Domniemanie (nie)winności
- Szczegóły
- Utworzono: 29 stycznia 2011
- Jarosław Świątek
To, co dzieje się na polskiej scenie politycznej w ostatnich dniach, a właściwie już od dwóch tygodni, przerasta wielu komentatorów i załamuje zwykłych obywateli. I nic dziwnego – pokaz agresji i radykalnych sformułowań, jaki mieliśmy niedawno w sejmie, doczekał się nawet komentarzy, że naszych przedstawicieli narodu powinien przebadać lekarz. Ten od głowy – żeby nie było wątpliwości.
Katastrofa Smoleńska dla Prawa i Sprawiedliwości jest i będzie ulubionym tematem, i języczkiem u wagi jeszcze długo. W końcu zginął tam prezydent, który właśnie z tej partii się wywodził. Jeżeli do tego jeszcze dodać, że był on bratem bliźniakiem prezesa, którego autorytet w partii jest olbrzymi i niepodważalny, to właściwie pozostaje się jedynie dziwić, że członkom PiSu chce się w ogóle komentować reformę emerytalną rządu czy olbrzymi deficyt budżetowy naszego kraju. A nawet zwołali w sprawie reformy emerytalnej w poniedziałek konferencję prasową!
Dla Platformy katastrofa nie jest najważniejsza, ale jej działacze nie przemyśleli zbytnio reakcji w odniesieniu do raportu rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego i, jak pokazały sondaże, przegrali tę potyczkę. Polacy uznali, że reakcja rządu powinna być przede wszystkim szybsza.
To, z czym mamy do czynienia, poza cyniczną próbą zbicia kapitału politycznego na tragedii smoleńskiej, to chęć znalezienia winnych, którzy ponoszą odpowiedzialność za katastrofę. I właśnie dlatego PiS twierdzi, że raport to „strzał w tył głowy polskiego generała” (cyt. za: Beatą Kempą), bo zwala całą winę na polskich pilotów i stronę polską. Partia, żeby zachować w przyrodzie równowagę zapewne, odwraca kurs i publicznie manifestuje, że za katastrofę w całości odpowiedzialni są głównie Rosjanie. Zdaniem prezesa PiS to właśnie oni sprowadzali samolot na śmierć, a każdy polski ekspert lotnictwa, który twierdzi inaczej, powinien zostać zinwigilowany przez nasze służby wywiadowcze. Na to wszystko reaguje polski rząd i, starając się zachować umiar wraz ze zdrowym rozsądkiem, mówi, że chce nawet gorzkiej, ale przede wszystkim prawdy o winie zarówno polskiej, jak i rosyjskiej strony.
Pomijając podstawowy i najważniejszy fakt, że mamy do czynienia z polityką, która musi antagonizować i zaskakiwać – taką polityka ma naturę, zdaniem marszałka Piłsudskiego nawet nieco gorszą; to wiele osób zachodzi w głowę, w jaki sposób za nieintencjonalną (bo pomijając niektórych radykalnych członków i sympatyków PiS, zamach został wykluczony przez ekspertów już na samym początku śledztwa) katastrofę w ogóle może ktoś odpowiadać? Nawet jeżeli istnieje coś takiego jak nieumyślna wina (choć ja głęboko się z tym nie zgadzam, żeby wina była nieumyślna), to dlaczego ktokolwiek ma nią zostać obarczony? Ano dlatego, że ludzki umysł spragniony kontroli i poczucia sprawiedliwego świata, nie ogarnia u zdecydowanej większości osób, że znakomita większość rzeczy, które dzieją się w przyrodzie i otaczającym nas świecie, odbywa się poza jakimkolwiek wpływem człowieka. Wierzymy i jesteśmy święcie przekonani, że za różne działania i zachowania, które obserwujemy, odpowiada aktor, a nie czynniki, które na aktora wpływają. Ciężko zresztą nam te czynniki dostrzec. O wiele prościej jest analizować zachowanie owego aktora, przypisując mu intencję takich czy innych czynów – mniej lub bardziej haniebnych. Tak jest po prostu prościej. Kibice podczas rozrób na trybunach i poza nimi też obwiniają przede wszystkim siebie nawzajem, nie widząc, że zupełnie inne aspekty wpłynęły i wpływają na ich decyzje odnośnie sprawienia manta kibicom przeciwnej drużyny.
Tymczasem nie o winę, a o przyczyny katastrofy chodzi. Tych jest z pewnością mnóstwo. Od technicznych, logistycznych i organizacyjnych po psychologiczne włącznie. Ich poznanie powinno przede wszystkim interesować polityków, nie zaś cyniczna kłótnia o punkty w sondażach. Polacy, w przeciwieństwie do swoich przedstawicieli w sejmie, oczekują prawdy i nie chcą zaprzątać sobie głowy szukaniem winnych i przerzucaniem się odpowiedzialnością. Życia pasażerów to nie zwróci, a o wiele ważniejsza dla żywych jest ich doczesność. Być może niektórzy się oburzą, ale gorzka prawda jest taka, że doczesność dla żywych ważniejsza jest nawet od pamięci tych, którzy już odeszli.