pozostał robotem, niż przybierał twarz podobną do człowieka. A jeśli już ma mieć twarz to… ludzką, jakkolwiek nieludzko może to brzmieć.
Raport dot. opisanego badania oraz linki do innych anglojęzycznych publikacji w tym temacie można znaleźć na stronie: http://www.plosone.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0072589