Bronisław Duda obiecał
- Szczegóły
- Utworzono: 02 czerwca 2015
- Katarzyna Sanna
Pomimo że wybory na prezydenta już za nami, na forach internetowych emocje nadal nie gasną.
Jedni cieszą się, że nachodzi nowe, inni odgrażają się, że pakują walizy i wyjeżdżają z kraju, jeszcze inni ostrzą kły i zwołują się, by nowego prezydenta rozliczyć ze wszystkich składanych podczas kampanii obietnic. Czy tak faktycznie się stanie, czas pokaże. A właśnie a propos przedwyborczych zobowiązań, czy jesteśmy w stanie spamiętać wszystkie informacje, które podają nam kandydaci i ich sztaby? Wyborcy są ciągle bombardowani różnymi wiadomościami podczas kampanii - kim są kandydaci, co obiecują, co mówią, jakie wpadki zaliczają. Bezustanny strumień informacji płynie do nas z odbiorników telewizorów, laptopów i smartfonów. Na przemian słyszymy opinie zachwalające jednych kandydatów i dyskredytujące innych. Ile z tych argumentów jesteście w stanie wymienić? Udałoby się Wam przypomnieć sobie więcej niż pięć? Dysproporcja pomiędzy tym, ile przekazywanych jest nam informacji w okresie kampanii, a ile tak naprawdę pozostaje w naszych głowach, jest istotna.
Kampanijna pustka
To, co pozostaje nadal niejasne, to dlaczego nasza pamięć pozostaje niewzruszona na szeroko zakrojone próby sztabowców, byśmy jak najwięcej zapamiętali o ich kandydacie. Przywoływanie wiadomości na temat kandydatów wymaga pięciu etapów poznawczego przetwarzania: (1) ekspozycji i uwagi, (2) zrozumienia, (3) kodowania, interpretacji oraz elaboracji, (4) zorganizowania i zmagazynowania nowej wiedzy i na końcu jej (5) przywołania. Problemy z pamięcią mogą pojawić się na każdym stadium, chociaż nietrudno dojść do konkluzji, że poziom politycznego bełkotu oraz zmienność stanowisk już w pierwszych etapach tego procesu stawiają wyborcę w gorszej sytuacji. Ze względu na to, że kampanie trwają zazwyczaj parę miesięcy, różnego rodzaju konfiguracje informacji, w postaci nowej wiedzy, przedostają się do naszej pamięci długotrwałej, co wcale nie gwarantuje, że świadomie potrafimy je odtworzyć. Jedna z hipotez dotyczących problemów z wydobywaniem informacji z naszej pamięci zakłada, że ślady pamięciowe zwyczajnie rozpadają się wraz z czasem. Innymi słowy, połączenia neuronalne po prostu fizycznie się rozpadają, czego efektem jest utrata wiedzy. Druga hipoteza odnosi się do „zanurzenia” kampanii politycznych w morzu różnych innych informacji, których jest na tyle dużo, że nasz mózg nie nadąża, żeby je wszystkie przeanalizować, a co dopiero zapamiętać! W naszym mózgu tworzone są węzły skojarzonych ze sobą informacji. Im częściej są one aktywowane, tym większe istnieje prawdopodobieństwo, że uda nam się wydobyć jakąś informację z pamięci. W przypadku kampanii, informacje zgodne z już istniejącymi będą wzmacniać istniejące już połączenia, informacje niezgodne z kolei trudniej będzie nam przechować w pamięci. Wniosek? Ci, którzy spostrzegają byłego prezydenta jako oderwanego od rzeczywistości, głównie będą odpamiętywać wiadomości zbieżne z ich poglądami. Co więcej, łatwiej zapamiętujemy informacje negatywne aniżeli pozytywne, bo angażują w znacznie silniejszym stopniu pamięć. Stąd też być może tyle nienawiści i nieeleganckich zagrań w kampaniach i polityce w ogóle.
Środowisko ponad wszystko
Wydaje się, że dla osób pracujących podczas kampanii niezwykle ważne byłoby zrozumienie, w jaki sposób projektować komunikaty, by wyborcy nie tylko je odebrali, ale również o nich pamiętali, gdy przyjdzie stawiać im krzyżyk na karcie wyborczej. W takim razie, która z hipotez na temat mechanizmów zapominania jest bardziej trafna w kontekście wyborów? Beth Miller na bazie przeprowadzonych przez siebie badań doszła do wniosku, że najbardziej w zapamiętaniu kampanii przeszkadzają nam niezwiązane z nią informacje, w tym kampanie innych osób, ale również przerwy pomiędzy wyborczymi komunikatami. Badaczka stwierdziła również, że ogólnie nie pamiętamy zbyt dużo przekazywanych nam wyborczych treści, co z pewnością może być kłopotliwe dla sztabowców, jako że na kampanie partie przekazują mnóstwo pieniędzy. Jaki płynie wniosek z tych badań? - dla sztabowców pewnie jest on taki, że trzeba kandydatów promować częściej i mocniej. Dla nas, biednych wyborców, żeby obietnice zacząć sobie spisywać gdzieś na kartce, bo w kampanijnej plątanie czasami trudno powiedzieć, kto co powiedział czy obiecał. Z drugiej strony, dla kandydata być może to i lepiej, że tak mało pamiętamy. W innym wypadku trzeba by było wyborcze obietnice spełniać od A do Z, a wtedy mógłby być klops.
Na podstawie:
- Miller B. (2013). Failing to Recall: Examining the Effects of Trace Decay and Interference on Memory for Campaign Information. Political Psychology, Vol. 34, No. 3, 2013 doi: 10.1111/pops.12002