Menu

Po pomoc

W obronie genów, dla poprawy nastroju czy z wzajemności – o tym, co może stać za zachowaniami prospołecznymi pisaliśmy w ostatnim tygodniu. Teraz piszemy, kogo i jak prosić. Ruszenie na pomoc innym to sprawdzian dla każdego, ale wcale nie łatwiej może być odnaleźć się w sytuacji proszącego.

Krzyk „ratunku” i … cisza, nikt nie podbiega, nikt nie przychodzi z pomocą, nikt nawet po tą pomoc nie zadzwoni. - Co za ludzie - usłyszymy. - Gdzie empatia, gdzie współczucie.- Jedno lub drugie może się ujawnić, ale pod warunkiem, że nasze wołanie o pomoc zostanie zauważone, a sytuacja zakwalifikowana jako ta, która wymaga naszej (!) interwencji.

Badania Darley i Latane wskazują, że przygodny świadek wypadku przyjdzie z pomocą pod warunkiem, że pokona pięć stopni: 1) zauważy zdarzenie, 2) zinterpretuje je jako nagły wypadek, 3) przyjmie odpowiedzialność, 4) wie, jak udzielić pomocy, 5) podejmie decyzję o jej udzieleniu.

Tylko lub aż pięć kroków. Aż, gdy weźmiemy pod uwagę, jak wiele zdarzeń ma miejsce w chaosie, jak duża jest ignorancja przygodnych sytuacji, a jak mała wiedza nt. udzielania pomocy.

Chcąc zwiększyć własne szanse na to, że w sytuacji kryzysowej ktoś inny udzieli nam pomocy, warto wiedzieć, kogo i jak prosić. I nie chodzi tu o manipulacyjne techniki „stopa w drzwiach”, czy „drzwiami w twarz”, ale faktyczne wskazówki: jak wołać o pomoc, gdy jesteśmy w sytuacji zagrożenia.

Po pierwsze, prośbę o pomoc kierujemy do konkretnej osoby (krzyk do wszystkich bywa krzykiem w próżnię; zgodnie z efektem widza, wraz ze wzrostem liczby przygodnych świadków, maleje motywacja do aktywnego działania na rzecz innych; odpowiedzialność ulega rozproszeniu).

Po drugie, tzw. czyny bohaterskie są domeną mężczyzn, a pomoc rozłożona w czasie - domeną kobiet. Słowem, kobiety częściej i chętniej podejmą się opieki nad chorymi, mężczyźni z większym prawdopodobieństwem rzucą się nam na ratunek w pożarze.

Po trzecie, mieszkańcy wsi i mniejszych miast pomagają częściej niż mieszkańcy metropolii (hipoteza przeładowania urbanistycznego). Już kilka godzin po wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim samorządowcy mówili: „Nasi mieszkańcy na pewno nie zostawią innych w potrzebie”. Jakkolwiek otwarto szkołę dla poszkodowanych to … stała ona pusta. Wszyscy z poszkodowanych znaleźli pomoc u bliskich lub sąsiadów. To jak psychologiczne case study, gdy altruizm krewniaczy krzyżuje się z normą wzajemności i standardem większej pomocy w środowiskach wiejskich.

O pomoc trudno jest poprosić mężczyznom (w końcu „chłopaki nie płaczą”), osobom starszym (chęć pozostania niezależnym), dzieciom w wieku 7-8 lat (kształtowanie się normy niezależności) i osobom o wysokiej samoocenie (obawa przed okazaniem słabości).

Oczywiście istnieją też różnice międzykulturowe, co najlepiej dało się zaobserwować przy tragicznych wydarzeniach w Fukushimie. Takiej dyscypliny pomocy mogliby sobie tylko życzyć mieszkańcy Filipin walczący po tajfunie z szabrownikami, czy Amerykanie przeżywający plądrowanie sklepów po huraganie Katrina.

Siła norm robi swoje. Normę pomagania kształtuje się u dzieci ok. 6 roku życia. Umożliwiając im obserwację zachowań pomocowych, zwiększamy szansę, że kiedyś to one będą udzielać wsparcia. Jeśli do 11 roku życia dziecka rodzice modelują i nagradzają (nie finansowo) zachowania pomocowe, istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziecko utrwali tę normę.

Gdy do tego norma osobista idzie w parze ze społecznie wyznawaną, zachowania prospołeczne zyskują tak na wartości, jak i na ilości.

Więcej o badaniach Darley i Latane:

  • Darley, J.M., Latane, B. (1968). Bystander interventions in emergencies: Diffusion of responsibility. Journal of Personality and Social Psychology , 8, 377-383.
Milena Drzewiecka
Autor: Milena Drzewiecka
Psycholog i dziennikarz. Zawodowo związana z niemiecką telewizją publiczną ZDF, a wcześniej z Telewizją Polską (od „Teleexpressu” przez „Wiadomości” po TVP Info). Naukowo wierna Uniwersytetowi SWPS, gdzie pisze doktorat dot. przywództwa i prowadzi zajęcia ze studentami. Młodzi adepci psychologii odkrywają razem z nią tajemnice psychologii społecznej i marketingu politycznego. Ukończyła dziennikarstwo na UW, psychologię społeczną w SWPS w Warszawie i Studium Polityki Zagranicznej w Akademii Dyplomatycznej PISM. Członek Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Społecznej i International Society of Political Psychology. Na portalu bez polityki, co nie znaczy, że bez pasji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku