Mity polskie - ranią czy leczą?
- Szczegóły
- Utworzono: 04 września 2007
- Marek Warecki Wojciech Warecki
„Od mitów w naszej rzeczywistości jest aż gęsto”
Przejdźmy do konkretów.
Spójrzmy jak się zmieniał mit o Powstaniu Warszawskim. Dość długo w czasach PRL-u komuniści starali się za wszelką cenę, abyśmy uwierzyli, że PW było może heroicznym, ale za to bezsensownym zrywem mieszkańców Warszawy. W ostatnich latach coraz bardziej dominuje prawda głosząca, że Powstanie było jednym z największych czynów zbrojnych drugiej Wojny Światowej, zorganizowanych przez armię, tyle, że podziemną (AK). Na tym przykładzie wyraźnie widać, jak jeden mit wypiera drugi i zmienia świadomość społeczną, między innymi dzięki filmom, wypowiedziom w mediach historyków i bohaterów tamtych wydarzeń.
Mit o opozycji sierpniowej – walczyły nas miliony i wszyscyśmy kochali Polskę, i było to zjawisko jak coś pomiędzy insurekcją narodową a największym ruchem społecznym na świecie. Dzięki niemu komunizm rozpadł się niczym domek z kart. Antymit głosi, że jak przyszło co do czego (Stan Wojenny), to działaczy została garstka a i tak wszędzie pośród nich byli ubecy i konfidenci, którzy sterowali i kontrolowali wszystkich i wszystko. Który jest silniejszy? Oto pytanie.
Pytanie o mit nie jest pytaniem o prawdę. U źródeł mitu leży kłamstwo lub prawda, albo świadome czy nie pomieszanie jednego z drugim. Mit może być świadectwem tego, że prawda (ta historyczna) wychodzi wreszcie na jaw i trafia do świadomości społecznej, lub że „działa” kłamstwo jak to miało (ma?) miejsce w przypadku sfabrykowanych przez carską Ochranę Protokołów Mędrców Syjonu. Z pewnym patosem można powiedzieć, że jedne są blaskiem prawdy a drugie zwodzącymi mirażami kłamstwa.
Mity mają związek z atrybucją, czyli wyjaśnianiem motywów działań ludzi. Zwykle autorzy ocen nie doceniają siły oraz presji sytuacji i kierują się własnym interesem (politycznym czy osobistym) w kreowaniu mitów „na zamówienie”. Przypomnijmy tylko opowieści o „bohaterskiej” komunistycznej partyzantce w Polsce, które miały wybitnie utylitarne i indoktrynujące znaczenie i były w jaskrawy sposób nieprawdziwy.
Mit o tym, że w Polsce rządzi układ jest trudny do weryfikacji (w sensie prawdy czy fałszu, jaka za nim stoi) raz z powodu nieostrości pojęć, jak i problemu z przeprowadzeniem dowodu. Ciekawe – tak na marginesie – że układ ma wszelkie cechy diabła, ponieważ to właśnie on dba o to, aby tak działać, żeby nikt nie wierzył w jego istnienie (co uważa za swój największy sukces) a jest obecny w naszej historii z całą pewnością (układ i diabeł).
Już na pierwszy rzut oka widać, że nasze życie społeczne jest pełne przeciwstawnych mitów i antymitów a opowiedzenie się za którymś z nich jest swego rodzaju wyznaniem wiary lub deklaracją światopoglądową, czynioną za zwyczaj we własnym, dobrze pojętym interesie.
Spójrzmy tylko na mit i antymit o UE. Pierwszy kreuje UE jako niemiecki spisek, służący opanowaniu państw ościennych przez biurokratyczny związek etatystów – kosmopolitów i do stworzenia jednego euro-kołchozu. Przeciwny mit opowiada romantyczną historię pokojowego współżycia narodów i ludzi, zjednoczenie dla wolności, równości, braterstwa. Jest raczej zrozumiałe, że polityk (zwłaszcza młody), który pragnie zrobić międzynarodową karierę, będzie raczej gorliwym wyznawcą tego drugiego.
Mit Strajków Sierpniowych: wersja pierwsza: Lech Wałęsa przeskakuje mur i robotnicy (pod jego niezłomnym i natchnionym kierownictwem) walczą o swoje prawa aż do zwycięstwa. Dwadzieścia jeden postulatów, długopis z papieżem i tak dalej. Antymit: strajki były manipulowane i prowokowane, bo takie były reżimowo-komunistyczne interesy. Były wynikiem konfliktów pomiędzy różnymi frakcjami partii. Jest on powiązany z mitologią Lecha Wałęsy: z jednej strony mit o człowieku, który obalał (omalże jednoosobowo komunizm), a z drugiej o cynicznym agencie „Bolku”. Zresztą w tym akurat wypadku są tacy, co mówią, że oba mity są prawdziwe i jeden przechodzi niepostrzeżenie w drugi.
Silny mit przeszkadza w komunikacji społecznej w obrębie danego dyskursu (zakresu tematycznego) i dobrze to widać to „w temacie” byłego przewodniczącego „S”, (mimo, że jest coraz więcej badań historycznych). Zaprawdę bardzo rzadko można usłyszeć rzeczową dyskusję, próbującą ocenić działania tego człowieka, debaty zwykle ograniczają się do wygłaszania na przemian mów prokuratorskich i obrończych.
Przy okazji – czemu ludzie, którzy nieraz niewiele z tego mają są gorącymi protagonistami określonego poglądu. Znany jest eksperyment w psychologii społecznej polegający na zjedzeniu paskudnego, zielonego świerszcza za mniejsza czy większa odpłatnością. Ciekawe, że osoby, które dostały za to mniejszą zapłatę niż inni, tym gorliwiej zapewniały, że jest świetny w smaku (aby uzasadnić przed sobą własne postępowanie).
Może i tu jest podobnie? I ci, co raz się opowiedzieli w sprawie, której słuszność jest wątpliwa (jak dowodzą tego badania historyczne) i na dodatek niewiele z tego mieli, tym bardziej stają się tym bardziej być gorliwymi wyznawcami określonego mitu. Reguła zaangażowania i konsekwencji sformułowana przez wybitnego psychologa R. Cialdineigo również głosi, że „Kiedy dokonamy już wyboru lub zajmiemy stanowisko w jakiejś sprawie, napotykamy zarówno wewnątrz nas, jak i w innych, silny nacisk na zachowanie konsekwentne i zgodne z tym, w co już się zaangażowaliśmy”.