Menu

Niedorozwój osobisty

Jarosław Świątek

Rozwój osobisty osiąga współcześnie swoiste apogeum. To dobry znak.

Według nigdy nie zweryfikowanej empirycznie piramidy potrzeb Maslowa, potrzeby wyższego rzędu – do których zaliczyć możemy samospełnienie i rozwój osobisty, człowiek realizować może dopiero, kiedy potrzeby niższego rzędu – np. jedzenie, sen, bezpieczeństwo, są zaspokojone. Patrząc na boom rozwoju osobistego, żyjemy w czasach prosperity. Przynajmniej zakładając, że piramida Maslova ma rację bytu.

Najczęściej próbuje nam się udowadniać, że możemy wszystko. Że nie istnieją właściwie żadne ograniczenia w samorozwoju. Wiele osób na samo przytoczenie takiej tezy rozpogadza swoje lico i gorączkowo sięga po portfel. I wydaje – nawet kilka tysięcy złotych, żeby posłuchać kolejnego autorytetu w dziedzinie rozwoju. Autorytetu, który zarabia, mówiąc innym, że też mogą zarabiać tyle, co i on, jeśli tylko uwierzą i zaczną zarabiać. Choć on sam zaczął zarabiać prawdziwie duże pieniądze dopiero wtedy, kiedy zaczął innym mówić, jak mają zarabiać. Ot, kiedyś monopol na wyciąganie pieniędzy od wiernych miały instytucje religijne, dzisiaj robią to instytucje nowej religii. Religii rozwoju osobistego. Religii, ponieważ szkolenia tego typu mają więcej wspólnego z wiarą niż rozwojem. Przynajmniej w sporej części. Są bowiem nieliczne, które zasługują na słowa uznania i docenienia, ale te zazwyczaj nie są tak popularne. Nie obiecują bowiem gruszek na wierzbie. A przecież wszyscy wolimy skubnąć sobie natychmiast, od ręki, soczystą gruszkę prosto z wierzby – nie szkodzi, że płaczącej nad naszym losem, niż hodować i pielęgnować gruszę i czekać na jej owoce przez rok, a niekiedy i więcej.

Skąd popularność i wiara w owe spędy rozwojowe się bierze? Przede wszystkim osoby, które prowadzą tego typu eventy, to najczęściej postacie charyzmatyczne. Potrafiące pozyskać autorytet. Autorytet tymczasem moc ma potężną. Badania pokazują, że sam garnitur może spowodować, że ludzie chętniej i w większej ilości będą przechodzić na czerwonym świetle, jeśli zrobi to osoba w owym garniturze. Za mężczyzną w dżinsach już tak chętnie nie przechodzą na czerwonym. Autorytet może także sprawić, że ludzie są w stanie dotrzeć do ostatniego przycisku rażącego prądem, którego to dawka jest śmiertelna. Oczywiście żaden prąd w eksperymencie Milgrama nie płynął naprawdę, ale badani o tym nie wiedzieli, a rażony prądem aktor przechodził samego siebie, żeby okazać cierpienie i ból w wyniku kolejnych rażących dawek. Autorytet dosłownie wyłącza nam ośrodki skroniowo-czołowe kory mózgowej odpowiedzialne za myślenie krytyczne, analityczne i kontrolę. Oddajemy się sugestii i chętnie wypełniamy polecenia. Jeśli do tego dodać odpowiednie przygotowanie całego spotkania – światła, muzykę, rozpylone na sali zapachy, oprawę wizualną, społeczny dowód słuszności oraz samo swoiste show w wykonaniu prowadzącego, mieszanka spowoduje, że jesteśmy zdolni do wszystkiego. A właściwie do uwierzenia we wszystko. Schachter i Singer już w latach 60. ubiegłego stulecia odkryli, że pobudzenie emocjonalne może zostać przeniesione na inną sytuację czy obiekt niż ten, który je wywołał. Chybotliwy, zawieszony wysoko nad przepaścią most może spowodować, że atrakcyjna dziewczyna na jego końcu wyda nam się bardziej pociągająca i będziemy chcieli pobawić się z nią w lekarza chętniej, niż kiedy stoi ona na końcu stabilnego i nisko zawieszonego mostu.

Emocje wywołane przez czarodziei spędów rozwojowych mają podobny charakter. Zaczynają działać, wpływają na uwiarygodnienie i tak już nierzadko silnego autorytetu i sprawiają, że zaczynamy wierzyć. Wierzyć i chłonąć wszystko to, co mówi do nas jego ekscelencja ze sceny. Tylko później to wszystko jakoś siada. Gdzieś znika. Wiemy, że możemy wszystko, ale jakoś nie osiągamy wszystkiego. Ale nie zaczynamy zarabiać więcej, nie żyje nam się lepiej. Taka bowiem jest natura programów emocjonalnych – wyłączają się po określonym czasie i przemijaniu sytuacji, które je wywołały. Tymczasem ze szkolenia nie pozostało nic w głowie poza owym – „mogę wszystko” i „zrób to teraz, zacznij działać”. Nieważne jak, po prostu zacznij. Nie ma narzędzi, wynikających z nauki czy praktyki, bo jedyną nauką i praktyką, która stoi za tymi eventami, jest praktyka z poprzedniego tego typu szkolenia, nie zaś realna wiedza, poparta latami doświadczeń, porażek i upadków. Niekiedy bardzo dotkliwych. Wiedza, którą przekazywałoby się właśnie na takich spędach i faktycznie wpływało na zmianę czyjegoś życia.

Tymczasem zmienić w sobie można niewiele rzeczy. Temperament, inteligencja, cechy osobowości, style poznawcze – są stosunkowo niezmienne i nie staniemy się ekstrawertykami od samej chęci nimi pozostania. Nie staniemy się otwarci na doświadczenie, kiedy mamy silną potrzebę domknięcia poznawczego. Nie wymyślimy rewelacyjnej receptury, teorii, wynalazku, jeśli nasze IQ jest niższe niż przeciętnie.

Czy wobec tego warto się rozwijać? Odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak! Jednak warto to robić rozważnie. Jeśli ktoś obiecuje złote góry, pełnię możliwości, to powinien nam się włączyć alarm. Najprawdopodobniej bowiem ktoś próbuje dobrze zarobić na naszej naiwności. To wciąż największy kapitał. Kapitał, który jednak zysk przynosi wszystkim, tylko nie nam samym. System edukacji wychowuje jednak ludzi, którzy nie kontestują, nie kwestionują, nie potrafią spojrzeć krytycznie. Są posłuszni i naiwni. Wierzą w zamach smoleński, spisek żydowski 11 września 2001 roku, lądowanie UFO w Nevadzie itp. Wszystkie teorie spiskowe mają wiele wspólnego z mechanizmem, który napędza uczestników eventów samorozwojowych – opierają się na fabrykowaniu danych przez nasz mózg, na racjonalizacji, heurystykach i przesądach, nie zaś na logice i rozumie. Ale już kiedyś pewien wieszcz narodowy powiedział: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”. Romantyzm dawno już za nami, ale sentencja nadal aktualna. Ku pokrzepieniu serc. Serc. Nie rozumu.

Do poczytania:

  • Dutton, D. G., & Aron, A. P. (1974). Some evidence for heightened sexual attraction under conditions of high anxiety. Journal of Personality and Social Psychology, 30(4), 510-517. 
  • Maslow, A.H. (1943). A theory of human motivation. Psychological Review 50 (4) 370–96. Retrieved from http://psychclassics.yorku.ca/Maslow/motivation.htm
  • Milgram, S. (1963). Behavioral study of obedience. Journal of Abnormal and Social Psychology, 67, 371-378.
  • Schachter, S.; Wheeler, L. (1962). "Epinephrine, chlorpromazine, and amusement". Journal of Abnormal and Social Psychology 65: 121–128. doi:10.1037/h0040391
Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Komentarze  

Paweł
# Paweł 2015-06-04 12:31
Witam! Wrzucę parę słów od siebie, bo mam zmieszane lekko uczucia po przeczytaniu tego artykułu... Przede wszystkim na początku pragnę pogratulować autorowi Panu Jarosławowi Świątek podjęcia się tak odważnej (lecz moim zdaniem nie do końca obiektywnej) ocenie korzyści z inwestowania w samorozwój. Sam interesuję się rozwojem osobistym od dobrych kilku lat i jeśli miałbym dzisiaj czegoś żałować w tym zakresie to tego, że nie zacząłem rozwijać swojej podświadomości wcześniej :P Moim skromnym zdaniem w dzisiejszych czasach takie szkolenia/konfe rencje/spotkani a itp. z szeroko pojętego zakresu rozwoju osobistego, są bardzo potrzebne. Dlaczego? Ponieważ MY jako gatunek ludzki bardzo, ale to bardzo mocno pogubiliśmy się w tym co jest TAK NAPRAWDĘ w życiu ważne. Zbłądziliśmy z prawidłowej drogi naszego rozwoju. Stworzyliśmy system, który manipuluje ludźmi i oparty jest tylko i wyłącznie na władzy, przemocy, pieniądzach i zastraszaniu innych, czyniąc z nas wszystkich "bezmyślnych" niewolników, którzy zmuszeni jesteśmy swoją pracą utrzymywać i "karmić" tych, którzy pociągają za te sznurki. A w zamian co mamy? Na to pytanie chyba nie muszę odpowiadać, bo każdy doskonale wie i widzi ile dostaje w zamian za swoje (czasami) całodobowe poświęcenie pracy, które często bywa niestety nieproporcjonal ne do tego żeby zapewnić sobie i swojej rodzinie chociażby podstawowe potrzeby (opłacić rachunki, podatki, wyżywienie, zapewnić wykształcenie itp.) A gdzie w tym wszystkim jest czas dla samego siebie, na własny rozwój, na doskonalenie swoich talentów (które często nie sa odkrywane z powodu braku $) "Rób to co kochasz, a nigdy nie będziesz musiał pracować". Maksyma Konfucjusza, (którą bardzo fajnie wykorzystał autor) idealnie pokazuje klucz do sukcesu. Tylko nie każdy wie jak go poprawnie odczytać, aby był on dla nas w życiu cennym drogowskazem, a nie jedynie bezwartościowym sklejeniem kilku słów, żeby "mądrze wyglądały" na tatuażu... Czasem ktoś nas musi uświadomić w czymś, (co było dla nas wcześniej takie oczywiste i proste, ale sami tego nie dostrzegalismy! ), co spowoduje, że zaczynamy patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy (widząc więcej, możemy więcej). Taak... hasło: "Nie ma rzeczy niemożliwych" jest jednym z moich ulubionych, które sam w życiu stosuję i sprawdza się! :lol:   Bo jak powiedział kiedyś na jednym z wystąpień w TED Jacek Walkiewicz: "Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko takie, na które trzeba poświęcić więcej czasu". I obiema rękami się pod tym podpisuję! Taka mała zmiana znaczenia tego wyrazenia, a jak bardzo wpływa na nasze nastawienie! :) Zgadzam się z autorem nt. tego. że takie hasła jak się słyszy, to kojarzone są przez część ludzi z jakimś naciąganiem czy wyłudzaniem pieniędzy (szczególnie dot. to ludzi starszych trzymających się sztywno wpojonych "ram", przekonań czy przekazywanych gotowych "wzorców" zachowań opartych na strachu przed dokonaniem jakichkolwiek zmian, bo "po co coś zmieniać jak mi jest dobrze?". Tylko, że świat nie stoi w miejscu, tylko się ciągle rozwija i my także musimy chcieć to robić, bo kto stoi w miejscu, ten się cofa, niestety. :-* Albo i nawet lepiej, że tak sie dzieje, bo wówczas życie zmusza nas do tego, żeby w końcu ruszyć, coś zrobić, coś zmienić, trzeba się dopasować do otaczającego nas świata, żeby zrozumieć mechanizm jego działania. Dlatego uważam, że takie osoby, które pełnią rolę "Życiowymi Przewodników", mają ogromne zadanie do wykonania - w pozytywny sposób muszą zmienić nasz przestarzały sposób myślenia, na nowo każdego trzeba tak "zaprogramować" , aby widział i w pełni doceniał SWÓJ potencjał i NIEOGRANICZONE możliwości. Nie mam zamiaru tutaj tylko bronić zagorzale inwestowania w samorozwój, powierzając go osobom, których przecież nie znamy. Bo wiadomo, że oszustów dzisiaj jest wielu, więc trzeba być ostrożnym przy wybieraniu odpowiedniego szkolenia. W życiu nauczyłem się korzystać z jednej z kilku uniwersalnych zasad, która za każdym razem się sprawdza. Mówi o tym, że jeśli chcesz coś od życia otrzymać, to też musisz dać coś od siebie, jakieś konkretnie sprecyzowane działanie i zaufać sobie - świadomość istnienia i wiedzę) Prawo Przyciągania też dość precyzyjnie to wyjaśnia. Internet jest dzisiaj pierwszym bezpłatnym i glonalym źródłem do WIEDZY, KTORA JEST O WIELE CENNIEJSZA od PIENIĘDZY, które w końcu kiedyś też musiały zrodzić się czyichś sprytnych umysłach). Kończąc te moje "wypociny" ;), chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną bardzo istotną rzecz, z która chciałbym się podzielić. Może wszyscy o tym wiedzą, ale nie są tego świadomi. Otóż wszelkie zmiany jakie zachodzą, lub mają zajść - pojawiają się najpierw w nas samych. Jeśli więc podchodzi się do rozwoju osobistego jak do systemu, który chce od nas wyciągnąć tylko kasę, żeby sie samemu "nachapać" , a resztę mieć głęboko w swoim poważaniu, to taki przedstawiony przez nas obraz ujrzymy i końcem końców - nic tak naprawdę nie zmienimy. Uważam, że trzeba najpierw dobrze poznać samego siebie, swoje wnętrze, zaufać sobie i pokochać siebie takiego jakim się jest, bo każdy jest wyjątkowy i ma jakiś dar, tylko musi go w sobie odkryć. I tymi osobami, które mają pomóc to zrobić są właśnie m.in. trenerzy, coachowie czy psychologowie. Oni mają NARZĘDZIA Panie Jarosławie do tego, aby "wybudzić" z tej iluzjonistyczne j i zakłamanej rzeczywistości innych (szczególnie ludzi, którzy mają głęboko zakorzenione w sobie cechy, których nie akceptują lub się ich boją). Ci specjalnie wyszkoleni ludzie, muszą mieć świadomość tego, że pierwszą rzeczą jaką muszą zrobić, aby ich praca została doceniona - to jest pomoc w otworzeniu się na samych siebie i na innych. Nie jestem żadną Alfą i Omegą, która pozjadała wszystkie książki czy zna to z opowieści (choć na pewno też czasami bazuję na opiniach innych). W ciągu całych moich 28 przeżytych lat :) byłem tylko na jednym takim płatnym szkoleniu (był to Praktyk z NLP + Biznes) i dzięki temu mogę conieco powiedzieć o pracy takiego coacha z grupą. Mają sprawić, że ludzie sami będą PRAGNĘLI doświadczać życia poprzez rozwój, no bo co może być piękniejszego od poznawania swojej prawdziwej natury, która jest uwalniana przez nas samych. Owszem podczas sesji używane są różne techniki/metody (w tym także takie, które zadziałają na autosugestie), ale nie ma w tym nic złego ;) maja na celu łatwiej dopasować się osobie do szkolenia, a im bardziej otworzy się taka osoba, tym łatwiej coachowi jest wtedy jej pomóc. Na szkoleniach z rozwoju osobistego usuwane są wszystkie złe przekonania, nawyki, nałogi czy negatywny sposób myślenia Wszystko to co w nas głęboko siedzi i nie chce odejść, źle wpływa na nas samych i na otaczające nas środowisko. Oczywiście żeby były widoczne efekty/skutki - trzeba stale pracować nad sobą w tym zakresie (szczególnie po zakończeniu takiego szkolenia, gdzie głowę mamy jak 150" i przez kilka dni chodzimy z masą kreatywnych pomysłów w głowie :) Dlatego aby utrzymać ten proces, należy stale pracować nad sobą, tak długo aż stanie się to naszym NAWYKIEM!! WSZYSTKO ZALEŻY OD NAS SAMYCH, od tego w jaki sposób trafi do nas ta nabyta wiedza i CO Z NIĄ ZROBIMY? PRACA NAD SOBĄ SAMYM jest miarą każdego z nas. I myślę, że Konfucjusz miał w swojej głowie takie właśnie przesłanie PRACY, pracy która kiedy będzie wychodziła od nas samych, ze środka, z duużym pragnieniem, zamiłowaniem, zaangażowaniem i wiarą w sukces (!) - wtedy przyniesie nam tyle owoców, ile tylko będziemy w stanie sobie wyobrazić i wówczas już do "żadnej innej pracy nie bedzie nikt szedł z przymusu" Wierzę głęboko, że ludzie mają jeszcze spore zasoby nieodkrytych umiejętności (w końcu wykorzystujemy tylko ok 10-15% swojego mózgu!!!) Ah i jeszcze jedno Panie Jarosławie - pisze Pan, że:"zmienić w sobie można niewiele rzeczy. Temperament, inteligencja, cechy osobowości, style poznawcze – są stosunkowo niezmienne i nie staniemy się ekstrawertykami od samej chęci nimi pozostania." - Otóż drogi Panie redaktorze naczelny, nie wnikam w to czy te Pana "domysły" (bo ciężko nazwać je faktami, jeśli bazuje się na wiedzy z kilku książek, i to wszystkich sprzed ponad 50lat!!) są po to aby wzbudzić rekację osób, które przeczytają ten artykuł i nie ośmielą się choćby krótkim wyrażonym własnym zdaniem, obalić Pana kilka mitów ;) Otóż najnowsze badania wskazują na to, że nie tylko MOŻEMY zmienić swój tok myśleniowy, ale poprzez odpowiednie dostrojenie się naszego serca z mózgiem (tzw.efekt koherencji) JESTEŚMY W STANIE WPŁYWAĆ NA ZMIANĘ NASZEGO DNA!!! To taka ciekawostka, myślę, że Pana zainteresuje ten temat, bo przeczytałem, że ciekawi Pana świat emocji i uczuć ;)Na zakończenie pragnę dodać tylko od siebie, że nie mogę doczekać się tego kiedy będziemy potrafili w odpowiedni sposób wykorzystywać tą nową tehcnologię, która już wychodzi na powierzchnię i kiedy na nowo poukładamy sobie piramidy w Egipcie wykorzystując więcej zasobów TEJ właściwej ENERGII, która w nas płynie od zawsze ;-)
P.S. Do tych, którzy mieli w sobie tyle siły, ze dotrwali w czytaniu do końca ;): Mam nadzieję, że nie odbiegałem zbyt często od tematu i zachęciłem Was do dyskusji w tym bardzo "ciekawie" przedstawionym temacie ;)
I jeszcze ostatnie słowa do autora:
Panie Jarosławie mam nadzieje, że nie uraziłem Pana w żaden sposób moimi wypowiedziami czy też refleksjami związanymi z tematem. Pokładam głębokie nadzieje, że uwagi przyjął Pan jak facet - na klatę ;) No i że pomogą w pisaniu nastęnych artykułów, do których mnie Pan zachęcil po przeczytaniu tego ;)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich tych, którzy już odnaleźli swoją drogę i brną tylko do przodu, jak i tych wszystkich, którzy tej drogi JESZCZE szukają! ;)
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku