Szef w perspektywie psychologicznej. Wywiad z dr Pawłem Fortuną
- Szczegóły
- Utworzono: 06 sierpnia 2009
- Maciej Chabowski
M.Ch.: Prowadząc szkolenia dla różnego rodzaju zespołów pracowniczych często słyszę od uczestników kąśliwe komentarze w stylu: „Takie szkolenie powinni przejść nasi dyrektorzy” czy „To szkolenie jest fajne i mówisz dużo przydatnych rzeczy, ale na naszego prezesa takie techniki nie działają”. Faktycznie, pewna część polskich menedżerów oczekuje od swoich podwładnych, że w kontaktach ze sobą czy z klientami będą posługiwali się skutecznymi technikami komunikacji interpersonalnej i przejawiali zachowania asertywne, ale sami nie stosują się do nich. Czy jednak faktycznie jest to zjawisko nagminne? Rzeczywiście większość z nich wymaga tego typu postaw od podwładnych i jednocześnie nie stosuje ich wobec innych?
P.F.: No właśnie, przed chwilą porównywałem szefa do trenera drużyny sportowej. Problemem wielu zwierzchników jest to, że nie jeżdżą ze swoimi pracownikami na szkolenia. Raczej ich wysyłają lub – w bardziej patologicznych przypadkach – nasyłają na nich trenerów, których głosem chcą przemówić do rozumu i serc swoich podwładnych. Myślę, że zgodzimy się z tym, że niewiele wart jest trener, który nie jeździ ze swoimi zawodnikami na treningi. Nie ma zielonego pojęcia o ich kondycji, trudnościach, czy możliwościach rozwojowych. Niewiele jest również wart nauczyciel, który sam nie dąży do mistrzostwa, a wymaga tego od swoich podopiecznych. Temu problemowi poświęcamy wiele miejsca w naszej książce. Po piętnastu latach prowadzenia szkoleń mogę stwierdzić, że wiele się zmienia in plus, jednak do optymalnej sytuacji nam jeszcze daleko. Wciąż spotykam szefów, którzy uważają, że skoro zostali zwierzchnikami to nie mogą się okazać ułomni, czyli nie mogą jechać na szkolenie. Inni z kolei sądzą, że bez ich udziału w szkoleniu pracownicy bardziej się otworzą, będą bardziej autentyczni. Ostatnio spotkałem szefa, który przed szkoleniem opowiadał o tym, że bardzo zależy mu na wyzwoleniu inicjatywy pracowników, a on nie chce w tym przeszkadzać i w związku z tym nie będzie brał udziału w szkoleniu. Mimo oporów udało mi się go namówić. Co się okazało? Za każdym razem, gdy ktoś z pracowników zabierał głos szef przerywał mu i donośnym głosem stwierdzał: Powiem jak było… Dzięki temu, że wziął udział w sesji mógł sobie unaocznić automatyzmy, charakterystyczne dla jego stylu komunikacji. Pięknie wygląda twarz człowieka doznającego olśnienia… Myślę, że jeszcze nie raz będziemy mogli ją zobaczyć.
M.Ch.: Jak powinni zachować się członkowie zespołu, którego przełożony sam nie stosuje się do przyswojonych przez nich (np. podczas szkolenia) norm i zasad? Zignorować to, że „szewc bez butów chodzi” czy asertywnie zwrócić mu na to uwagę?
P.F.: W książce zwracamy uwagę na to, że tak jak klientem nauczyciela są uczniowie, polityka – społeczeństwo, a księdza – wierni, tak samo klientami szefa są jego podwładni. Dla wielu osób taki punkt widzenia jest zaskakujący, żeby nie powiedzieć szokujący. Przyzwyczaili się do hegemonii wszechmogącego bosa i nie przychodzi im do głowy wymagać od niego profesjonalizmu. W jednym z rozdziałów przytaczamy pewną scenę z filmu K-Pax, gdzie jest to świetnie pokazane. Bez presji ze strony pracowników szefowie mogą zatracić motywację do zmian. A przecież nie każdy z nich dysponuje wystarczającymi zasobami motywacji wewnętrznej i imperatywem samorozwoju. W najtrudniejszej sytuacji wydają się być pracownicy, których szef skończył „wszystkie możliwe” uczelnie i uważa, że jest doskonały, zatem nie musi się już zmieniać. Dystansuje się do wypowiedzi podwładnych, wskazuje błędy, a wszystko to tonem mentorskim i nie znoszącym sprzeciwu. A przecież posiadanie biblioteki nie czyni nikogo mądrym. Wierzę, że dyscyplinująco na szefów zadziała marketing szeptany i nieformalny kanał przepływu informacji w Internecie. W książce cytujemy na przykład blogi pracowników, którzy opisują w nich nieakceptowane zachowania swoich szefów. Wierzę, że tak, jak zamieszczane w sieci opinie pacjentów o lekarzach coraz częściej decydują o ich popularności, tak opinie podwładnych o szefach będą coraz częściej brane przez łowców głów i specjalistów od rekrutacji. Pracownicy powinni wytwarzać taką presję.