Menu

Różni, choć tacy sami

Chyba bym nie dała rady (Magda, 29 lat). Gdyby był podobny do mnie, to ciągle byśmy się kłócili. Nie wytrzymałabym z drugim takim charakterkiem jak mój. Tylko dzięki temu, że ja jestem histeryczką a on uosobieniem stoicyzmu, możemy być razem. Wiesz – jak Yin i Yang – ja ogień on woda, która mnie studzi albo odwrotnie – podkręcam jego temperaturę.

Tego typu opinii można znaleźć dużo więcej. Wiele osób jest święcie przekonanych - w myśl obiegowego mitu, że to przeciwieństwa się przyciągają, nie zaś podobieństwa. Te bowiem prowadzić mogą jedynie do nieszczęścia. Albo będzie to nieustanna wojna charakterów, albo też permanentna nuda. Bo przecież, jeśli ktoś będzie do nas podobny, to niczym nowym nas nie zaskoczy. Czy aby na pewno?

Psycholog ewolucyjny David Buss opisał na łamach swoich licznych publikacji, że pod jednym względem różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami, którzy dobierają się w pary są istotne i mogą przynieść pożytek. Tym względem jest dobór naturalny. Im bardziej różne są geny, które się łączą, tym większe prawdopodobieństwo spłodzenia zdrowego i silnego potomstwa. To dlatego, jeśli w związku kobieta ma spokojnego i opiekuńczego partnera, podczas owulacji odczuwa pociąg do niegrzecznego, porywczego i nieprzewidywalnego jegomościa. I – jak twierdzi Cindy Meston, - częściej z takim właśnie dopuszcza się skoku w bok.  Oczywiście, choć kochanek różni się od męża, nie oznacza to jeszcze, że sama żona jest innego usposobienia. Może przecież być jej bliżej do kochanka, niż męża charakterologicznie. Okazuje się jednak, że przede wszystkim to te bardziej podobne do swoich mężów, ulegają wdziękom tych jakże odmiennych zalotników. Cóż – geny. Gdy któraś jednak zostaje zapytana czy chciałaby związać się z takowym, odpowiada niemal bez zastanowienia – absolutnie nie. Pytanie więc, które się rodzi to dlaczego nie? Skoro chętnie z takim człowiekiem dopuściłyby się romansu, to dlaczego na romansie poprzestać?

Genetyka i biologiczne aspekty funkcjonowania człowieka oraz populacji to jedno, a życie społeczne, zachowania wiążące, budowanie rodziny, komfort psychiczny, szczęście – to druga strona medalu. I choć mogą one się pokrywać, to jednak nie muszą i nierzadko tego nie czynią.

Lynn McCutcheon przedstawiła badania, w których aż 77% respondentów jest święcie przekonana o tym, że udany związek stanowić mogą jedynie osoby od siebie różne, nie zaś podobne. Tymczasem szeroko zakrojone badania nad dobieraniem się w pary pokazały, że większość z nas dobiera partnerów na zasadzie podobieństwa a nie odmienności. Klucz doboru nie powinien zresztą nikogo dziwić. Jedną z funkcji, którą pełni nasz partner życiowy, jest funkcja przyjaciela, osoby nam bliskiej i rozumiejącej nasze potrzeby, zachcianki, pragnienia czy nastroje. Kiedy dobieramy przyjaciół, to jak udowodniły liczne badania, kierujemy się niemal wyłącznie tym jak bardzo są oni podobni, podzielają nasze poglądy, cele i zainteresowania.

Łatwo się o tym przekonać i wykonać prosty eksperyment myślowy – czy posiadasz choć jednego bliskiego znajomego (nie znajomego w ogóle), który jest od ciebie bardzo odmienny pod względem przejawianych wartości, postaw, zachowań, charakteru czy inteligencji? Oczywiście problem, który powstaje, to jak definiować „bardzo” a jak „nieznacznie” odmiennych. Pomocny może się okazać efekt fałszywej powszechności. Jeżeli uważasz, że większość osób ma określone poglądy ws. np. aborcji, religii, kary śmierci czy patriotyzmu i te poglądy są zbliżone do twoich, to może być papierkiem lakmusowym tego, że otaczasz się ludźmi do siebie podobnymi. Jednym z mechanizmów odpowiedzialnych za powstawanie efektu jest bowiem dostępność poznawcza. Jeżeli znajomi wyznają podobne wartości do twoich, to o ile nie śledzisz namiętnie statystyk, badań czy mass mediów, które mogą modyfikować twoje przekonania, będziesz bardziej skłonny przyjąć, że wartości te są niemal powszechne.

Nie jest to zaskakujące. Wystarczy wyobrazić sobie, że ma się ochotę wybrać na koncert ze znajomymi. Jeśli jedni słuchają muzyki rockowej a drudzy elektronicznej, to o ile nie znajdzie się jakieś pole do kompromisu (o co wcale nie jest tak łatwo), to skazani będziemy wybrać się sami. Jednym z podstawowych spoiw grup podczas wzajemnych rozmów jest tworzenie się tzw. łańcuchów fantazmatycznych, które odznaczają się zagłębieniem w rozmowę, współprzeżywaniem wydarzeń, sytuacji, zjawisk. Osobom o odmiennym światopoglądzie i postawach ciężej wytworzyć takie łańcuchy. Częściej ich rozmowy to dyskusje i spory – nawet jeśli czasami są pasjonujące i stanowią intelektualne wyzwanie, nie doprowadzą do dzielenia swoich przeżyć z empatią i zrozumieniem.

Na bardzo podobnych zasadach działają związki miłosne. Aby stanowić dla siebie wsparcie, zrozumienie i tolerować nawet najbardziej zaskakujące i uporczywe dziwactwa u swojego partnera, musi istnieć wspólna baza. W przeciwnym wypadku związki będą pełne sporów, oskarżeń, niespełnionych oczekiwań, braku tolerancji i zrozumienia dla rozmaitych zachowań czy problemów. Kiedy miłość romantyczna, która jest pierwszym stadium związku i pozwala patrzeć na partnera przez różowe okulary, opadnie, na scenę relacji dwojga wkroczy pogarda. Pogarda z kolei to emocja poczucia wyższości nad drugą osobą, braku tolerancji. Nie wróży dobrze związkowi, gdy się pojawia. Zdaniem Gottmana prowadzi już tylko po równi pochyłej w jednym kierunku.

Pozostaje jeszcze kwestia tego skąd w takim razie u 77% respondentów z badania McCutcheon przekonanie, że to różnice się przyciągają? Być może w jakimś zakresie to odzew naszej biologii. Na poziomie nieświadomym ma ona nasze życie duży wpływ. To, że w ogóle chcemy dobierać się w pary, to że dbamy o swój wizerunek czy, że zdarza nam się fantazjować o morderstwie lub gwałcie, ma swoje korzenie w ewolucyjnie uformowanych obwodach neuronalnych. Zatem różnice muszą być dla nas atrakcyjne, skoro gwarantują zdrowe i silne potomstwo. Łączenie się znacznie odmiennych genotypów może doprowadzić do kolejnych drobnych mutacji ulepszających w konsekwencji i okresie milionów lat nasz gatunek. 

Może także być to spowodowane wyrazistością percepcyjną. Osoby różne od nas, zwłaszcza skrajnie różne, przyciągają naszą uwagę znacznie bardziej, niż osoby podobne podczas pierwszego kontaktu. Powstaje bowiem lawina rozbieżności, które aktywują procesy porównawcze. Porównania społeczne są nieodzowną częścią naszego życia i na co wskazuje wiele badań – powstają niemal automatycznie. To pozwala zatracić się w tak odmiennej osobie i uruchomić szereg emocji, które na krótszą metę podniosą atrakcyjność osób różnych od nas w naszych oczach.

Jest też kwestia rozumienia podobieństw i różnic. Nierzadko można się spotkać z tym, że gdy ktoś opisuje osobę, którą uważa za podobną, wymienia niemal wiernie cechy, które sam posiada. Tymczasem stopień podobieństwa nie musi oznaczać niemal całkowitej zbieżności charakteru, poglądów, postaw czy wartości. Osoba, która wyznaje taki sam światopogląd jak my, ale jest spokojna i opanowana lub odwrotnie - czym różni się od nas samych, może być naszym partnerem i przyjacielem. Podobnie jak osoba o podobnym temperamencie, ale z odmiennym światopoglądem. Badania pokazują jednak, że znacznie ważniejszą rolę odgrywa podobieństwo w zakresie wartości, przekonań i zainteresowań niż cech takich jak temperament czy inteligencja. Pewne badanie pokazało nawet, że to jakimi prezentami się obdarzamy – oczekiwanymi, czy nieoczekiwanymi, wpływa na percepcję podobieństwa. Gdy te prezenty są oczekiwane, uważamy, że osoby, które nam je podarowały są znacznie bardziej podobne do nas, niż osoby, które obdarowały nas prezentem sprzecznym z naszymi oczekiwaniami. W kontekście zbliżających się świąt radzę o tym pamiętać.

Dlatego też szukajmy różnych partnerów od nas samych, ale tylko takich, u których te różnice mieszczą się w ramach podobieństwa. 

Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Komentarze  

Barbara
# Barbara 2013-11-26 09:06
Bardzo trafne uwagi. Problem jeszcze tkwi w tym, że żyjemy dość mocno w świecie iluzji - nie zauważamy podobieństwa i cechy, które tak krytykujemy w partnerze charakteryzują także nas samych. Mało kto ma odwagę przyznać się do tego.
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku