Mity polskie - ranią czy leczą?
- Szczegóły
- Utworzono: 04 września 2007
- Marek Warecki Wojciech Warecki
Mit choroby jest czasem gorszy od samej choroby. Susan Sontag
Czy nasze mity narodowe i społeczne pomagają nam żyć czy przeszkadzają?
Powstanie Warszawskie, Wojna Polsko-Bolszewicka 20 roku, Strajki Sierpniowe – to nasz narodowy program na sierpień. Potem od razu 1 wrzesień i Westerplatte wraz z obchodami rocznicy Wojny Obronnej 1939.
Mity to dominujące wyobrażenia o świecie, żyjące w społeczności. Każda kultura tworzy je i opowiada o nich własnym językiem. W XXI wieku w: komiksach, książkach, filmach, debatach publicystycznych... Zdaniem Mircea Eliade każdy mit rodzi dylemat kulturowy, to znaczy przeciwstawne wyjaśnianie rzeczywistości i płynącego z niej przesłania.
Mit można opisać przez dwa (lub więcej) wymiary na krańcach każdego znajdują się przeciwstawne pojęcia. Dla przykładu spójrzmy na prominentne postacie naszego życia społecznego:
Dominujący mit może być przełamany przez przeciw mit w celach marketingowych lub politycznych, albo niejako samoistnie w toku samodzielnych procesów kulturowych.
W każdej kulturze wyjaśniano początki świata i mechanizmy nim rządzące – umożliwia to zrozumienie świata i wyjaśnienie jego natury. Jak napisał Leszek Kołakowski, chodzi o to, aby dokonać zabiegu pozwalającego na uniknięcie jednorazowości i przypadkowości świata. Opisy mogą dotyczyć równie dobrze powstania i istoty jego herosów i bohaterów, jak i odpowiadać na pytanie o sens rzeczywistości.
Mity są jednym z czynników napędowych cywilizacji, niemniej mogą też być czynnikiem degradującym ją. Takim mitem był komunizm, który – na drodze do krainy wiecznej szczęśliwości – złożył głowy dziesiątków milionów ofiar. Jest takie powiedzenie, że: Mity są tym bardziej nieśmiertelne, im mniej sensowne. Być może też i zabójcze.
Mit wytwarza normy moralne, zakazy i nakazy, tworzy system wartości. Mówi, co dozwolone i pożądane, co jest złe a co jest tabu. Przykłady tabu: podważanie „sakralnego” wymiaru sprawiedliwości społecznej, zakaz krytykowania autorytetów moralnych, zakaz negatywnego wypowiadania się o roli funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego w UB i SB.
Zaś herosi naszych czasów (politycy, osoby publiczne wszelkiego autoramentu) mają nam dostarczać przykładu szczęśliwej egzystencji. Mają pokazywać jak heroicznie przekraczać ograniczenia własnej natury i przeszkody zewnętrzne. Natomiast „antymitologia” (np. teczek) chce sprowadzić ich z powrotem na ziemię niczym Ikara, który przez próżność poleciał do Słońca i pozbawić nie tylko skrzydeł, ale też statusu medialnej wyroczni.
Krótko mówiąc funkcje mitu są takie:
- Hermeneutyczna – czyli mówi jak się sprawy na świecie mają
- Terapeutyczna – czyli leczy nasze lęki i niepokoje
- Integrująca – ustala normy i wzorce społecznej egzystencji
„Od mitów w naszej rzeczywistości jest aż gęsto”
Przejdźmy do konkretów.
Spójrzmy jak się zmieniał mit o Powstaniu Warszawskim. Dość długo w czasach PRL-u komuniści starali się za wszelką cenę, abyśmy uwierzyli, że PW było może heroicznym, ale za to bezsensownym zrywem mieszkańców Warszawy. W ostatnich latach coraz bardziej dominuje prawda głosząca, że Powstanie było jednym z największych czynów zbrojnych drugiej Wojny Światowej, zorganizowanych przez armię, tyle, że podziemną (AK). Na tym przykładzie wyraźnie widać, jak jeden mit wypiera drugi i zmienia świadomość społeczną, między innymi dzięki filmom, wypowiedziom w mediach historyków i bohaterów tamtych wydarzeń.
