Menu

Lubię ciebie, lubię siebie

Mówimy „przyjaźń”, myślimy: wspólne imprezy, wypady za miasto, płakanie w rękaw (częściej kobiety) lub siłowanie się na ręce (częściej mężczyźni). Doceniamy wartość przyjaźni, ale rzadko się przyznamy, że ma ona służyć podtrzymaniu własnej wartości. Oto kilka nowych badań i starych prawd o tym, co dają nam bliskie relacje z innymi.

Przyjaźń w teorii jest bezinteresowna, w praktyce to jednak… niezły interes. I nie chodzi wcale o to, że mając przyjaciół, mamy od kogo pożyczyć pieniądze. To naturalnie też może wchodzić w grę i co więcej też się liczy, ale inwestycja w przyjaźń zwraca się nie tyle w złotówkach, co w postaci większego zadowolenia z życia.

Dzieci przedszkolne zadowala już wspólna zabawa. Przyjacielem staje się ten, z kim fajnie się gra, buduje zamki z klocków czy przebiera lalki. W szkole do głosu dochodzą już zainteresowania i zaufanie, a u nastolatków to przyjaciele, a nie rodzice, stają się najczęściej wzorem i punktem odniesienia. Płeć męska pod przyjaźnią bardziej rozumie wspólne działania, płeć żeńska – kontakt emocjonalny. Obie w relacjach koleżeńskich chcą zaspokoić własne potrzeby. Czy bezinteresownie?

Badaczki z Utrechtu wzięły pod lupę dane prawie 25 tysięcy Kanadyjczyków. Jak się okazuje, ludzie, którzy mają przyjaciół, są zdrowsi, mniej zestresowani i chętniej ufają innym. To te czynniki – zdaniem autorek – „ładują” pozytywne samopoczucie. Ważna okazuje się tak jakość relacji, jak i ich ilość; spotkania face to face czy różnorodność środowiska. Rozmowa raz na miesiąc raczej nie wystarczy…

Rozmowa musi bowiem spełniać nasze potrzeby – wskazuje z kolei niemiecko-holenderskie badanie – i przypomina, że wartościowa przyjaźń wzmacnia naszą samoocenę. Na poziomie indywidualnym, ale – co ciekawe – także na poziomie narodowym. W kontekście ogólnokrajowego poczucia własnej wartości bliskie relacje obywateli okazują się cenniejsze niż PKB!

Przyjaciele mogą być dla nas podporą, mogą być i tarczą. Często są jednak… lustrem. A jeśli to odbicie nam się podoba, sami sobie bardziej się podobamy. Czy to znaczy, że przyjaźnimy się z egoistycznych pobudek? Dyplomatyczniej byłoby powiedzieć, że przyjaźnimy się z innymi, bo cenimy siłę afiliacji. Ta afiliacja faktycznie może jednak głaskać nasze ego. Co, gdy w nie uderzy? Model utrzymania samooceny Tessera wskazuje, że jeśli inna osoba uzyska od nas lepsze wyniki, to nasza samoocena spadnie… a spadek tej samooceny jest tym wyższy, im bliższa jest dla nas ta osoba. Z drugiej strony, funkcjonuje zjawisko pławienia się w cudzej chwale, czyli podnoszenia własnej samooceny przez  zwycięstwa i sukcesy innych. Sukcesy przyjaciół opłacają się nam zatem czy nie? Odpowiedź adekwatna do ulubionego stwierdzenia psychologii: „to zależy”. Jeżeli przyjaciele odnoszą sukcesy w dziedzinach, w których my sami nie dążymy do perfekcji, ich zwycięstwo podbuduje naszą samoocenę; jeśli zaś okażą się lepsi w obszarze, w którym konkurujemy, nasza samoocena spadnie.

Dlaczego ta ocena samych siebie jest taka ważna? Bez pozytywnej samooceny trudno pozytywnie spojrzeć na świat i na własne w nim szanse. Psychologia społeczna samoocenę definiuje jako afektywną reakcję człowieka na samego siebie. Jedni patrzą na samoocenę jako na stałą cechę, inni jako na stan/motyw. I choć wielu naukowców wskazuje, że od znaku samooceny ważniejsza jest jej stabilność (w końcu nic tak nie chwieje konsonansem jak sinusoidalny rozkład nastrojów i zachowań), przyjęło się mówienie o pozytywnej i negatywnej samoocenie.

Pozytywna samoocena pozwala osiągać cele, zachować dobry nastrój i chronić nas przed lękiem. Stąd tak wiele naszych zachowań podyktowanych jest chęcią podniesienia lub umocnienia poczucia własnej wartości. Przyjaciele mają tu swoją rolę do odegrania. A jeśli do tego są do nas podobni, to przecież doceniając ich, docenimy siebie.

Znane są teorie wskazujące, że więzi społeczne mogą ustrzec nas przed samobójstwem. Badania Brendgen i innych z 2013 roku wskazują z kolei, że pozytywne przyjaźnie mogą zneutralizować syndromy depresyjne u dzieci. Wspólna zabawa brzmi o wiele lepiej niż garść leków, przy czym o przyjaźń trudniej niż o receptę… Skutki uboczne może przynieść i jedno, i drugie. Ale obietnica lepszego samopoczucia bywa na tyle kusząca, że – wykluczając tych, którzy wybrali pustelnie – większość z nas szuka bratniej duszy, czy to chcąc wejrzeć w duszę własną, czy też nadać jej znaczenia.

Oryginalne  anglojęzyczne raporty z wspominanych badań znajdziecie pod poniższymi linkami:

O samoocenie i modelu utrzymywania samooceny Tessera możecie przeczytać np. w:

  • Wojciszke, B. (2004). Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej. Warszawa: Scholar.
Milena Drzewiecka
Autor: Milena Drzewiecka
Psycholog i dziennikarz. Zawodowo związana z niemiecką telewizją publiczną ZDF, a wcześniej z Telewizją Polską (od „Teleexpressu” przez „Wiadomości” po TVP Info). Naukowo wierna Uniwersytetowi SWPS, gdzie pisze doktorat dot. przywództwa i prowadzi zajęcia ze studentami. Młodzi adepci psychologii odkrywają razem z nią tajemnice psychologii społecznej i marketingu politycznego. Ukończyła dziennikarstwo na UW, psychologię społeczną w SWPS w Warszawie i Studium Polityki Zagranicznej w Akademii Dyplomatycznej PISM. Członek Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Społecznej i International Society of Political Psychology. Na portalu bez polityki, co nie znaczy, że bez pasji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku