Lubię ciebie, lubię siebie
- Szczegóły
- Utworzono: 03 marca 2014
- Milena Drzewiecka
Mówimy „przyjaźń”, myślimy: wspólne imprezy, wypady za miasto, płakanie w rękaw (częściej kobiety) lub siłowanie się na ręce (częściej mężczyźni). Doceniamy wartość przyjaźni, ale rzadko się przyznamy, że ma ona służyć podtrzymaniu własnej wartości. Oto kilka nowych badań i starych prawd o tym, co dają nam bliskie relacje z innymi.
Przyjaźń w teorii jest bezinteresowna, w praktyce to jednak… niezły interes. I nie chodzi wcale o to, że mając przyjaciół, mamy od kogo pożyczyć pieniądze. To naturalnie też może wchodzić w grę i co więcej też się liczy, ale inwestycja w przyjaźń zwraca się nie tyle w złotówkach, co w postaci większego zadowolenia z życia.
Dzieci przedszkolne zadowala już wspólna zabawa. Przyjacielem staje się ten, z kim fajnie się gra, buduje zamki z klocków czy przebiera lalki. W szkole do głosu dochodzą już zainteresowania i zaufanie, a u nastolatków to przyjaciele, a nie rodzice, stają się najczęściej wzorem i punktem odniesienia. Płeć męska pod przyjaźnią bardziej rozumie wspólne działania, płeć żeńska – kontakt emocjonalny. Obie w relacjach koleżeńskich chcą zaspokoić własne potrzeby. Czy bezinteresownie?
Badaczki z Utrechtu wzięły pod lupę dane prawie 25 tysięcy Kanadyjczyków. Jak się okazuje, ludzie, którzy mają przyjaciół, są zdrowsi, mniej zestresowani i chętniej ufają innym. To te czynniki – zdaniem autorek – „ładują” pozytywne samopoczucie. Ważna okazuje się tak jakość relacji, jak i ich ilość; spotkania face to face czy różnorodność środowiska. Rozmowa raz na miesiąc raczej nie wystarczy…
Rozmowa musi bowiem spełniać nasze potrzeby – wskazuje z kolei niemiecko-holenderskie badanie – i przypomina, że wartościowa przyjaźń wzmacnia naszą samoocenę. Na poziomie indywidualnym, ale – co ciekawe – także na poziomie narodowym. W kontekście ogólnokrajowego poczucia własnej wartości bliskie relacje obywateli okazują się cenniejsze niż PKB!
Przyjaciele mogą być dla nas podporą, mogą być i tarczą. Często są jednak… lustrem. A jeśli to odbicie nam się podoba, sami sobie bardziej się podobamy. Czy to znaczy, że przyjaźnimy się z egoistycznych pobudek? Dyplomatyczniej byłoby powiedzieć, że przyjaźnimy się z innymi, bo cenimy siłę afiliacji. Ta afiliacja faktycznie może jednak głaskać nasze ego. Co, gdy w nie uderzy? Model utrzymania samooceny Tessera wskazuje, że jeśli inna osoba uzyska od nas lepsze wyniki, to nasza samoocena spadnie… a spadek tej samooceny jest tym wyższy, im bliższa jest dla nas ta osoba. Z drugiej strony, funkcjonuje zjawisko pławienia się w cudzej chwale, czyli podnoszenia własnej samooceny przez zwycięstwa i sukcesy innych. Sukcesy przyjaciół opłacają się nam zatem czy nie? Odpowiedź adekwatna do ulubionego stwierdzenia psychologii: „to zależy”. Jeżeli przyjaciele odnoszą sukcesy w dziedzinach, w których my sami nie dążymy do perfekcji, ich zwycięstwo podbuduje naszą samoocenę; jeśli zaś okażą się lepsi w obszarze, w którym konkurujemy, nasza samoocena spadnie.
Dlaczego ta ocena samych siebie jest taka ważna? Bez pozytywnej samooceny trudno pozytywnie spojrzeć na świat i na własne w nim szanse. Psychologia społeczna samoocenę definiuje jako afektywną reakcję człowieka na samego siebie. Jedni patrzą na samoocenę jako na stałą cechę, inni jako na stan/motyw. I choć wielu naukowców wskazuje, że od znaku samooceny ważniejsza jest jej stabilność (w końcu nic tak nie chwieje konsonansem jak sinusoidalny rozkład nastrojów i zachowań), przyjęło się mówienie o pozytywnej i negatywnej samoocenie.
Pozytywna samoocena pozwala osiągać cele, zachować dobry nastrój i chronić nas przed lękiem. Stąd tak wiele naszych zachowań podyktowanych jest chęcią podniesienia lub umocnienia poczucia własnej wartości. Przyjaciele mają tu swoją rolę do odegrania. A jeśli do tego są do nas podobni, to przecież doceniając ich, docenimy siebie.
Znane są teorie wskazujące, że więzi społeczne mogą ustrzec nas przed samobójstwem. Badania Brendgen i innych z 2013 roku wskazują z kolei, że pozytywne przyjaźnie mogą zneutralizować syndromy depresyjne u dzieci. Wspólna zabawa brzmi o wiele lepiej niż garść leków, przy czym o przyjaźń trudniej niż o receptę… Skutki uboczne może przynieść i jedno, i drugie. Ale obietnica lepszego samopoczucia bywa na tyle kusząca, że – wykluczając tych, którzy wybrali pustelnie – większość z nas szuka bratniej duszy, czy to chcąc wejrzeć w duszę własną, czy też nadać jej znaczenia.
Oryginalne anglojęzyczne raporty z wspominanych badań znajdziecie pod poniższymi linkami:
- http://link.springer.com/article/10.1007/s11205-011-9861-2/fulltext.html
- http://www.psychologie.hu-berlin.de/prof/perdev/pdf/2008/Denissen_Penke_Schmitt_van_Aken_2008_-_Sociometer.pdf
- http://www.gripinfo.ca/grip/public/www/doc/Articles/Brendgen_2013_id_4663.pdf
O samoocenie i modelu utrzymywania samooceny Tessera możecie przeczytać np. w:
- Wojciszke, B. (2004). Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej. Warszawa: Scholar.