Menu

Kiedy rozum śpi i nauka budzi demony

Sensacyjne badania Journal of the National Cancer Institute wywołały u wielu entuzjastów kwasów tłuszczowych omega-3 nie lada konsternację. Kiedy wzięli oni do rąk opublikowany 10 lipca 2013 roku periodyk lub włączyli kanał informacyjny, radio czy swojego notebooka kilka dni później, już wszystkie media huczały o tym, że suplementy zawierające popularny i uważany dotychczas za zbawiennie zdrowotny kwas tłuszczowy, zwiększa ryzyko wszystkich typów raka prostaty o średnio 43%, a niektórych typów nawet o 71%.

Zatwardziali użytkownicy szybko zbagatelizowali badania ze względu na odpalenie w ich umyśle niezależnie od ich woli procesu zwanego dysonansem poznawczym, w myśl którego gdy dwa elementy przekonań dotyczących nas samych, naszego światopoglądu czy wartości, są sprzeczne ze sobą, to wytwarza się nieprzyjemne napięcie emocjonalne, które obliguje nas do zmiany jednego z tych elementów, aby był mniej sprzeczny (a zatem bardziej zgodny) z drugim. Prowadzi to albo do rewizji dotychczasowego stanowiska, albo też odrzucenia tego nowego – co jest znacznie łatwiejsze. Zmian nie lubimy za bardzo. Chyba że te niosą ze sobą wymierne i znaczące korzyści.

W trudniejszej sytuacji zostały postawione osoby, które nie były specjalnie entuzjastyczni wobec omega-3, ale mimo to starali się zapewniać sobie co jakiś czas posiłek, który uwzględniał ten zbawienny kwas. Tego typu doniesienia spowodowały u wielu z nich natychmiastowe odrzucenie diety śródziemnomorskiej.

Tymczasem natychmiast po tym, kiedy te rewelacje obiegły świat, pojawiły się krytyczne opinie naukowców, którzy merytorycznie „punktowali” doniesienia z opublikowanych badań. Jednak ze względu na mniejszą siłę rażenia z trudem przebijały się one do mediów. Jednym z zarzutów było choćby to, że wyniki statystycznych analiz podane były zbiorczo dla wszystkich omega-3 – zarówno EPA (kwas eikozapentaenowy), jak i DHA (kwas dokoheksaenowy). Gdy jednak wczyta się w artykuł bardziej uważnie, to okazuje się, że DHA wykazuje korelację z rakiem prostaty, podczas gdy EPA nie. Przede wszystkim jednak autorzy badania proponują wiele uproszczeń, dochodzą do kontrowersyjnych wniosków i wydają się nie zauważać niektórych swoich własnych wyników opisanych przez nich w tej pracy. Analiza statyczna, którą prezentują autorzy, pokazała na przykład, że palenie papierosów i picie alkoholu obniża ryzyko zachorowania na raka prostaty. Czyli warto pić i palić, a jeśli jeszcze tego nie robicie, to najwyższa pora zacząć. Tylko pamiętajcie, żeby odstawić tran! Rak prostaty odejdzie w niebyt.

Nieścisłości jest więcej. Nie mówiąc już o tym, że zgodnie z metodologią badań naukowych, a także tym, w jaki sposób uzyskuje się naukowe przekonania, wymagane są dalsze badania i replikacje tych już wykonanych.

Przeciętny Kowalski jednak nie zada sobie trudu wyszukania takich analiz. Inną kwestią jest to, że niewiele by z nich zrozumiał. Toteż wystarczy jedna informacja, że coś może zagrażać jego życiu, choć ta nie została jeszcze zweryfikowana dostatecznie, żeby brać ją śmiertelnie poważnie, żeby zrezygnować z czegoś, co w świetle dotychczasowych i przeważających badań nie tylko nie szkodzi naszemu zdrowiu, ale i pomaga. Tymczasem tam, gdzie faktycznie nasze zdrowie i życie jest zagrożone przez antyzdrowotne zachowania, ludzie okazują się wyjątkowymi ignorantami lub są zupełnie nieświadomi istnienia zagrożeń.

Rak prostaty to problem zdecydowanie męski, więc żeby podziałać bardziej na wyobraźnię pań, warto wspomnieć o reakcjach na działanie tabletki antykoncepcyjnej. Wiele kobiet uważa je za szkodliwe dla swojego zdrowia lub płodności. Takie informacje często nawet nie są poparte naukowymi danymi, a zwykłymi plotkami, które są powtarzane z ust do ust. Zwłaszcza tych kobiecych. Beverly Strassman z University Michigan pobierała próbki moczu od kobiet ze szczepu Dogonów w Mali. Szczep ten nie stosuje żadnej antykoncepcji i żyje identycznie według zwyczajów swoich przodków od tysięcy lat. Strassman chciała poznać historię ewolucyjną naszego gatunku i to, jak często kobiety, które żyją w naturalnych warunkach od tysiącleci, mają dzieci, kiedy przekwitają i pokwitają itp. W tym celu pobierała mocz od kobiet, by potwierdzić, czy miesiączkują. Jej obserwacje wykazały, że kobiety w szczepie Dogonów rozpoczynają menstruację przeciętnie w wieku szesnastu lat i rodzą osiem czy dziewięć razy. Od czasu pierwszej miesiączki do wieku 20 lat kobieta ma około siedem okresów rocznie. Kolejne 15 lat spędza tyle samo czasu w ciąży lub karmiąc piersią (co tłumi owulację na 20 miesięcy), więc średnio ma jeden okres rocznie. W późniejszym okresie aż do przekwitania miesiączkuje średnio cztery razy w roku. Łącznie zatem Dogonki miesiączkują około 100 razy w życiu. Zwykle dożywają osiemdziesiątki. Dla porównania współczesne kobiety Zachodu miesiączkują od 350 do 400 razy w życiu. Co to oznacza? Ano to, że ciała kobiet Zachodu poddawane są zmianom i obciążeniom, które niekoniecznie wpisują się w ewolucyjne normy. Taki stan rzeczy może przyczyniać się do wzrostu zagrożenia ryzyka zachorowania na niektóre odmiany nowotworów. Powstają one wskutek błędów pojawiających się w trakcie podziałów i namnażania komórek, które osłabiają system obronny przed niekontrolowanym wzrostem. To jedna z przyczyn zwiększania ryzyka wystąpienia nowotworu w miarę upływu czasu. Po prostu komórki mają więcej czasu na popełnienie błędów. Oznacza to, że każda zmiana prowadząca do zwiększenia częstości podziału komórek zwiększa ryzyko zapadnięcia na raka. Owulacja jest jedną z takich zmian. Komórka jajowa dosłownie przedziera się przez ścianki jajników. Żeby rana mogła się zagoić, ściany muszą się podzielić i rozmnożyć. Za każdym razem, kiedy kobieta zachodzi w ciążę, ryzyko zapadnięcia na raka jajników spada o 10%. W ten sposób bowiem oszczędza na 9 do 12 miesięcy ścianom jajników podziału komórek. W tym sensie doustne środki antykoncepcyjne działają w sposób naturalny. Poprzez uwalnianie progesteronu blokują uwalnianie kolejnych jaj, zmniejszając częstość podziałów komórek jajników. Kobieta, przyjmując doustne środki antykoncepcyjne przez dziesięć lat, obniża ryzyko zapadnięcia na raka jajnika o około 70 procent, a na raka śluzówki macicy o około 60 procent!

Mimo twardych naukowych danych, dostępnych dzięki internetowi dość szeroko, mało kto pokusi się o to, żeby do nich dotrzeć. Zresztą jest ich tak wiele, że samo ich studiowanie zajęłoby spory szmat czasu, którego i tak przecież deficyt. W dodatku popularyzatorów wiedzy naukowej deficyt.

Nie trzeba jednak przeglądać stosów badań, żeby nie kierować się lękiem, który jest naturalną reakcją pojawiającą się w obliczu informacji o zagrożeniu śmiertelnymi chorobami czy powikłaniami. Strach jest jedną z najsilniejszych (o ile nie najsilniejszą w ogóle) emocji, które kierują ludzkim zachowaniem. Był i jest niezwykle adaptacyjny i pomógł naszym przodkom przeżyć i przekazać swoje geny nam. Kiedy nasi przodkowie widzieli świeże ślady tygrysa przed wejściem do danej części dżungli, pojawiający się strach umożliwiał im trafne podjęcie decyzji o niekontynuowaniu drogi w tym kierunku i zmniejszeniu ryzyka bycia ofiarą zwierzęcia. Jednak opieranie się na reakcji strachu za każdym razem, gdy ten występuje we współczesnym, bardzo szybko rozwijającym się (szybciej niż ewolucja gatunku) społeczeństwie byłoby wręcz paraliżujące. Zagrożenie może czaić się za każdym rogiem. Ciężko dzisiaj stwierdzić, w jaki sposób chemia, którą stosujemy, technika, z której korzystamy, wiedza, którą posiadamy, wpływają na nasze życie, jego długość i zdrowie. Dopiero za kilkaset lat takie dane mogą być dostępne, przy czym już nie dla nas. Nie będą one także zbyt użyteczne prawdopodobnie dla przyszłych pokoleń, których technika, chemia i wiedza o wszechświecie stawiać będzie coraz to nowe i nowe wyzwania, tajemnice oraz zagrożenia.

