Narcyz XXI wieku - silny i aktualny jak nigdy
- Szczegóły
- Utworzono: 19 lutego 2008
- Marek Warecki, Wojciech Warecki
Obraz świata
Najbardziej ze wszystkiego na świecie boja się być „średniakami” i „przeciętniakami”. Zaburzony obraz siebie i świata sprawia, że narcyz nierealistycznie ocenia swój potencjał, możliwości, cele i często podejmuje działania z góry skazane na klęskę a jedynie służące zaspokojeniu potrzeb swojego rozdętego ego. Żeby osłodzić sobie porażkę, sięgają nieraz po deprecjonowanie ludzi, którzy coś osiągnęli tam, gdzie im samym się nie udało.
Cechy narcyza – synteza
Posumujmy cechy narcyza:
- Relacje ludźmi nacechowane merkantylizmem – wykorzystywaniem innych do swoich celów
- Odnoszenie wszystkiego do siebie
- Tendencja do manipulacji ludźmi
- Nierealny obraz siebie i świata
- Niestabilna samoocena uzależniona od opinii otoczenia, którym w gruncie rzeczy narcyz często pogardza, ale potrzebuje go jak tlenu – prestiż jest dla niego wszystkim
- Dążenie do kontroli nad otoczeniem za wszelką cenę, wynoszenia się ponad nie
- Jest zawistny (świadomie lub nie)
- Brak empatii, spontaniczności, autentyzmu – bardzo mu trudno kochać innych
- Nie umie tworzyć satysfakcjonujących związków z innymi ludźmi i pozostawać w stanie zależności od kogoś
- Poczucie pustki wewnętrznej
- Trudności w adekwatnym i konstruktywnym reagowaniu na krytykę
- Skoncentrowanie na sobie jest w gruncie rzeczy powodem jego cierpienia, które na pozór może nie być widoczne
- Tych, którzy go podziwiają, traktuje pogardliwie
- Poczucie pustki życiowej prowadzi często do depresji
A. Kępiński uważa, że człowiek musi być naturalnie skierowany na zewnątrz siebie i wtedy zachowuje zdrowie psychiczne. Rzeczywistość jest dla niego jak szorstki ręcznik – kontaktuje się z nią, czuje ją, odbiera. Otrzymuje informacje zwrotne, modyfikuje swoje działania, doznaje przyjaźni i miłości jest nastawiony „do” świata.
Natomiast skierowanie do „środka” rodzi problemy i trudności, ponieważ nasze wnętrze psychiczne i duchowe (jak i powłoka cielesna) rzadko, kiedy przez dłuższy czas spełniają nasze standardy oczekiwania. Prowadzi to do frustracji. Marzenia do doskonałości musimy odłożyć na później.
Czy cechy narcystyczne można zmienić?
Całkowita wolność – w rozumieniu negatywnym, tj.: wolności od norm i wartości, akcentowanie zaspokojenia potrzeb, rozwoju i kariery rozumianej wręcz jako konieczność i nakaz – stwarza sprzyjający klimat dla rozwoju osobowości narcystycznych.
Mass media przyczyniają się do tego, pokazując nieprawdziwy obraz rzeczywistości i – podobnie jak u anorektyczek – powodują przyjmowanie zgubnych standardów i odniesień działania (na przykład w odniesieniu do obrazu rodziny czy relacji pomiędzy kobieta i mężczyzną, celów i wartości życiowych).
Jest jeszcze pytanie czy narcyz będzie miał motywacje, aby się zmieniać skoro model zachowań, jaki stosuje jest – przynajmniej w niektórych kręgach kulturowych – pozornie bardzo skuteczny i nagradzany.
Z drugiej strony jego uczucie pustki i bezsensu jest bardzo bolesnym doświadczeniem. Narcyz może kochać tylko sam siebie a samotność jest przygniatającym doświadczeniem. Zygmunt Freud twierdził, że jedyną drogą by go z tego wyleczyć jest kuracja przez miłość. Na czym miałaby ona polegać? Czy narcyz może się zakochać w innej osobie? Musiałby dokonać jakiś głębokich przewartościowań, zmiany systemu wartości i nauczyć się przebywania w związku polegającym na współzależność i zaufaniu, czyli rzeczach dla niego całkowicie nowych. A jest to zadanie trudne i dla wielu być może niemożliwe.
Zmiana wartości i cech centralnych (najważniejszych) jest sprawą trudną, o ile w ogóle możliwą. Introwertyk raczej nie zostanie ekstrawertykiem. Antoni Kępiński wyjaśniał, że jednym z wymiarów, na jakich opisuje się człowieka jest kierunek jego działania: „do” lub „od” świata. Narcyz, choć pozornie wydaje się równie ekspansywny jak ekstrawertyk, w gruncie rzeczy jest biorcą i nic nie wnosi uczestnikom relacji, wykorzystując ich do swoich celów.
Jak ktoś, kto ma poczucie omnipotencji, iluzję samowystarczalności może zgłosić się o pomoc?
„Narcyz ma poważne trudności, by przyznać przed sobą samym, że potrzebuje pomocy. /…/ Człowiek unoszony falą sukcesu najczęściej nie dostrzega swoich problemów. Poza tym ktoś, kto cierpi na silne narcystyczne zaburzenia, będzie traktował terapię jak walkę o władzę. Da swojemu terapeucie do zrozumienia: "Właściwie jestem ważniejszy i mądrzejszy od Ciebie". Terapeuta jest, więc zmuszony do chodzenia po linie. Nie może wdawać się w walkę o władzę ani nie może podporządkować się pacjentowi. W pierwszym przypadku stałby się wrogiem, w drugim zaś nie będzie traktowany poważnie.”
Takie traktowanie terapii – w przypadku, w którym rozdźwięk między prezentowaną „fasadą” a rzeczywistymi uczuciami staje się dramatycznie wielki – może zakończyć się samobójstwem, jako „ostatnim narcystycznym triumfem nad innymi”.
A oto jak wspomina to jeden z terapeutów:
„Ten narcystyczny mężczyzna nie chciał zmieniać siebie; chciał, żeby zmieniła się jego żona i zaakceptowała wymuszoną przez niego sytuację. Ja miałem mu w tym pomóc, stając się "echem" potwierdzającym jego widzenie rzeczywistości (i kolejną wykorzystaną przez niego osobą). Gdy okazało się, że nie jestem kimś, kto będzie potwierdzał jego świat, ale kimś, kto jest odrębny, poczuł się zagrożony i zaczął atakować terapię i mnie. Podważał moje kompetencje, krytykował metodę, nie przychodził na kolejne spotkania (nie uprzedzając mnie). Kiedy rozmawiałem z nim o tym, dziwił się bardzo, bo dla niego oczywiste było, że skoro miał ważniejsze sprawy, to nie przyszedł. O co chodzi? Przecież mi za te spotkania zapłaci. Były w tym atak, pogarda, lekceważenie i kontrola.”
Można narcyzowi (być może) pomóc się nauczyć, realizować swoje ambicje w sposób mniej zagrażający otoczeniu i spowodować, że dobra samoocena nie musi oznaczać autorytarnego i konfliktowego stylu zarządzania czy relacji z ludźmi nacechowanych manipulacją i brakiem autentyzmu. Zależy to od stopnia i głębokości zaburzeń narcystycznych konkretnej osoby – mówiąc inaczej: są tacy ludzie, z którymi warto podjąć pracę, ale, też i tacy, których zmienić nie leży w ludzkiej mocy.
Jeżeli narcyz zrozumie, że może być kochanym za przeciętność, za to, jakim jest naprawdę i zgodzi się na przeżywanie cierpienia – może poradzić sobie z pustką, która go zagarnia.
Komentarze
1) etiologia narcyzmu została bardzo jasno opisana; Panowie zdają się całkowicie zastępować ją sugestiami o wpływie kulturowym, czy wzajemnymi oddziaływaniami osób dorosłych
2) rozszczepienie jako idealizacja versus dewaluacja, oraz projekcja w znaczeniu poszukiwania winnych - to baaaaardzo mgliste podsumowanie mechanizmów obronnych stosowanych przez osoby narcystyczne
3) Terapia wszystkich właściwie typów osobowości zawiera elementy trudne; przeniesienie jest nieraz brzemienne zachowaniami agresywnymi
4) Osoba narcystyczna może podjąć terapię z dużą nawet motywacją kiedy doświadcza innego niż kompensacyjny stanu self
5) No i przede wszystkim;
JAK POWSZECHNIE WIADOMO osoby narcystyczne - wbrew pozorom - b a r d z o cierpią. Czy naprawdę powinno się określać je jako "płytkie?". Faktycznie - niektóre z ich odczuć są takie; ale infantylną naiwnością jest sprowadzanie osoby narcystycznej do tego co dla nas w niej niewygodne. Dojrzałość pozwala podejść z miłością, cierpliwością i samopoświęcenie m do tych, którzy na drodze rozwoju otrzymali silniejsze niż my, blokujące ich ciosy. Ironiczne podsumowanie deficytów czyjegoś rodzinnego ciepła = chłodne ocenianie skali czyjegoś cierpienia - nie ma żadnego związku z taką dojrzałością. Cały artykuł jest pisany w tonie oskarżającym, nie subtelnie inkwizycyjnym. Życzę Panom Psychologom dojrzałości korespondującej z powagą i wymaganiami ich zawodu.
Sam leczę się z narcystycznego zaburzenia osobowości. Niestety wiem, jak bolesne, pełne cierpienia jest życie narcyza. Jaka nęka go ogromna tęsknota za uczuciami, za miłością, jak sam pragnie pokochać kogoś prawdziwie, choć czuje, że nie wie, jak się to robi.
Internet pełen jest przestróg przed takimi jak ja, sugestii by uciekać w siną dal, surowych ocen i komunikatów nie dających szansy narcyzowi na zwykłe życie u boku innych ludzi. To powoduje jeszcze głębsze poczucie izolacji. Ja naprawdę pragnę być taki jak Wy, zdrowi! Chcę się nauczyć prawdziwie kochać, chcę poznać smak empatii, oddania, życzliwości dla innych, akceptacji dla odrębności drugiego człowieka, ale też poczucia winy, prawdziwego smutku, czy zgody na to, że człowiek czasem w życiu cierpi. Chcę być zwykły, na przekór temu, co nakazuje mi głowa i moje zafałszowane uczucia! Chcę skosztować spontaniczności i przestać się w końcu dławić lękiem i agresją.
Od jakiegoś czasu-a właściwie,to od tygodnia czytam wszelkie możliwe artykóły związane z narcyzami i próbuje jeszcze się okłamywac, że może oni jednak coś czują, że pomimo tej całej manipulacji i fałszu ..
Poznałam go,kiedy miałam 20 lat..wszystko pięknie i wspaniale-jakby m Boga chwyciła za rękę..Byłam na I roku studiów, pełna energii, ambitna i z zapałem!
Byłam jego zdobyczą (ładna, zgrabna i inteligenta) i tak do dziś...
z roku na rok coraz gorsze wykręty, kłamstwa, coraz to nowsze opwieści.. a z mojej strony coraz gorsze krzyki, płacze i nawet rękoczyny-dopra szanie się o swoją akceptacje, miłośc, seksualnośc...
W końcu ślub... po ślubie wyszły na jaw zdrady wcześniejsze i tak aż do dziś..
7 lat zycia-dziś mam 27 i wiem, że nie da się tak życ-jestem (w pełni odpowiedzialnoś ci tego słowa) ładn, bardzo zgrabną, wykształconąi inteligentną kobieta i co...nadal uzależnioną od narcyza...
Na chłodno wszystko to rozumiem, nie raz go wyganiałam, ale wystarczyło, że wrócił i był kilka dni i to uzależnienie powraca...
Może jakieś rady dla nas kobiet poświecających najpiękniejsze swoje lata im... narcyzom...
Pozdrawiam