Mit o opozycji sierpniowej – walczyły nas miliony i wszyscyśmy kochali Polskę, i było to zjawisko jak coś pomiędzy insurekcją narodową a największym ruchem społecznym na świecie. Dzięki niemu komunizm rozpadł się niczym domek z kart. Antymit głosi, że jak przyszło co do czego (Stan Wojenny), to działaczy została garstka a i tak wszędzie pośród nich byli ubecy i konfidenci, którzy sterowali i kontrolowali wszystkich i wszystko. Który jest silniejszy? Oto pytanie.
Pytanie o mit nie jest pytaniem o prawdę. U źródeł mitu leży kłamstwo lub prawda, albo świadome czy nie pomieszanie jednego z drugim. Mit może być świadectwem tego, że prawda (ta historyczna) wychodzi wreszcie na jaw i trafia do świadomości społecznej, lub że „działa” kłamstwo jak to miało (ma?) miejsce w przypadku sfabrykowanych przez carską Ochranę Protokołów Mędrców Syjonu. Z pewnym patosem można powiedzieć, że jedne są blaskiem prawdy a drugie zwodzącymi mirażami kłamstwa.
Mity mają związek z atrybucją, czyli wyjaśnianiem motywów działań ludzi. Zwykle autorzy ocen nie doceniają siły oraz presji sytuacji i kierują się własnym interesem (politycznym czy osobistym) w kreowaniu mitów „na zamówienie”. Przypomnijmy tylko opowieści o „bohaterskiej” komunistycznej partyzantce w Polsce, które miały wybitnie utylitarne i indoktrynujące znaczenie i były w jaskrawy sposób nieprawdziwy.
Mit o tym, że w Polsce rządzi układ jest trudny do weryfikacji (w sensie prawdy czy fałszu, jaka za nim stoi) raz z powodu nieostrości pojęć, jak i problemu z przeprowadzeniem dowodu. Ciekawe – tak na marginesie – że układ ma wszelkie cechy diabła, ponieważ to właśnie on dba o to, aby tak działać, żeby nikt nie wierzył w jego istnienie (co uważa za swój największy sukces) a jest obecny w naszej historii z całą pewnością (układ i diabeł).
Już na pierwszy rzut oka widać, że nasze życie społeczne jest pełne przeciwstawnych mitów i antymitów a opowiedzenie się za którymś z nich jest swego rodzaju wyznaniem wiary lub deklaracją światopoglądową, czynioną za zwyczaj we własnym, dobrze pojętym interesie.
Spójrzmy tylko na mit i antymit o UE. Pierwszy kreuje UE jako niemiecki spisek, służący opanowaniu państw ościennych przez biurokratyczny związek etatystów – kosmopolitów i do stworzenia jednego euro-kołchozu. Przeciwny mit opowiada romantyczną historię pokojowego współżycia narodów i ludzi, zjednoczenie dla wolności, równości, braterstwa. Jest raczej zrozumiałe, że polityk (zwłaszcza młody), który pragnie zrobić międzynarodową karierę, będzie raczej gorliwym wyznawcą tego drugiego.
Mit Strajków Sierpniowych: wersja pierwsza: Lech Wałęsa przeskakuje mur i robotnicy (pod jego niezłomnym i natchnionym kierownictwem) walczą o swoje prawa aż do zwycięstwa. Dwadzieścia jeden postulatów, długopis z papieżem i tak dalej. Antymit: strajki były manipulowane i prowokowane, bo takie były reżimowo-komunistyczne interesy. Były wynikiem konfliktów pomiędzy różnymi frakcjami partii. Jest on powiązany z mitologią Lecha Wałęsy: z jednej strony mit o człowieku, który obalał (omalże jednoosobowo komunizm), a z drugiej o cynicznym agencie „Bolku”. Zresztą w tym akurat wypadku są tacy, co mówią, że oba mity są prawdziwe i jeden przechodzi niepostrzeżenie w drugi.
Silny mit przeszkadza w komunikacji społecznej w obrębie danego dyskursu (zakresu tematycznego) i dobrze to widać to „w temacie” byłego przewodniczącego „S”, (mimo, że jest coraz więcej badań historycznych). Zaprawdę bardzo rzadko można usłyszeć rzeczową dyskusję, próbującą ocenić działania tego człowieka, debaty zwykle ograniczają się do wygłaszania na przemian mów prokuratorskich i obrończych.
Przy okazji – czemu ludzie, którzy nieraz niewiele z tego mają są gorącymi protagonistami określonego poglądu. Znany jest eksperyment w psychologii społecznej polegający na zjedzeniu paskudnego, zielonego świerszcza za mniejsza czy większa odpłatnością. Ciekawe, że osoby, które dostały za to mniejszą zapłatę niż inni, tym gorliwiej zapewniały, że jest świetny w smaku (aby uzasadnić przed sobą własne postępowanie).
Może i tu jest podobnie? I ci, co raz się opowiedzieli w sprawie, której słuszność jest wątpliwa (jak dowodzą tego badania historyczne) i na dodatek niewiele z tego mieli, tym bardziej stają się tym bardziej być gorliwymi wyznawcami określonego mitu. Reguła zaangażowania i konsekwencji sformułowana przez wybitnego psychologa R. Cialdineigo również głosi, że „Kiedy dokonamy już wyboru lub zajmiemy stanowisko w jakiejś sprawie, napotykamy zarówno wewnątrz nas, jak i w innych, silny nacisk na zachowanie konsekwentne i zgodne z tym, w co już się zaangażowaliśmy”.
Kontynuując „narodowy” przegląd mitów współczesnych, można wyrazić słowami Kaowca z Rejsu refleksję, że „od mitów w naszej rzeczywistości jest aż gęsto”.
Chociażby mit państwa prawa: czyli takiego, w którym za złe się każe, a za dobre wynagradza. Sprawiedliwość jest ślepa a prawo i wymiar sprawiedliwości taka, jak trzeba. Podobno żyjemy w takim państwie od dawna. Inni twierdzą, że sprawiedliwość jest tylko dla tych, którzy maja pieniądze i układy.
Mit (a może już dogmat) o nadrzędności demokracji nad innymi systemami, „co niby nikt nie wynalazł nic lepszego na świecie”. W oczach jego protagonistów (a nawet ultrasów) demokracja urasta do miana absolutu, natomiast dla drugich jawi się „jako zakamuflowany totalitaryzm”, używany przez ludzi pozbawionych zasad.
Nie zapominajmy o tym, że Polska ma ewangelizować pogańską Europę (nowa wersja Mesjasza narodów i Przedmurza Chrześcijaństwa). Mamy w tym wypadku do czynienia z mitem misyjnym i eschatologicznym.
PiS kreuje mit reformatorski (IV RP), a niemili mu oponenci piszą, że to raczej nowa wersja TKM (Teraz Kurwa My), tyle że na wielką skalę, kosztowna i zbiurokratyzowana.
Zbigniew Ziobro czy szef CBA Mariusz Kamiński są dla jednych wcieleniem mitu o nieskorumpowanym urzędniku państwowym (Elliot Ness i Guliani w jednym), ich adwersarze, niestety, „nie dają temu wiary” i aktywnie tworzą antymit totalitarnego państwa PiS-u, z którego nas wyzwoli pan Janusz Kaczmarek i przepędzi pisowskie Stasi i Securitate.
Naturalnie dla wszystkich i ponad wszystko najdroższa jest prawda. Niemniej – jak w „Samych swoich” – racja musi być po naszej stronie i dlatego każdy ma w swoim politycznym, „świątecznym” ubraniu przynajmniej dwa granaty (albo, chociaż sofistyczne metody) na konkurentów.
Najwięcej mitów powstaje tam, gdzie jest największa dynamika społecznych wydarzeń i najwięcej się dzieje. Wychodzi na to, że nasza rzeczywistość społeczna pełna jest rozmaitych, bardzo silnie funkcjonujących mitów i antymitów (często kreowanych racjonalnie i świadomie) oraz wręcz mitologicznych postaci. Jedne mity się starzeją a na ich miejsce przychodzą nowe i jest ich nawet więcej niż było.
Podsumujmy dlaczego mit przeszkadza w komunikacji społecznej:
- poszczególne pojęcia nabierają różnego znaczenia semantycznego (od „wolności” zaczynając, na „rozwoju” i „sprawiedliwości” kończąc);
- komunikowanie nabiera często wszelkich cech indoktrynacji i perswazji;
- postawy polaryzują się (narasta dychotomiczne, czarno – białe widzenie świata);
- wypowiedzi kryją postawy konformistyczne, egoistyczne oraz merkantylne i najczęściej dyktowane są przez własny interes, a nie imponderabilia;
- debata i dyskurs społeczny jest ograniczony i ma głównie wymiar ludyczny (telewizyjne pyskówki niesłusznie nazywane programami politycznymi);
- osiągnięcie i zbadanie prawdy nie jest przedmiotem debaty, nie jest jej celem – idzie wyłącznie o to, aby mieć rację.
Klątwa Quetzalcoatla
Nieco patetycznie mówiąc: smog mitów utrudnia nam widzenie rzeczywistości i dociekanie prawdy. Kiedy mitów jest zbyt wiele - być może z powodu niedostatku faktów czy dla ukrycia niejawnych interesów silnych grup społecznych, preparowanych najczęściej za pośrednictwem mediów – tworzą trującą mgłę, w której może się zgubić nie tylko jeden statek, ale całe społeczności. Mit Quetzalcoatla, Pierzastego Węża, i w jego cudowny powrót ze Wschodu, był jednym z ważniejszych czynników, odpowiedzialnym za błyskawiczny podbój imperium Azteków przez Hernana Cortesa, którego przybycie zbiegło się z czasem oznaczonym na powrót bóstwa azteckiego i za które początkowo Cortez był brany. W efekcie przyczynił się do praktycznego zniknięcia tej kultury z powierzchni ziemi.
Jeszcze słowo o mitologicznych postaciach. Grecy mieli centaura, Zeusa czy Minotaura, ale my wcale nie jesteśmy gorsi. Ofiara, terrorysta, mściciel, prześladowca (ten, który przechodzi na ciemną stronę mocy – swoją drogą wpisuje się to w historie, jakie są przed nami odkrywane przez teczki IPN) to także postacie naszej kultury.
Bohaterska obrona Westerplatte z jej mitycznym dowódcą majorem Sucharskim, który sam był twórcą mitu o własnej żołnierskiej odwadze. Od kiedy Melchior Wańkowicz rozpowszechnił ten obraz w książce "Westerplatte", została ona przyjęta przez społeczeństwo jako prawda historyczna i ugruntowała wizerunek Sucharskiego jako "niezłomnego dowódcy". Kpt. Franciszek Dąbrowski, który faktycznie dowodził obroną, musiał czekać aż do latach 90, aby przedrzeć się do świadomości społecznej.
Lech Wałęsa – postać absolutnie mityczna. Jego mit mocno przybladł i ma mniejsze oddziaływanie społeczne niż życzyłby sobie tego sam „autor” może przez antymit „bolkowy”.
Aleksander Kwaśniewski - ucieleśnienie perelowskiego modelu kariery. Pozornie nie szkodził nikomu. Swoim zawsze dał zarobić. Równiacha. Disco polo. Raz gruby, raz chudy, cud-diety i przemiany jak z poczwarki w motyla. Pani Staniszkis nazwała zjawisko popularności Kwaśniewskiego „negatywną identyfikacją społeczną”. Antymit: były prezydent jest uosobieniem krętactwa, cwaniactwa, pijaka (sławna choroba goleni w Charkowie) i w gruncie rzeczy drobnego kombinatora. Mimo to wydaje się, że dalej są spore rzesze chętnych do robienia kariery à la Kwaśniewski.
Nie zapominajmy o micie Balcerowicza wielkiego alchemika, reformatora i uzdrowiciela gospodarki, który żelazną ręką monetarysty wymiatał augiaszową stajnię naszej gospodarki. Lub jak chcą inni - gospodarczej dławi-dudy („Balcerowicz musi odejść”) i polityka, który sprawił swego czasu wypompowanie z Polski wielu miliardów dolarów i zniszczenie rodzącej się klasy średniej, na rzecz uwłaszczającej się nomenklatury.
Ojciec Rydzyk balansuje gdzieś pomiędzy wykreowanym przez A. Dumasa obrazem iście diabolicznego kardynała Richelie’u a świętym M. Kolbe. Zwłaszcza w tym wypadku widać jak media (nazywane przez zwolenników Radia Maryja nie wiedzieć, czemu liberalnymi) wytwarzają negatywny mit - jeśli można użyć takiego słowa w ilościach przemysłowych. Obiektywna debata o wadach i zaletach Ojca Dyrektora i jego pracy stała się w tej chwili właściwie niemożliwa.
A premier? Na pewno przeciwnicy chcą mu dorobić „gębę” totalisty, dzierżymordy, konfliktowego maniaka etc. Mit pozytywny (reformator i sanator) jest mniej wyraźny.
Warto zwrócić uwagę, że może poza panem Kluską w Polsce nie funkcjonują mity tych, którzy dorobili się majątku za pomocą własnych rąk i głowy – polskich Rockeffelerów i Billów Gatesów. Nie ma też Edisonów, Einsteinów. A z resztą głowy nie damy, czy i p. Kluska bardziej nie jest znany ze swojej gehenny z urzędem skarbowym i prokuraturą, niż z działalności gospodarczej…
Sądzimy, że jest to dość charakterystyczne, że jeżeli myślimy o przedsiębiorcach, to szybciej przychodzi nam do głowy Cegielski, Wedel czy bracia Jabłkowscy i niebywale zdolni polscy programiści pracujący w... Kalifornii. Zupełnie, jakby dla współczesnych (pozytywnych) biznesmenów nie było dla nich miejsca w świadomości zbiorowej.
Czy w Polsce ma miejsce walka różnych mitów? Z całą pewnością. Z powodów meandrów naszej historii dwudziestowiecznej obecnie żyjemy spowici w ich gęstą mgłę, spoza której często nie widać realnej, dotykalnej rzeczywistości.
Panie, nie zasłaniaj mi słońca! – ponoć tak powiedział Diogenes z Synopy Aleksandrowi Wielkiemu, który przybył i zapytał, co może uczynić dla znakomitego filozofa. Dzisiaj zapewne poprosiłby o dobry czas antenowy i przychylne komentarze dziennikarzy.
Błąkając się we mgle, nie możemy zorganizować życia społecznego, ustalić trwałych i zdrowych reguł społecznego dyskursu i działania, i mimo opowiadań o rosnącym PKB oraz innych podobnych czynnikach wzrostu żaden z rządów po 89 roku nie wzbudził w Polakach nadziei i motywacji do zmian. Co najwyżej w grupach aktualnie związanych z władzą.
Na szczęście, jak zauważa profesor Janusz Tazbir „Polska nie jest jedynym krajem, w którym postacie legendarne posiadają trwały żywot, odporny na krytykę naukową”.
Leszek Kołakowski ostrzega, że mit może stać się narzędziem totalitarnego zniewolenia i dla tego powinien być traktowany z podejrzliwością. Zdominowanie rzeczywistości przez mit prowadzi do katastrofy (przesadna krytyka również). Celem jest równowaga.
Mit jest destrukcyjny i można go podważyć tylko innym mitem lub zakotwiczeniem oceny i postawy w systemie wartości, możliwie najlepiej opisującym rzeczywistość< – jej ontologię i epistemologię. Zdaniem Edwarda Wilsona, jednego z twórców współczesnej socjobiologii: "większość współczesnych intelektualnych 'bojów' wynika z konfliktu pomiędzy trzema wielkimi mitologiami - marksizmem, tradycyjną religią oraz scjentystycznym materializmem." Można chyba dodać, że do tego boju – i to w sensie dosłownym a w nie przenośni – staje Islam, z już praktycznie mitycznym - Osamą bin Ladenem i bardzo rzeczywistym krwawymi zamachami.
Choć jak mówi Antyfanes: Kto kocha mity, jest w jakimś stopniu filozofem trudno się oprzeć wrażeniu, że jest wielu takich, którzy są zainteresowania, żebyśmy zamiast toczyć dyskurs mający na celu odkrycie i ustalenie prawdy, błąkali się bez celu, pozbawieni nawet nici Ariadny w mitologicznym smogu.
{rdaddphp file=moje_php/autorzy/wwarecki.html}