Warto jednak w chwili, kiedy pojawia się strach na wieść o jakimś zagrożeniu, zastanowić się chwilę nad tym, jakie jest źródło wiedzy – czy można mu ufać? Popularne media wcale nie stanowią takiego źródła, bowiem pracujący tam dziennikarze rzadko są ekspertami od medycyny czy dietetyki. Interpretują zatem lub pod wpływem swoich obaw zniekształcają napływające informacje naukowe (zwiększenie ryzyka zachorowania na raka prostaty o 43% u osób stosujących dietę bogatą w omega-3 może być złą interpretacją wyników, które można także odczytać w ten sposób, że u 57% to ryzyko nie występuje – a zatem jest mniejsze). Warto dowiedzieć się, kogo cytują media lub inni ludzie, czy wypowiada się na ten temat jakiś specjalista (czy potwierdzają to także inni specjaliści niż on sam) i czy prezentowane dane nie budzą jakichkolwiek zastrzeżeń. Jeśli nie można dotrzeć do oryginalnych badań, żeby przynajmniej upewnić się, że takie istnieją, lub istnieje cała masa sprzecznych doniesień, to jest spora szansa, że informacja karmiąca nas strachem i prowadząca do zaniechania pożądanych zachowań pro-zdrowotnych jest nieprawdziwa i rozprzestrzenia się dalej przez podsycanie w ludziach lęków i fobii.

Pamiętać warto, że nie każde doniesienie ze świata nauki jest automatycznie wyrocznią. W całej historii jej istnienia wiele razy dotychczasowe modele były po pewnym czasie kwestionowane i obalane na rzecz zupełnie nowych teorii i badań. Naukowe wnioski wymagają próby czasu i cierpliwości. Nie warto więc zmieniać całego dotychczasowego życia na kanwie opinii o jednym zasłyszanym badaniu, zwłaszcza jeśli tuż po jego publikacji pojawiają się zastrzeżenia ze strony innych naukowców. Natychmiastowa zmiana sposobu życia zresztą niewiele zmieni. Jeśli przez lata się pali papierosy, to rzucenie ich z dnia na dzień nie przyczyni się do natychmiastowego oczyszczenia płuc. Proces ten trwa wiele lat. Choć akurat w tym przypadku istnieje już zupełnie sporo badań, które mówią o tym, że lepiej odstawić je możliwie jak najszybciej. Jeszcze szybciej jednak odstawić należy pochopność i brak refleksji nad tym, czy aby na pewno jest tak, jak mówią nam inni? Także naukowcy.

Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Komentarze  

Maciek
# Maciek 2013-10-14 17:27
Proszę o podanie adresu pod którym znajdę krytykowaną przez Pana publikacje dotyczącą kwasów omega-3.
Odpowiedz
Agata
# Agata 2013-10-14 22:26
Czemu przykład tabletki antykoncepcyjne j przedstawiono tendencyjnie? Brzmi to tak, jakby była bardzo zdrowa. Nowotwór to nie jedyna możliwa komplikacja zdrowotna. Zakładam, że np. ulotki informacyjne leków nie są "zwykłymi plotkami, które są powtarzane z ust do ust. Zwłaszcza tych kobiecych." (uwaga czytelnicy! plotka w wydaniu kobiecym, wygląda na to, jest bardziej szkodliwa niż w męskim. Ciekawe, czy jest to potwierdzone naukowo ;) ) W przypadku tabletek antykoncepcyjny ch lista działań niepożądanych jest zwykle długa, ale przytoczę przykład zakrzepicy naczyń żylnych oraz tętniczych jako potencjalnie śmiertelnych powikłań. Chyba nie ma na polskim rynku tabletki, która nie miałaby zakrzepicy wśród możliwych działań niepożądanych. Ani słowa o tym. Szkoda.
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku