Emocja zmienną jest
- Szczegóły
- Utworzono: 09 marca 2015
- Jarosław Świątek
Ileż to razy nagły wybuch złości trafił do niewłaściwego adresata. W historii ludzkości liczba takich sytuacji przekracza wielokrotnie liczbę ludzi na Ziemi i to nie tylko tych, którzy żyją współcześnie, ale razem z tymi, którzy kiedykolwiek postawili swoją stopę na jej powierzchni.
Każdy z nas niejednokrotnie był w takiej sytuacji. I to po różnych stronach barykady. Raz ciskał gromy, innym razem zbierał je od kogoś innego. Zdecydowanie najczęściej, zwłaszcza kiedy ów wybuch jest dość intensywny, wyrazisty, a awantura ekspresywna, obie strony są świadome, że iskra, która wywołała kłótnię, wcale nie była jej prawdziwym powodem. A co nim było?
O ile konflikt nie narasta po cichu i powoli, a jego eskalacja stanowi przechylenie czary goryczy, to powody spontanicznych wybuchów złości mogą mieć podłoże w zdarzeniu, które miało miejsce 3 minuty wcześniej. Tyle właśnie trzeba, żeby pierwotne źródło emocji zniknęło z naszego pola percepcji i pamięci operacyjnej, a pobudzenie emocjonalne rozlało się niczym kipiące mleko, pozostawione zbyt długo na gazie, na niezwiązaną z tymże źródłem sytuację. Nie dotyczy to wyłącznie emocji negatywnych. Podobnie może dziać się w przypadku uczuć o charakterze pozytywnym. Gdy wydarza się coś pozytywnego, trzy minuty później jesteśmy milsi, bardziej uczynni i chętni do współpracy, pomocy i komplementowania ludzi, niż kiedy nie pojawiają się na naszym horyzoncie żadne emocjorodne sytuacje.
Doskonale obrazuje to eksperyment Duttona i Aarona z chybotliwym mostem. W tymże eksperymencie partycypanci mieli za zadanie przekroczyć albo most zawieszony wysoko nad urwiskiem, bardzo niestabilny i ruszający się na wietrze, albo most zawieszony nisko, solidny, niechybotliwy. Na końcu mostu stała eksperymentatorka, która przeprowadzała następnie z uczestnikami krótki wywiad. Okazało się, że więcej treści i skojarzeń erotycznych, a także woli umówienia się z piękną ankieterką, miało miejsce pośród uczestników, którzy wcześniej musieli się nieźle najeść stracha, niż u osób, które szybko przeszły po nieszczególnie ciężkim do przeprawy moście. Oczywiście nie trzeba objadać się strachem, żeby pojawiło się pobudzenie emocjonalne, które po upływie trzech minut zostanie przeniesione na inny obiekt. Wystarczy, że nawet delikatnie zostanie wzbudzone napięcie emocjonalne, a jego znak może zostać rozlany na sytuację, która będzie miała miejsce kilka minut po jego wzbudzeniu. Zresztą im subtelniejsze pobudzenie, tym lepiej, ponieważ najczęściej wówczas w ogóle nie jesteśmy świadomi, że na nasz napływ pożądania lub gniewu miało wpływ cokolwiek, co robiliśmy wcześniej. I choć nawet przy silnych emocjach nierzadko nie wiążemy sytuacji, która po nich następuje, z ich występowaniem, to jednak znacznie szybciej jesteśmy zdolni to zaobserwować, zwłaszcza kiedy ktoś zwróci nam na to uwagę.
Z tej lekcji płynie cała ławica wniosków, które można by było sformułować, jednak o ile nie żyjemy z rybołówstwa, to najważniejsza wiedza dotyczy refleksji nad naturą naszych kłótni z bliskimi. A konkretnie zwiększonej refleksyjności nie tyle przed, ile po jej wystąpieniu. Wiadomo, że z emocjami jak z lawiną – nie wiadomo kiedy zejdzie, ile potrwa i jakie szkody wyrządzi. W dodatku nie ma nad nią (jak i emocjami) kontroli. Ale już po zakończeniu burzy następuje spokój i można podjąć działania naprawcze. Warto się zastanowić, gdzie mogło być źródło emocji. Bo być może wcale nie bezpośrednio w sytuacji, która wywołała kłótnię. Z kolei jeśli jesteśmy odbiorcą gromów, to rozwijanie piorunochronu może być bardzo wskazaną umiejętnością. Niezaognianie konfliktu, przyjmowanie dzielnie wybuchu złośliwości, a potem uziemienie źródła to recepta na lepsze relacje z innymi ludźmi. No może poza jeszcze jedną kwestią. Najlepiej po prostu nie dawać powodów do wybuchu emocji negatywnych. Bo niezależnie od tego, czy ktoś przeżywał wcześniej złość czy lęk, czy radość, pobudzenie emocjonalne łatwo zmienia swój znak. Wszystko zależy od tego, czy to, co wydarzy się za moment, będzie pozytywnej czy negatywnej natury.
Jednak nie tylko o negatywach dwuczynnikowej teorii emocji trzeba pamiętać. W końcu chybotliwy most uczy nas, że w sytuacjach ekstremalnych łatwiej się zakochać. A przynajmniej chcieć iść wspólnie do łóżka. Na pierwszą randkę lepiej wybrać więc kawiarnię niż pub, a dla zasiedziałych związków zbawienny może się okazać skok ze spadochronem. Albo po prostu wspólna przygoda, pełna rozmaitych wrażeń. Nieważne, czy pozytywnych, czy negatywnych. Zawsze najistotniejsze jest to, w jaki sposób to my podejdziemy do drugiej osoby. Pełni entuzjazmu i życzliwości czy pretensji i oczekiwań. Wybór należy do nas. Emocje bowiem nie wybierają.
Literatura:
- Dutton, D. G., & Aron, A. P. (1974). Some evidence for heightened sexual attraction under conditions of high anxiety. Journal of Personality and Social Psychology, 30(4), 510-517.